Rozdział 9

152 7 9
                                    

Właśnie wchodziłem do szkoły i szedłem pod klasę. Zauważyłem że jest strasznie mało osób na korytarzach ale moje oczy szukały konkretnie jednej osoby. Będąc już pod klasą zauważyłem Kenny'ego.

- hej Kenny. - przywitałem z uśmiechem mojego przyjaciela.
- O, hej Kyle! - uśmiechnął się szczerze blondyn.
- widziałeś gdzieś Stana? - zapytałem.
Szybko się ocknąłem zdając sobie sprawę z głupoty mojego pytania.. - w sensie tak tylko pytam, wiesz! Uhm-? - próbowałem uratować sytuację zakłopotany.
- Serio stary? Myślałem że już go sobie odpuściłeś. To nie jest dobry materiał na przyjaciela..a tym bardziej chłopaka.. - odpowiedział zirytowany Kenny. Wiedziałem że nie lubił Stana po tym co się wydarzyło, po zerwaniu naszej przyjaźni.
- Ta.. - przytaknąłem przygnębiony nieobecnością szatyna.

(Wiadomości)
,,Gdzie jesteś? Nie widzę cię nigdzie w szkole.'' - Kyle
,, Siedzę w domu, źle się czuje. Zaraziłem się od kogoś. Koleś połowa szkoły ma gorączkę! Jakim cudem ty się trzymasz? '' - Stan
,, A no ok, musisz szybko wyzdrowieć.'' - Kyle
,, Co? Dlaczego?? '' - Stan
,, Nie ważne, po prostu. Mam fajny pomysł '' - Kyle

Postanowiłem złożyć Stan'owi niespodziewaną wizytę. Nie mogłem się doczekać na koniec lekcji. Te kilka godzin trwało wieczność..

Wreszcie! Ostatni dzwonek! I mogę iść wreszcie do Stana!

Podszedłem pod okno pokoju Stana. Miałem przy sobie piłkę od koszykówki abyśmy razem zagrali. Pomyślałem że mógłbym rzucić piłką w okno aby zwrócić uwagę szatyna ale szybko się rozmyśliłem bo mógłbym wybić okno, a tego chciałbym uniknąć. Na ziemi leżał kamyk. Postanowiłem że jego użyje zamiast piłki. Na szczęście trafiłem w okno. Kamień nie był zbyt duży więc nie pękło ani nawet nie porysowalo się. Stan otworzył okno.

- Złaź na dół! - wykrzyczałem do Stanley'a.
- Co? Kyle? Co ty do kurwy tutaj robisz? - pomimo tego że Stan był zaskoczony moją wizytą, zauważyłem że się ucieszył na mój widok.

Po kilku minutach zza drzwi wyszedł Stan. Chyba wyzdrowiał dosyć szybko, lub na mój widok zrobiło mu się lepiej? Ważne że był.

Rzuciłem piłką do rąk przyjaciela. - to co? Gramy?? - zapytałem z radością.
- Jasne! - odpowiedział zadowolony Stan.

Poszliśmy na boisko za jego domem. Graliśmy godzinami!

- Kyle..?
- Tak, Stan??
- mogę cię pocałować?
- huh?! Uhm, t-tak, chyba tak - odpowiedziałem skrępowany.

Szatyn podszedł do mnie zbliżył nasze usta do siebie. Po krótkiej chwili złączył je w powolnym namiętnym pocałunku. Nie byłem na to gotowy, ale.. chyba potrzebowałem. Czułem że relacja między nami była coraz lepsza. Brakowało mi jego. Jego pocałunków. Jego dotyku. Jego charakteru. Wszystkiego w nim. Po prostu całego jego.. Japierdole dlaczego on tak na mnie działa..?

Old enough for love? :: {style sp} {pl}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz