30. Do Brooke

16 3 0
                                    

— Wszystko w porządku? — zapytał Hezekiah, kiedy dojechaliśmy pod szkołę. Poza tym, że była paskudna pogoda, martwiłam się jedną rzeczą. Miała na imię Malachi i nie odzywała się do mnie, odkąd ostatni raz się widzieliśmy. Potrząsnęłam głową i westchnęłam.

— Tak.

— Nie wyglądasz, ale nie będę wnikał. — wysiedliśmy. — Przyjdziesz na mecz? Dopingować ukochanego brata?

Wzniosłam oczy ku niebu, z którego chyba miał zacząć padać deszcz. Fallen Grove zawsze przegrywało swoje mecze, dlatego nie graliśmy później z nikim innym. To był pierwszy ważny mecz i doskonale o tym wiedziałam, ale nie miałam ochoty grzać trybun. Odpowiedziałam jednak:

— Oczywiście, wszyscy będziemy.

Nie miałam takiej pewności, ale uśmiech Heziego roztopił mi serce.

W oddali Leyton wskakiwał z deską na murek, żeby przywitać się z Mallory, a pozostali z braci Mandeville zerknęli w naszą stronę. Czy to był dobry moment, żeby porozmawiać z Kai'em? Spociły mi się dłonie z nerwów, ale musiałam wziąć się w garść. Ezra już przerzucał przez ramię torbę, w której pewnie miał rzeczy na trening i mecz.

— Lovett, czekaj — wołanie Brooke mnie zaskoczyło. — No czekaj, Jezu.

— Przecież czekam. — poleciłam bratu, żeby sobie poszedł. Chociaż i tak obserwował mnie czujnym okiem. — O co chodzi?

— Wypadło mi coś dzisiaj i nie mogę zostać na meczu. Chciałam zapytać, czy jesteś w stanie mnie zastąpić? — mrużyła oczy.

— Dlaczego prosisz mnie? Masz wiele innych osób, które mogłyby cię uratować.

— To czyn charytatywny. Są za to punkty, które mogą ci pomóc zniwelować te ujemne za twoje zwiewanie z lekcji.

— Wciąż nie rozumiem, dlaczego chcesz to oddać właśnie mi.

— Byłam dla ciebie okropna, przyznaję. Ja w ogóle jestem okropna, ale polubiłam Calluma. Na serio. Nie musimy się kochać, ale zależy mi na tym, żeby żyć w porządku z jego przyjaciółmi.

— To zaskakująco miłe z twojej strony, ale nie boisz się, co na to Avery? — założyłam ręce na krzyż.

— W porównaniu do Claire mam swój mózg. Nie potrzebuję, żeby ktoś mną kierował, a Avery nie przeżyje za mnie życia. Nie będę z czegoś rezygnowała tylko dlatego, że jej się to nie podoba. A jeśli każe mi wybierać, nie była warta mojego czasu. — uśmiechnęła się. Nawet nie wiedziałam, że ma taki ładny uśmiech, bo zawsze widywałam grymas na jej twarzy.

— Okay, więc co mam w ogóle na tym meczu robić?

— Nic takiego. Wymieniasz wodę, jeżeli się skończy i ręczniki. Za resztę są odpowiedzialne inne osoby.

Skinęłam głową, pożegnałam Brooke i weszłam do szkoły, bo nasza rozmowa najwyraźniej trochę zajęła. Było mi trochę przykro, że nie zdążyłam złapać Kai'a, ale z drugiej strony się cieszyłam. Fajnie było przełamać lody z Brooke. Wiedziałam także, że Callum poczuje się z tym lepiej.

* * *

Odkładałam skrzynkę z wodą, kiedy usłyszałam prychnięcie Avery. Spojrzała na mnie z góry, machnęła pomponem i odeszła. Westchnęłam zirytowana. Niesamowite, że ta dziewczyna nie odzywając się do mnie, wzbudzała we mnie takie pokłady złości.

Chłopcy ćwiczyli przed meczem na boisku i kolejnym irytującym punktem był gapiący się na mnie Bryson. Żeby jakoś poprawić sobie humor, spojrzałam w górę na trybuny i pomachałam przyjaciołom. Uśmiechnęłam się na widok Kai'a, który właśnie do nich dołączył. Nie spodziewałam się jego obecności na meczu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Listy donikądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz