🎵 - Rozdział 11 -🎵

74 7 12
                                    

~ POV Ranboo: ~

Siedzieliśmy w salonie. Reszta rozmawiała o tym jak pokonać Dream'a i uwolnić Y/n. Ja byłem jedynie pół obecny. Myślami byłem gdzieś zupełnie indziej. Co z Y/n? Czy ona żyje? Jest bezpieczna? Czy ona też mnie kocha? A co jeśli nie? A co jeżeli ona NIE żyje?

P: Trzeba jak najszybciej wyruszyć na poszukiwania. Możemy nie mieć wiele czasu...

Tb: A co jeżeli zaatakują L'manburg pod naszą nieobecność?

T: Dlatego wy macie tu zostać, a ja idę po Y/n.

Tm: Czemu akurat ty?

T: Bo mam do wyjaśnienia co nieco z Dream'em.

P: Nie pójdziesz tam sam! Nie dziś.

T: Nie Phil, ja tam pójdę. Dam radę.

P: Jakoś dzisiaj rady nie dałeś - mruknął.

T: Nie byłem do końca przygotowany!

R: Ja pójdę z nim - zabrałem w końcu głos. Wszyscy od razu spojrzeli na mnie.

T: Ranboo, nie będę cię narażał..-

R: Nie będę stał bezczynnie kiedy Y/n jest zagrożona! I jeżeli nie weźmiesz mnie ze sobą, pójdę sam - zmierzyłem wszystkich wzrokiem. Milczeli.

Technoblade westchnął.

T: Wyruszamy w południe. Przygotuj się.

P: A wy idźcie do zbrojowni przygotować rzeczy na ewentualną bitwę - powiedział do Tubbo i Tommiego - Ja zaraz do was dołączę.

Wstałem i ruszyłem do pokoju przygotować się. Gdy już miałem nacisnąć klamkę, do moich uszu dotarła rozmowa Phila i Techno.

P: A co ty tak zaciekle jej bronisz?

Wiem, że nie powinienem podsłuchiwać, ale i tak to zrobiłem.

T: Ranboo jest z nią szczęśliwy. Czy nie obchodzi cię jego szczęście? Jeśli coś jej się stanie, on mi tego nie wybaczy. A tym bardziej sobie. Nie mogę patrzeć na niego w tym stanie. Żal mi go. Dlatego jestem gotów walczyć o nią, by Ranboo był szczęśliwy.

Przystanąłem. Byłem w szoku. Lekki uśmiech wkradł się na moją twarz. Nieco polepszył mi się humor. Weszłem do pokoju i zacząłem się pakować.

Chwyciłem swój ciemnofioletowy plecak i spakowałem do niego m. in.: Latarkę, trochę mikstur i bandaży, coś do picia, miecz, który miałem obok łóżka, a potem ruszyłem zabrać swoją Netherytowo-diamentową zbroję. Na wszelki wypadek wziąłem łuk i strzały. Gotów niczym na wojnę ruszyłem do salonu, gdzie czekał już Technoblade i reszta.

T: Gotowy?

R: Tak.

T: Więc w drogę.

Pożegnaliśmy się z resztą i wyszliśmy z domu.

R: Gdzie się kierujemy?

T: Na północ. Lepiej weźmy konie.

Przytaknąłem. Poszliśmy po konie.

~ POV Y/n: ~

Zaczęli strzelać. Wbiłam pazury mocniej w korę drzewa. Jedna ze strzał świsnęła mi tuż przed nosem. Gorączkowo rozejrzałam się za drogą ucieczki. Niezbyt. Musiałam zejść. Wzięłam głęboki wdech i skoczyłam na dół.

Najpierw spadłam na głowę Sapnapa. Rozcięłam mu czoło, przez co krew zasłoniła mu pole widzenia. Następnie z całej siły odbiłam się od niego, pozbawiając go i jego konia równowagi i wskoczyłam na Georga.

~ Zawsze Na Zawsze ~ Ranboo x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz