Lilo
teraźniejszość...
Ciepłe promienie słońca padały na moje opalone nogi. Szum morza i odgłosy roślinności przez podmuchy delikatnego wiaterku jak zywkle pomagał mi w zrelaksowaniu się. Moje całe ciało było w kropelkach, ale nie dlatego, że byłam w wodzie... Było 35 stopni a może i więcej, a pot spływał ze mnie jak wodospad, chodź na sobie miałam tylko skąpe bikini. Cieszyłam się, że nie miałam żadnego makijażu oraz moje włosy były splecione w warkocz. Czasami miałam dosyć tego klimatu. To jednak była moja codzienność od kilku lat. Musiałam się przyzywaić do hawajskiego życia.
Leżałam z okularami przeciwsłonecznymi na nosie, chociaż i tak miałam zamknięte oczy. Nie chciałam o niczym myśleć. Bujałam się na hamaku u wsłuchiwałam się w odgłosy otoczenia. Morza, roślin, zwierząt, ludzi, którzy nieopodal kręcili się po hotelu... Lubiłam w taki sposób się wyciszać. Tylko natura i ja.
Moje życie od prawie 3 lat było takie beztroskie. Byłam wolna, miałam wszystko to co chciałam i nie musiałam się niczym przejmować. Chodź moi rodziców i rodzeństwa tu nie było to i tak nieczęsto o nich myślałam. Mogłam zdecydowanie stwierdzić, że bardziej byłam przywiązana do babci niż do nich. Chodź nic złego mi nie zrobili to i tak czułam się lepiej tutaj. Tutaj było inaczej. Niezwykle, bajkowo... Kochałam Hawaje.
Chciałam zapomnieć o życiu w Texasie i może prawie udało mi się zapomnieć przez te 3 lata, ale już niedługo będę musiała sobie o nim przypomnieć. Moi rodzice zamierzali ściągnąć mnie z powrotem do Austin. Twierdzili, że za mną tęsknią chodź szczerze w to wątpiłam. Nie za często z nimi rozmawiałam przez telefon czy pisałam, odwiedzaliśmy ich tylko na święta, ale to były krótkie spotkania, bo Alexander musiał pilnować swojego biznesu tutaj na Hawajach.
Chodź nie za bardzo podobał mi się ich pomysł i wcale nie chciałam wracać to przekonały mnie do tego tylko trzy rzeczy. Po pierwsze będę mogła spotykać się codziennie z Victorią. Nie straciłyśmy kontaku przez ten czas. Byłam przkonana, że nasza przyjaźń na tym ucierpi, ale nie pozwoliłyśmy na to. Ja i Vic rozmawiałyśmy ze sobą w każdy dzień albo pisałyśmy. W każdy dzień. Jak byłam na świętach u rodziny to i ona się tam pojawiła by spędzać ze mną czas. Moja babcia także kochała Vic, więc w każde wakacje załatwiała jej tutaj bilet i obie spędzałyśmy pół wakacji razem. Tak więc nadal byliśmy najlepszymi przyjaciółkami. Wizja wrócenia do starej szkoły i uczęszczania tam z nią jakoś mnie pocieszała. Obie w końcu będziemy razem na lekcjach z naszymi odklejkamki. Wracając do tego co przekonało mnie do powrotu, to po drugie - miał ze mną razem zacząć szkołę mój najlepszy przyjaciel, jak nie brat Elliah Bailey. Był on wnukiem Xandera i w sumie znam go od dzieciństwa. Zawsze się z nim tutaj bawiłam. Kiedy zamieszkałam okazało się, że on też ma zamiar to zrobić, bo nie chce tułać się po świecie ze swoim ojcem, który samotnie go wychowywał i miał gdzieś swojego syna. Uwielbiałam go za jego poczucie humoru i za wszystko. To on pocieszał mnie, gdy Vic już nie mogła. Teraz, gdy dowiedział się, że mam wrócić do starego domu, uprosił dziadka, żeby i on mógł ze mną. Nie chciał zostawać sam. Alexander szybko się zgodził, bo on spełniał wszystkie zachcianki jedynego wnuka.
No i teraz po trzecie i nie mniej ważne. Wrócę do starej szkoły jako nowa ja i pokaże tym wszystkim idiotą, że nie jestem już poturadłem i mam ich gdzieś. Chcę im pokazać jak się zmieniłam przez ten czas. Chcę, żeby on to zobaczył. I chodź ostatnie o czym marzę to zobaczenie go to i tak chcę, żeby to on mnie zobaczył. Nienawidzę go z całego serca po tym co mi zrobił. To było okropne. Zranił mnie, a ja tak bardzo go kochałam. Nigdy tego nie zapomnę. Teraz jednak nie widziałam go przez długi czas i stał się dla mnie nikim, a zwykłym śmieciem. Te stare uczucia przygasły. Tak mi się wydaje.
CZYTASZ
Forever im my Heart
Teen FictionLilo Ross i Matteo Flores poznali się, gdy mieli po siedem lat. Mały Włoch nie za bardzo mógł się odnaleźć w nowej rzeczywistości, więc miła sąsiadka postanowiła się z nim zaprzyjaźnić. Im obu bardzo zależało na przyjaźni - tak właśnie myślała Lilo...