Rozdział 11.

2.5K 106 51
                                    

Pov: Lisa

Kolacja w restauracji okazała się nudna, ale na szczęście się skończyła i dość szybko o niej zapomniałam. W sumie nic dziwnego, bo odbyła się ponad tydzień temu. Częściej opuszczałam swój pokój, zazwyczaj by poczytać w bibliotece.
Jednak tym razem siedziałam w salonie, było zaskakująco cicho i żaden wielkolud mi nie przeszkadzał. Zatraciłam się w przepięknej historii o dziewczynie, która wraz ze swoim ojcem wyjechała na odległą wyspę, gdzie mężczyzna dostał nową pracę. Główna bohaterka wraca do siebie po traumie związanej ze śmiercią swojej mamy, po czasie poznaje trzy dziewczyny, z którymi się zaprzyjaźnia, a następnie przeżywają różne przygody.
Chcą uratować wyspę i resztę świata przed starożytnym potworem, uwięzionym w oceanie.

Nagle przeszkodził mi Shane, spoglądał na mnie, ale się nie odezwał. Bez słowa zabrał mi książkę, uprzednio wciskając zakładkę miedzi strony. Następnie pociągnął mnie za rękę, po chwili zorientowałam się, że ciągnął mnie do kuchni. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Po prostu jest dziwny, w sumie tak jak reszta.
W końcu zaczął rozmowę.

–Musimy przeprowadzić poważną rozmowę – zaczął. Serio? Powaga i on nie idą w parze. Ciekawe co takiego mu wpadło do głowy.– Może nikt nigdy nie przeprowadził z tobą takiej rozmowy– zaczął lekko zmieszany. Ta „poważna rozmowa” dobijała mnie psychicznie, a to przejawiało się zmęczeniem – Wiesz, w życiu...dochodzi do pewnego momentu, w którym... Ehhh– jąkał się, jego zakłopotanie było nawet zabawne.

W pewnym momencie Shane nie wytrzymał i zawołał Will'a. Ten był nie mniej zmieszany od poprzedniego, on też nie zabawił długo, bo zaciągnął mnie do gabinetu taty. Od ich zachowania można było dostać depresji i akurat z tym to nie żartuje.
W końcu siedziałam na kanapie obok ojca, z którym byliśmy do siebie zwróceni twarzami.

–Jak się czujesz, drogie dziecko?– zaczął rozmowę. Doceniałam to, że od razu nie poszedł z grubej rury i dał mi się trochę oswoić z perspektywą rozmowy.

–Dobrze– odpowiedziałam spokojnym głosem, na który się siliłam. Tata utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy, zapewne chcąc odczytać moje emocje.
Byłam zestresowana tą rozmową, bo domyślałam się, o czym miała być. Było to nic innego jak DORASTANIE. Perspektywa rozmawiania o tym z mężczyzną była uwłaczająca.

– Jak pewnie kojarzysz z biologii, w życiu każdego człowieka nadchodzi moment, w którym dużo się zmienia– kontynuował spokojnym głosem, jednak ja z każdym jego słowem byłam bardziej zawstydzona i zmieszana– Kobietą zaczynają rosnąć piersi, włosy na ciele, a u mężczyzn następuje mutacja głosu i rośnie... Co innego – Boże, proszę nie. Nie chcę tej rozmowy. W tej chwili chciałabym zapaść się pod ziemię lub rozpłynąć się w powietrzu.

– Tato...– chyba pierwszy raz użyłam tego określenia, nazwałam go tatą. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Spoglądałam na niego proszącym wzrokiem, on jednak to ignorował.

–Chciałbym więc, abyś powiedziała mi, gdy dostaniesz pierwszą miesiączkę– jego głos był dalej spokojny, ale ja spłonęłam rumieńcem. Było to spowodowane tą niezręczną rozmową.
Odpowiedziałam mu jedynie "Dobrze" i udałam się do pokoju.

Pov: Vincent

Ta rozmowa była bardzo ciężka, ale w głębi duszy byłem zadowolony, że nazwała mnie "Tatą". Nie spodziewałem się jednak, że będzie tak zakłopotana tą rozmową, ale wiem, że czeka nas jeszcze nie jedna rozmowa w tym stylu.

______________________________________
514 słów

Hejo, przepraszam za to, że tak dawno nie było rozdziału, ale mam trochę ciężki okres.
Miłego dnia/wieczoru/nocy ❤️

P.S Kto wie jaką książkę czytała Lisa?

||Jak wychował mnie deszcz|| Rodzina Monet|| KOREKTA||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz