Rozdział 20.

1.8K 74 23
                                    

Dalej w objęciach taty, przysypiałam z ogromnym uśmiechem na twarzy. Aż w końcu udałam się na spacerek po krainie snów.

                                   ***

Siedziałam w swoim pokoju, czytałam „ Do zobaczenia następnym razem ”. Lekturę przerwało mi pukanie do drzwi, a zaraz potem kroki. Podniosłam wzrok. Przede mną stał blondyn, znałam jego twarzy zbyt dobrze...
– Zasłużyłaś na karę – powiedział z szerokim uśmiechem. Strach objął moje ciało, czułam jakby mnie dusił. Mężczyzna zrobił parę kroków w moją stronę. Raz dwa trzy... Spokój.
–Odezwij się kurwa!- warknął wściekły. Bałam się. Gdzie mój tatuś? Tato, proszę uratuj mnie!
– J...Ja– wyjąkałam, gdy mężczyzna wziął zamach. Chwilę później leżałam na podłodze, a on słał w moją stronę falę nienawiści. Nie wiedziałam czemu to robił, czemu tak bardzo mnie nienawidził.
Błagałam w myślach, aby to wszystko minęło, bo przecież zawsze mijało. Najpierw wywal, chwilę puźniej zaczął mnie kopać w mój brzuch. Bolało, ale czego ja się spodziewałam? Zawsze bolało. Postawił mnie na nogach, robił kroki w moją stronę, a ja ? Ja przerażona cofałan się, poczułam jak moje plecy, napotykają ścianę.

Płakałam. Płakałam jak nigdy, bojąc się, co będzie za chwilę. Widziałam jak brał zamach, ale drzwi się otworzyły. Mama!
Przekroczyła próg, podeszła do nas i gdy już myślałam, że zabierze mnie stąd. Niestety, tak się nie stało. Ona sama wzięła zamach i wymierzyła mi siarczysty policzek. Była pijana. Widziałam w jej oczach, że była. Zawsze była super matką. Oczywiście, trzeba pominąć momenty, zaraz po tym, jak wypiła więcej.
Pociemniało mi przed oczami. Kiedy doszłam do siebie, podniosłam głowę. Widziałam, że była mną zawiedziona . Przepraszałam.
Krzyczałam.
Błagałam.

                              ****

Obudził mnie mój własny wszak. Nie mogłam się uspokoić, było mi duszno. Próbowałam się uspokoić, ale działo się wręcz odwrotnie. Dusiłam się.  Potem nastąpił kaszel, zaraz potem zawroty głowy. Płakałam, tak głośno, że sama nie słyszałam nic więcej, niż mój płacz. Chyba nie tylko ja  słyszałam, bo już parę chwil puźniej ktoś wszedł do mojego pokoju. Wiedziałam, że coś do mnie mówił, nie rozumiałam jednak co to było. Pociemniało mi przed oczami, a moje ciało targały spazmy płaczu.
Nagle dotarł do mnie znajomy zapach. Mięta, drzewo piżmowe i coś na wzór cygara. Wiedziałam, kto tak pachniał. Tak pachniał dom. Tak pachniało bezpieczeństwo. Tak pachniał tata.
Mój oddech się uspokoił, gdy silne ramiona ciasno mnie objęły. Wtuliłam się mocniej. Siedziałam na kolanach taty, a on przytulał mnie do siebie lekko kołysząc.
– Tato? – zapytałam lekko zachrypniętym głosem. On spojrzał na mnie łagodnym wzorkiem, mimo wszystko, jego oczy dalej zawierały tą stanowczą nutę.
– Czy... Czy mógłbyś mi coś zaśpiewać?– moje pytanie było nieśmiałe, a ja sama nie wiedziałam czy mnie nie wyśmieje, ale on tylko wziął głęboki oddech i posłał mi spojrzenie, którego nie byłam w stanie rozszyfrować. Chwilę puźniej rozbrzmiał jego nisko głos.

~Je m'baladais sur l'avenue le cœur ouvert à l'inconnu
J'avais envie de dire bonjour à n'importe qui
N'importe qui et ce fut toi, je t'ai dit n'importe quoi
Il suffisait de te parler, pour t'apprivoiser

Aux Champs-Elysées, aux Champs-Elysées
Au soleil, sous la pluie, à midi ou à minuit
Il y a tout ce que vous voulez aux Champs-Elysées

Tu m'as dit "J'ai rendez-vous dans un sous-sol avec des fous
Qui vivent la guitare à la main, du soir au matin"
Alors je t'ai accompagnée, on a chanté, on a dansé
Et l'on n'a même pas pensé à s'embrasser

Aux Champs-Elysées, aux Champs-Elysées
Au soleil, sous la pluie, à midi ou à minuit
Il y a tout ce que vous voulez aux Champs-Elysées

Hier soir, deux inconnus et ce matin sur l'avenue
Deux amoureux tout étourdis par la longue nuit
Et de l'Étoile à la Concorde, un orchestre à mille cordes
Tous les oiseaux du point du jour chantent l'amour

Aux Champs-Elysées, aux Champs-Elysées
Au soleil, sous la pluie, à midi ou à minuit
Il y a tout ce que vous voulez aux Champs-Elysées

Aux Champs-Elysées, aux Champs-Elysées
Au soleil, sous la pluie, à midi ou à minuit
Il y a tout ce que vous voulez aux Champs-Elysées

Aux Champs-Elysées, aux Champs-Elysées
Au soleil, sous la pluie, à midi ou à minuit.~

Przytulona do taty, niczym miś koala do gałęzi, zasnęłam. Tym razem obyło się bez koszmarów.

                               ****

Tata puścił mnie razem z koleżanką do centrum handlowego, latałam wszędzie, a najwięcej czasu spędzałam w księgarni.
Kupiłam parę ciekawych książek. Sara wróciła do domu, a ja czekałam na wujka. Nagle rozszedł się huk, a zaraz po nim poczułam ból w boku. Złapałam się za bolące miejsce, poczułam coś mokrego na dłoni. Spojrzałam w dół, na mojej dłoni była czerwona ciecz, obraz przed oczami mi się zamazywał. Ból stawał się nie do zniesienia. Krzyki. Dużo krzyków. Upadłam na podłogę. Czy to miało się tak skończyć? Czy to koniec?
Nie słyszałam już nic, a przed moimi oczami była ciemność. Pustka.  To nie może się tak skończyć. Błyski, jasne światło i ona...

________________________________

Hejo! Miał być wczoraj, ale nie miałam czasu wstawić, bo już nam zadaną lekturę. Zbliżamy się do końca i jest o wiele trudniej pisać mi cokolwiek.
Papa, miłego ❤️

||Jak wychował mnie deszcz|| Rodzina Monet|| KOREKTA||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz