6. Do Brysona

27 3 3
                                    

Drogi Brysonie,

To absurd nazywać Cię drogim, ale zaczynam tak każdy list. To niesprawiedliwe, że przez związek z tobą nabawiłam się wrogów. Naprawdę ludzi tak to obchodziło? I czy wiedziałeś, że Niles na mnie leci?

Nigdy nie odpowiesz, ale przynajmniej mi lepiej.

Zostawiam Ci wylew serca:

Nie pytam gdzie byłeś gdy serce me łaknęło bliskości

Pytam dlaczego Cię nie było choć mówiłeś o miłości

Nie pytam kogo ocierałeś wtedy łzy

Pytam dlaczego nie ocierałeś ich mi

Nie pytam komu malowałeś uśmiech na ustach

Pytam dlaczego twierdziłeś że ta obietnica nie jest pusta

Nie pytam o kłamstwa i spotkań unikanie

Pytam dlaczego mówiłeś do mnie Kochanie

Choć w głowie miałeś inną

O innej myślałeś

I właśnie w tej innej się zakochałeś





Złożyłam kartkę i miałam ją schować do zeszytu, ale w tym momencie do naszego stolika podeszła Avery i wyrwała mi ją z rąk.

Muszę zaznaczyć, że znajdowaliśmy się na stołówce.

— Oddaj — sięgnęłam ręką, ale się odsunęła, cały czas wertując tekst.

— To własność Callie, oddaj jej to — dołączyła się Mallory. Callum ściągnął z uszu słuchawki i spojrzał wrogo na Avery.

— O. Mój. Boże — Avery roześmiała się w głos. — Ludzie, słuchajcie!

— Avery, proszę cię — wstałam i próbowałam wyrwać jej kartkę, jednak bezskutecznie. Cały czas odpychała mnie ręką, a później jeszcze obok zjawiła się Brooke, która zamieniła się w ochroniarza swojej przyjaciółki.

Miałam ochotę się rozpłakać, kiedy zaczęła odczytywać na głos wszystko, co tam napisałam. Jeszcze bardziej było mi wstyd przez wzgląd na Brysona, który też tego słuchał.

Między tłumem przedarł się Leyton, a kiedy ogarnął, co jest grane i jaką mam minę, jednym ruchem przechwycił kartkę i mi ją oddał.

— Biedna, biedna, Callie... — Avery wydęła usta. Zabrałam torbę i ledwo znosząc spojrzenie każdego, wybiegłam ze stołówki. Po drodze uderzyłam nawet ramieniem Hezekiaha.

— Callie! — Mallory leciała za mną, przepraszając resztę braci Mandeville za dobijanie do nich.

— Boże, co za wstyd! — ukryłam twarz w dłoniach, siadając na schodach, które prowadziły do schowka w piwnicy.

— Niewiele osób to słyszało, nie martw się — położyła mi dłoń na ramieniu, a później obie usłyszałyśmy dźwięk powiadomień.

Wymieniłyśmy spojrzenie z obawą o najgorsze. Pociągnęłam nosem zapłakana i sprawdziłam, czy scenariusz, którego się obawiałam, właśnie się spełnił.

Owszem. Claire wszystko nagrała i wrzuciła na szkolną stronę, za którą była odpowiedzialna. Nie wiem, kto uznał, że powierzenie jej tej funkcji będzie dobrym pomysłem, ale w tym momencie chciałam zapaść się pod ziemię.

— Ten podpis... — jęknęła Mallory. — Odkrywamy szkolne talenty, #ShakespeareWNaszejSzkole. — zacytowała. — Cholera, zapomniałam rzeczy. Za chwilę wracam.

Listy donikądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz