Dalej leżałam na polanie, bo bałam się wrócić do domu. Moje ubrania były już przesiąknięte wodą, a na bluzce znajdowały się w śladowe ilości krwi.
W końcu wyciągnęłam telefon, gdy go odpaliłam, moim oczom ukazały się 4 nieodebrane połączenia od mamy, 5 od Logana i o mój Boże... 2 od taty.
Wymieniliśmy się numerami zaraz po testach DNA, chciał mieć ze mną kontakt, w razie jakbym potrzebowała porozmawiać, jakkolwiek by to nie brzmiało. Mamie oczywiście to się nie spodobało, nie mówiąc już o Loganie, ale szczerze mało mnie to obchodziło. Cieszyłam się, że w końcu mam ojca, nieważne, jaki by był, dalej jest moim ojcem i, mimo że go nie znam za dobrze, to dalej go kocham. Tak samo, jak z mamą, nie mamy zbyt dobrych stosunków, ale dalej ją kocham, bo jest moją mamą.
Nagle telefon w mojej dłoni za wibrował, na ekranie wyświetlił się jeden wyraz, który przywrócił mój rozsądek. Usiadłam i odebrałam telefon.
-Gdzie jesteś? - usłyszałam chłodny głos mojego ojca. Dopiero w tej chwili zauważyłam, jak bardzo jest mi zimno, moje ręce trzęsły się, a palce drętwiały.
Powinnam wracać...do domu. Słyszałam przytłumiony głos taty. Cały czas coś do mnie mówił, jednak ja nie byłam w stanie dać mu odpowiedzi. Tak bardzo nie chciałam wracać, patrzeć na Logana, który zapewne ukarałby mnie za to, że uciekłam. Że wybiegłam z domu bez żadnego słowa i pewnie miałby rację, to robiąc, bo nie powinnam była uciekać. Jednak wcale tego nie żałowałam, pierwszy raz od bardzo dawna poczułam, że mam kontrolę nad... Wszystkim. To uczucie było nie do opisania, czułam się jak ptak wypuszczony na wolność, było mi dobrze. Mogłabym nawet rzec, że to uczucie było jak letnie wieczory, zaraz przed tym, jak zajdzie słońce i mimo wiadomości, że, zaraz nastanie mrok, a z cienia wyłonią się wszystkie moje demony, w sercu czułam niewytłumaczalny spokój. Podkuliłam kolana i oparłam na nich głowę, dalej przykładając telefon do ucha.
- Jest dobrze — powiedziałam cichym głosem — jeszcze trochę tu zostanę, chociaż na chwilkę- dodałam jeszcze ciszej.
Słyszałam po drugiej stronie telefonu miarowy oddech ojca, który świadczył, że dalej tam jest. W moich oczach pojawiły się łzy. Czy naprawdę było dobrze?
- Za chwilę tam będę- po tych słowach rozłączył się. Zdziwiło mnie to, przecież powiedziałam mu, że wszystko dobrze, a on i tak chcę tutaj przyjść.
Nie musiałam czekać długo i zobaczyłam sylwetkę wyłaniającą się zza drzew. Oczywiście był to tata, gdy mnie zobaczył, podbiegł do mnie. Zdjął swój płaszcz i mnie nim okrył, zapytał się jeszcze czy dam radę iść sama, na co ja delikatnie przytaknęłam głową. Ten widocznie mi nie wierzył, bo wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i odniósł do domu.
Gdy byliśmy już w moim pokoju, kazał mi się przebrać, co oczywiście zrobiłam, a gdy wyszłam już przebrana w ciepłe ubrania, on okrył mnie kocem i jakby nigdy nic sobie poszedł. Odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
___________________________________________Hejka, co tam?
Przychodzę z następnym rozdziałem, jest trochę krótki, ale postaram się, żeby następny miał około 700 słów.
Miłego dnia/wieczoru/nocy ❤️
CZYTASZ
||Jak wychował mnie deszcz|| Rodzina Monet|| KOREKTA||
FanficCzy zastanawiał się ktoś z was, co by było gdyby okazało się, że Vincent miał córkę, o której nawet nie wiedział? A co by było gdyby okazało się że jest ona dwa lata młodsza od Hailie? Lisa to 12-letnia dziewczyna o bujnych ciemnobrązowych włosach...