Rozdział 15.

2.1K 82 11
                                    

Pov: Lisa

To był jeden z tych dni, które nie były najlepsze. Śmierć mamy odchodziła i powracała ze zdwojona siłą, od pogrzebu minął miesiąc, a święta zbliżały się wielkimi krokami, ja nie potrafiłam żyć dalej, nie zwracając uwagi na to, że mamy już nie ma. Wyrządziła mi dużo krzywdy, jednak dalej była moją matką...

Kochałam ją całą sobą i nie liczyło się to, że tak naprawdę, nigdy nie powiedziała mi, że mnie kocha. Prawda?

Nic nie znaczyły momenty, w których mówiła mi przykre rzeczy, ani te, gdy patrzyła na moją krzywdę i nic sobie z tego nie robiła. Racja?

Cały czas powtarzała, że to moja wina...

Że zniszczyłam jej życie, że jestem porażką, że urodziła potwora...

Czy to naprawdę nic nie znaczyło? Czy to nie była moją winą, tylko jej? Nie wiem. Nie wiem i się nie dowiem. Jej już nie ma i muszę się z tym pogodzić.

Oczyściłam głowę, że złych myśli i udałam się do szafy na poszukiwania. Przekopałam pół szafy, by następnie iść w stronę siłowni z puentami w ręce.

Upewniłam się, że nikogo nie ma w środku i zaczęłam się rozciągać, następnie założyłam puenty i zaczęłam kręcić leniwe piruety. Bolały mnie już stopy, ale nie przestawałam, wręcz przeciwnie, zwiększałam tępo.

Puściłam muzykę, wykonują po kolei różne figury. Może to muzyka lub moje roztargnienie, ale nie zauważyłam, gdy do pomieszczenia wszedł tata.

____________________________________

225 słów

Hejo, wstawiam naprawdę krótki rozdział, bo kompletnie nie mam czasu.
Miłego dnia/wieczoru/nocy ❤️❤️❤️

||Jak wychował mnie deszcz|| Rodzina Monet|| KOREKTA||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz