(Jeśli są jakieś błędy to proszę o napisanie mi tego w komentarzu! Z góry dziękuję! ❤️)
Czwartek minął spokojnie. Nic ciekawego się nie działo ani w domu, ani w szkole. Cieszyłam się, bo nie miałam żadnego doczynienia z tą całą bandą. O dziwo dali sobie spokój. W sumie i tak mało ich widziałam, bo większość czasu spędzałam z Victorią, Eliahem i naszymi nowymi znajomymi, czyli Kylie, Sophie i chłopakami. Bailey bardzo ich polubił. Z chłopakami od razu złapał dobry kontakt. Lubił im się chwalić, bo oni słuchali jego "bajeczek" z podziwem, ale Eliah czuł się potem jak król. Cieszyłam się jednak, że chyba mu się tu spodobało.
Chodź był to dopiero pierwszy tydzień szkoły to tak strasznie cieszyłam się na piątek i weekend. Chciałam razem z Eliahem trochę odwiedzić kilka miejsc, u których dawno nie byliśmy.
Rano prawie bym zaspała, gdyby nie blondyn, który o dziwo wstał wcześniej. Szybko ubrałam się w byle jakie ubrania i splotłam włosy w warkocz. Tylko makijaż zrobiłam jak najbardziej dokładnie. Nie zamierzałam się nie malować. Na Hawajach to jeszcze był pikuś, bo tam prawie wszystkie dziewczyny chodziły bez makijażu i czułam się tam dobrze, a tutaj... Tutaj wszystkie wyglądały jak żywe lalki, a ja nie chciałam czuć się gorzej. Nie uważałam się za nie wiadomo jak piękną. Makijaż dodawał mi tylko pewności siebie.
Do szkoły weszliśmy równo z dzwonkiem. Pierwsza lekcja minęła szybko, następna też i kolejna. Akurat dziś miałam ich jakoś dużo, bo tylko sześć godzin.
-Japierdole - mruknął Eliah - Jestem w chuj głodny - oznajmił.
Szłam z nim właśnie na stołówkę gdzie miała na nas czekać Vic i reszta. Oboje z chłopakiem nie poszliśmy z nimi od razu, bo poszliśmy do łazienki.
-Ta głupia pizda z matematyki zaleciła mi zapisać się na jej kółko - prychnął trochę zły.
-Czemu? - zapytałam, chodź wiedziałam, że blondyn nie był jakimś orłem z matmy.
Nie odpowiedział mi od razu. Z nadąsną miną szedł po woli i o czymś myślał.
-Bo że kurwa niby nie znam podstaw - znów prychnął - Ma do mnie problem, bo za długo obliczam ile to trzy razy sześć - wyznał - Ale ja kurwa wiem ile to jest, a obliczam dla pewności - zaczął wymachiwać wkuriwony rękami.
No cóż Eliah od zawsze miał problem z matematyką. Nie umiał obliczyć najprostszego zadania, a każde zadanie praktycznie przypisywał ode mnie. Do dziś zastanawiam się jak zdał w tamtym roku.
Zachciało mi się śmiać, gdy dalej klnął coś pod nosem i wymachiwał tymi rękami. Wyglądało to kosmicznie, a ludzie, których mijaliśmy patrzyli na niego jakby był psychiczny. W sumie to Eliah Bailey miał zdecydowanie jakąś niezdjagnozowaną chorobę psychiczną. Próbowałam się powstrzymać od śmiechu, ale nie mogłam. Mój dość cichy śmiech jeszcze bardziej wkurwił chłopaka, bo spojrzał na mnie z mordem w oczach.
-No i z czego się śmiejesz kurwa!? - zapytał z pretensjami.
Przystanął a ja razem z nim.
-Z ciebie idioto - wybuchłam śmiechem, ale to nie było przez to co powiedziałam.
Było to niespodziewanie i niekontrolowane. Jakby było normalną rzeczą...
Było też cringowe, ale ja już taka byłam.
Nie mogłam przestać się śmiać. Moje oczy zaczęły mi łzawić, a ja nie mogłam już ustać chwiejąc się ze śmiechu. W końcu jednak oparłam się rękoma o tors blondyna, a ten patrzył na mnie jakby nie widział co tu robi.
A ja nie mogłam... Nie mogłam przestać się śmiać.
Minęła chyba minuty, kiedy usłyszałam śmiech, ale nie swój. Teraz jeszcze Eliah się do mnie dołączył i wybuchnął śmiechem. Złapał mnie za oba ramiona i oboje zaczęliśmy się schylać, przechylać i robić jakieś dziwne pozy.
CZYTASZ
Forever im my Heart
Teen FictionLilo Ross i Matteo Flores poznali się, gdy mieli po siedem lat. Mały Włoch nie za bardzo mógł się odnaleźć w nowej rzeczywistości, więc miła sąsiadka postanowiła się z nim zaprzyjaźnić. Im obu bardzo zależało na przyjaźni - tak właśnie myślała Lilo...