🎵 - Rozdział 13 -🎵

82 7 44
                                    

~ POV Dream: ~

Stałem przed lustrem w swojej komnacie. Powoli zdjąłem maskę. Moją twarz znaczyła długa blizna ciągnąca się od lewego oka do prawego policzka. Prawe oko miałem lekko podbite. Wszystko przez tą sukę Y/n, która zdążyła zwiać. Usłyszałem szybkie kroki, a raczej bieg. Zdążyłem spowrotem założyć maskę. Do komnaty wpadł Sapnap.

D: Sapnap.

S: Dream...

D: Macie ją? - spytałem chłodno.

Sapnap nabrał powietrza i odparł cicho:

S: Nie...

D: Jak to nie?! - zacisnąłem pięści - MIELIŚCIE PROSTE ZADANIE. ZACIĄGNĄĆ JĄ TU SPOWROTEM!

S: Nie daliśmy rady! Po chwili pojawili się Ranboo i Technoblade!

D: Sapnap, nie chcę tego słuchać! Mieliście ją tu sprowadzić i zjebaliście to JEDNO proste ZADANIE!

Spuścił głowę. Nie opuścił sali.

D: Sapnap. Czegoś mi nie mówisz.

S: George... On.. nie żyje.

Zrobiłem krok w tył. Zatoczyłem się na biurko. Przeżyłem wstrząs. George. Moja prawa ręka... Nie żyje... Uniosłem się gniewem.

D: JAK TO GEORGE NIE ŻYJE?! SAPNAP, JAK MOGŁEŚ DO TEGO DOPUŚCIĆ?!

S: Technoblade go zabił! Nie mogłem nic zrobić!

D: Owszem, mogłeś!

S: Nie było cię tam! NIE MOGŁEM NIC ZROBIĆ!

D: SAPNAP, DOPUŚCIŁEŚ DO ŚMIERCI GEORGE'A! NASZEGO PRZYJACIELA! - wrzasnąłem - Zawiodłem się na tobie.

S: MAM TEGO DOSYĆ! ZROZUM, ŻE NIE MOGŁEM NIC ZROBIĆ! WIESZ CO? WYCHODZĘ.

Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Zagrodziłem mu drogę.

D: Jeszcze nie skończyliśmy, Sapnap - zmierzyłem go wzrokiem - Nie zapominaj o tym, że zerwanie ze mną naszej ekhem.. "przyjaźni" może nie skończyć się dla ciebie dobrze.

S: Mam to gdzieś!

D: Pamiętaj. Wiem gdzie znaleźć ciebie i jego.

Wzdrygnął się. Powoli uniósł wzrok i spojrzał na mnie.

S: Nie zrobisz krzywdy Karlowi.

D: Owszem mogę.

Zawahał się. W końcu postanowił się ukorzyć.

S: Dobrze. Przepraszam... Jestem odpowiedzialny za jego śmierć. Wybacz. Obiecuję służyć ci wiernie, Dream.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

D: Zdecydowanie lepiej. Gdzie jest George?

S: Zaniosłem go do jego komnaty.

D: Dobrze. Możesz wyjść.

Odczekałem chwilę i opuściłem swoją salę. Szłem szybkim krokiem korytarzem. Wparowałem do komnaty George'a. Zamknąłem drzwi. Jego ciało leżało na łóżku. Zupełnie jakby spał. Powoli podeszłem do łożka.

D: Oh George...

Przesunąłem dłonią po jego już zimnym policzku.

D: Uratuję cię. I pomszczę. Obiecuję.

~ POV Ranboo: ~

Obudziłem się przytulony do Y/n. Wciąż smacznie spała. Uśmiechnąłem się lekko całując ją w czoło. Wstałem powoli, nie chcąc jej budzić. Spojrzałem na kalendarz na ścianie. Dziś urodziny Y/n! Zamrugałem od razu rozbudzony. Jeju, nie mam nic dla niej! Wziąłem jakieś ubrania z szafy, ubrałem się i wyszłem z pokoju.

~ Zawsze Na Zawsze ~ Ranboo x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz