Epilog

1.9K 73 53
                                    

Zobaczyłam moją mamę, uradowana, że znów ją widzę, pobiegłam w jej stronę. Rzuciłam się w jej objęcia. Uśmiechała się. Uśmiechała się do mnie! Nie da się opisać tego szczęścia, które zagościło we mnie.

– Mamo!– krzyknęłam uradowana, gdy zdałam sobie z czegoś sprawę – Gdzie tata?– zapytałam rozglądając się wokół. Nigdzie go nie było, spojrzałam kobiecie w oczy, oczekując odpowiedzi.

– Posłuchaj kochanie – zaczęła łagodnie. Schyliła się, aby spojrzeć mi w oczy.– Zrobiłam w życiu wiele złych rzeczy i nic nie zmieni tego, że byłam okropną matką.– w jej oczach widziałam łzy.– Nigdy nie wynagrodzę ci tego, co zrobiłam, ale mogę przeprosić. Więc przepraszam. Przepraszam cię najmocniej jak potrafię.


Popłakałam się, mimo wszystko jest... Była moją mamusią. Przytuliłam ją jak najbardziej, bojąc się, że za chwilę może się rozpłynąć. Mama wzięła głęboki oddech, a ja nie potrafiłam nic zrobić, tak jakbym się bała, że to był zwykły sen. A może był?

– Myszko...– odezwała się drugi raz.– Ja już nie żyję, ale ty dalej możesz.– zrobiła przerwę, aby pociągnąć nosem. – Proszę. Obiecaj mi, że do nich wrócisz.– Po jej słowach zaczęłam się cofać.

– N... Nie, ja nie mogę...– wyjąkałam, nie chciałam się znów żegnać. Nie teraz. Nie z nią.

– Ty jeszcze żyjesz.– powiedziała łamiącym się głosem.– Mnie już nie ma.


Po tych słowach obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać, aż zmienił się w czarną plamę. Słyszałam jedynkę głosy, pięć męskich i jeden damski.

Przepraszam, że nie byłem lepszym wujkiem.

Tony?! Nie mów tak !

Proszę, obudź się...

Hailie! Naprawdę chcę, ale nie potrafię!

Jak się obudzisz, to zrobimy zamek z poduszek i będziemy w nim oglądać filmy.

Nawet ty, Dylan?

Ale przed tym pojedziemy kupić słodycze, wszystko co będziesz chciała!

Shane...

Pojedziemy gdzie tylko zechcesz, tylko się obudź!

Wujek Will! Proszę, ja chcę do was.

                                 ***

Nastała cisza, nie mam pojęcia ile trwała, ale wiem jedno. Dłużyła mi się niemiłosiernie.  Na szczęście, przerwał ją głos taty.

Przepraszam. Nawet nie mam pojęcia, od czego zacząć. Przepraszam, że nie było mnie w twoim życiu i nie mogłem cię uratować od Logana, albo od tego, że nie byłem dobrym ojcem, że nie spędzałem z tobą każdej wolnej chwili. Przepraszam też, że z mojej winy ucierpiałaś. Kocham cię słoneczko, zawsze będę cię kochał. Moje rodzeństwo też i nic tego nie zmieni.

Poczułam pocałunek na czole, ale nigdzie nie widziałam osoby całującej. Poczuła na policzku coś mokrego, ale nie było łez.
W mojej głowie pojaeil się jeden utwór, rozbrzmiewał on głośno i wyraźnie.

Mama, just killed a man
Put a gun against his head, pulled my trigger, now he's dead
Mama, life had just begun
But now I've gone and thrown it all away

Mama, ooh, didn't mean to make you cry
If I'm not back again this time tomorrow
Carry on, carry on as if nothing really matters

Too late, my time has come
Sends shivers down my spine, body's aching all the time
Goodbye, everybody, I've got to go
Gotta leave you all behind and face the truth

Mama, ooh (any way the wind blows)
I don't wanna die
I sometimes wish I'd never been born at all

Dopiero do mnie dotarło.
Nie chcę umierać.


__________________________________________

Hejo! To koniec opowieści „Jak wychował mnie deszcz ”. Wiem, że raczej nie tego się spodziewaliście kochani, ale co mogę powiedzieć. Tak  wyszło.
Proszę nie zjedzcie mnie za taki koniec
Papa, miłego dnia/wieczoru/nocy ❤️❤️❤️

||Jak wychował mnie deszcz|| Rodzina Monet|| KOREKTA||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz