Pum otworzył oczy i przeciągnął się na łóżku. W ręce trzymał swoją ulubioną przytulankę, którą był niebieski dinozaur. Jego ukochany volocyraptor.
Chłopczyk ziewnął i po tym potarł oczy. Nie był już śpiący, a nie umiał uleżeć spokojnie w łóżku. Usiadł, a jego kręcone włosy były bardzo napuszone. Spojrzał na podłogę i się uśmiechnął.
– Bam, Bam – powiedział do dobermana, który od razu się wybudził. Wskoczył na niskie łóżko i zaczął lizać chłopca po buzi, a to go bardzo rozbawiło. – Tak. Całuski, całuski – mówił roześmiany Pum i sam ucałował pieska w nos.
Wygramolił się z łóżka i zszedł na podłogę. Na dywanie leżał drugi pies, którego chłopczyk ostrożnie przytulił.
– Dzień dobly, Tannie – powiedział i wtedy Yeontan polizał go po rączce. Pum podszedł do małego krzesełka i z łatwością przeniósł je pod okno. Krzesło było z plastiku, więc dlatego było to dla niego proste.
Geopum wszedł na krzesełko i dotknął dłońmi okna. Uśmiechnął się widząc, że za oknem pada śnieg, który tak bardzo lubił. Niestety miał odruch wystawiania języka, którym przypadkiem polizał szybę.
Zszedł z krzesełka i podbiegł do drzwi. Z nimi nie poszło już tak łatwo, ale maluchowi udało się je rozsunąć. Jego tupotanie było ciężkie i niezbyt zgrabne, jednak w ogóle się tym nie przejmował. Biegł po korytarzu, a za nim szły psy, jakby ciągle chciały go pilnować.
Pum wbiegł do sypialni i cicho się śmiał. Podbiegł do łóżka i wdrapał się na nie. To od razu obudziło Jimina, który spał na brzegu, a między nim a Jungkookiem leżał Taehyung, z czego obaj jego mężowie jeszcze spali.
Park uśmiechnął się na widok radosnego od samego rana synka.
– Cześć, Pum – powiedział cicho i wyciągnął do niego rękę.
– Cześć, tata – odpowiedział Pum, gdy Jimin odgarniał mu włosy z buzi.
– Wskakuj pod kołderkę, bo jest jeszcze chłodno – zachęcił go Park, a Geopum od razu przeszedł bliżej niego i położył się obok taty. – Nie możesz spać? – zapytał Jimin, a wtedy chłopczyk mocno się w niego wtulił.
– Nieee – odparł przeciągle maluch i obaj nadal mówili cicho. – Budzimy Tae i Koo? – poprosił tuląc się do taty.
– Dajmy im jeszcze pospać – odparł Jimin całując chłopca w głowę.
– Pojedziemy do spitala? – zapytał Pum, który uwielbiał Gangbok. Było dla niego drugim domem i nie mógł się doczekać, aby tam dotrzeć.
– Pojedziemy – obiecał Park i w tym momencie jego syn próbował wstać.
– To chodź – powiedział, a to rozbawiło Jimina.
– Po śniadaniu – zapewnił tata chłopca.
– Chooodź – nalegał Pum.
– Musisz zjeść, żeby jechać do szpitala – wytłumaczył Jimin. – A teraz wracaj tutaj, bo odkrywasz Tae – poprosił Park i nie musiał długo czekać, aż Geopum wrócił pod kołdrę i się do niego przytulił.
Jimin uśmiechał się, a nawet nie czuł, że to robi. Uwielbiał takie poranki, kiedy wszyscy byli razem. To już była mała tradycja, że nie musieli nastawiać budzika, bo Pum bardzo wcześnie wstawał i nie lubił być bez rodziców. Przybiegał do nich i próbował zagonić do zabawy, ale często kończyło się na tym, że dalej leżał ze swoimi ojcami.
Jimin poprawił ciepłą piżamkę chłopca, bo odsłaniała mu całe plecy. Robił to z zamkniętymi oczami, bo sam chciał jeszcze chwilę odpocząć. Nagle poczuł, że ktoś poprawia kołdrę, bo ta prawie go nie przykrywała. Wtedy spojrzał na Jungkooka, którego wybudziły poranne rozmowy jego syna i męża.
YOU ARE READING
Park's Anatomy 4
FanfictionKolejna odsłona życia Jimina, jego dwóch mężów, dwóch psów i synka. Geopum ma już dwa lata, a Park od roku jest pełnoprawnym lekarzem. Od dawna nikt nie boi się Kata, a Przystojniak pokazał swoje wrażliwe oblicze. Ich rodzinę czeka wiele wzlotów, al...