Pum szedł razem ze swoją przyszywaną siostrą Jimin za rękę. Za nimi szedł starszy z Jiminów razem ze swoją przyjaciółką Wheein. Tego dnia nie było przedszkola, a dzieciaki bardzo nalegały, żeby mogły przyjść do szpitala. Lubiły Gangbok, więc każda taka wizyta je cieszyła. Do tego miały zapędy, żeby pójść w ślady rodziców, a ci ich nie powstrzymywali. Wprost przeciwnie, nawet dyrektor dopingował dzieciaki, żeby nie straciły zapału. Oglądał ich rozwój od urodzenia i nieironicznie wierzył w to, że za parę lat zostaną przyjęci jako rezydenci. Nie wiedział, czy jeszcze za jego czasów bycia dyrektorem, czy może już go ktoś zastąpi. Miał na to miejsce potencjalnego kandydata. Liczył jedynie, żeby nie pojawiły się oskarżenia o nepotyzm, gdy dyrektor zatrudni własnego syna.
– Dzień dobry, doktorze Pum – przywitał synka Jungkook i uśmiechał się do malca. – Widzę, że doktor Jung też się wybrała – zwrócił się do małej Jimin, która przytuliła się do wujka na powitanie.
– A nie było nigdzie widać doktora Kima? – zapytał Jimin chcąc się przywitać z drugim mężem.
– Gdzieś krążył z Markiem. Może znowu będą coś wymieniać, z nimi nic nie wiadomo – powiedział Kook wzruszając ramionami.
– To my na razie pójdziemy się przebrać i zaprowadzimy naszych lekarzy do bawialni – zasugerowała Wheein.
– Dobrze, papa – powiedział Pum i pomachał tacie na pożegnanie.
Rodzice odprowadzili dzieciak do bawialni, gdzie zostały same, jedynie z opiekunką. Pierwsze co wyciągnęły, to oczywiście zestawy lekarskie. Nagle opiekunka odebrała telefon i wyraźnie się wystraszyła. Gdy skończyła rozmawiać, to zatelefonowała do doktora Kima z prośbą, aby przyszedł.
– D–doktorze bardzo przepraszam, ale coś się dzieje z moją mamą i muszę wyjść – powiedziała z wyraźny roztrzęsieniem.
– Spokojnie. Czy my możemy jakoś pomóc? Trzeba ją przywieźć do szpitala? – zapytał z troską.
– Nie, jest w domu opieki i tam wszystko ma – zapewniła z wdzięcznością kobieta.
– Rozumiem, ale mimo wszystko, gdyby była potrzeba, żeby pojechała do szpitala, to proszę do mnie zadzwonić – poprosił Taehyung.
– Dobrze, dziękuję ordynatorze. Tylko... kto zostanie z maluchami? – pytając wskazała na dzieciaki.
– Spokojnie, zajmę się tym. Proszę jechać do mamy – powiedział Tae. Wiedział, że dzieci będą smutne, jeśli będą musiały pojechać ze szpitala, ale nie było innego wyjścia. Tylko nie wiedział, czy dzwonić po swoich rodziców, Kooka, czy może po mamę Wheein.
– Szefie! – usłyszał nagle Jacksona i zdziwił się, że ten go tu znalazł. – Słyszałem, że przyszedł pana synek i córcia doktor Jung, więc przyszedłem się przywitać – oznajmił z uśmiechem i pomachał do dzieciaków.
– Jackson! – ucieszył się Pum. Wtedy Taehyungowi wpadł do głowy pomysł. Było to nadużycie z jego strony, ale musiał spróbować.
– Jackson, czy mógłbyś dzisiaj zająć się tutaj dzieciakami? – poprosił Tae. – Opiekunka musiała wyjść, a bardzo chciały pobyć w szpitalu. Poproszę moich rodziców, żeby je zgarnęli, ale czy do tego czasu możesz z nimi zostać? – wyjaśnił i było mu wyraźnie wstyd, że prosi chłopaka o takie rzeczy.
– Pewnie szefie, że zostanę! Widzę, że już bawią się w lekarzy, więc po prostu będę ich pielęgniarzem – oznajmił z uśmiechem.
– Dziękuję. Dam znać, kiedy ktoś po nie przyjedzie – odparłTaehyung i wyszedł z bawialni. Od razu wykonał telefon do swoich rodziców, ale ci sami byli na dyżurze. Mama Jungkooka też była zajęta, ale akurat Seokjin był wolny i bardzo chętnie przystał na zgarnięcie dzieci. Sihyeon lubiła Puma i Jimin, a oni wręcz uwielbiali starszą siostrę. Do tego mogli liczyć na pyszny obiad u wujka, więc to rozwiązanie było najlepsze z możliwych.
![](https://img.wattpad.com/cover/350922349-288-k286909.jpg)
YOU ARE READING
Park's Anatomy 4
FanficKolejna odsłona życia Jimina, jego dwóch mężów, dwóch psów i synka. Geopum ma już dwa lata, a Park od roku jest pełnoprawnym lekarzem. Od dawna nikt nie boi się Kata, a Przystojniak pokazał swoje wrażliwe oblicze. Ich rodzinę czeka wiele wzlotów, al...