— Wszystko w porządku? — zapytał Hezekiah, kiedy dojechaliśmy pod szkołę. Poza tym, że była paskudna pogoda, martwiłam się jedną rzeczą. Miała na imię Malachi i nie odzywała się do mnie, odkąd ostatni raz się widzieliśmy. Potrząsnęłam głową i westchnęłam.
— Tak.
— Nie wyglądasz, ale nie będę wnikał. — wysiedliśmy. — Przyjdziesz na mecz? Dopingować ukochanego brata?
Wzniosłam oczy ku niebu, z którego chyba miał zacząć padać deszcz. Fallen Grove zawsze przegrywało swoje mecze, dlatego nie graliśmy później z nikim innym. To był pierwszy ważny mecz i doskonale o tym wiedziałam, ale nie miałam ochoty grzać trybun. Odpowiedziałam jednak:
— Oczywiście, wszyscy będziemy.
Nie miałam takiej pewności, ale uśmiech Heziego roztopił mi serce.
W oddali Leyton wskakiwał z deską na murek, żeby przywitać się z Mallory, a pozostali z braci Mandeville zerknęli w naszą stronę. Czy to był dobry moment, żeby porozmawiać z Kai'em? Spociły mi się dłonie z nerwów, ale musiałam wziąć się w garść. Ezra już przerzucał przez ramię torbę, w której pewnie miał rzeczy na trening i mecz.
— Lovett, czekaj — wołanie Brooke mnie zaskoczyło. — No czekaj, Jezu.
— Przecież czekam. — poleciłam bratu, żeby sobie poszedł. Chociaż i tak obserwował mnie czujnym okiem. — O co chodzi?
— Wypadło mi coś dzisiaj i nie mogę zostać na meczu. Chciałam zapytać, czy jesteś w stanie mnie zastąpić? — mrużyła oczy.
— Dlaczego prosisz mnie? Masz wiele innych osób, które mogłyby cię uratować.
— To czyn charytatywny. Są za to punkty, które mogą ci pomóc zniwelować te ujemne za twoje zwiewanie z lekcji.
— Wciąż nie rozumiem, dlaczego chcesz to oddać właśnie mi.
— Byłam dla ciebie okropna, przyznaję. Ja w ogóle jestem okropna, ale polubiłam Calluma. Na serio. Nie musimy się kochać, ale zależy mi na tym, żeby żyć w porządku z jego przyjaciółmi.
— To zaskakująco miłe z twojej strony, ale nie boisz się, co na to Avery? — założyłam ręce na krzyż.
— W porównaniu do Claire mam swój mózg. Nie potrzebuję, żeby ktoś mną kierował, a Avery nie przeżyje za mnie życia. Nie będę z czegoś rezygnowała tylko dlatego, że jej się to nie podoba. A jeśli każe mi wybierać, nie była warta mojego czasu. — uśmiechnęła się. Nawet nie wiedziałam, że ma taki ładny uśmiech, bo zawsze widywałam grymas na jej twarzy.
— Okay, więc co mam w ogóle na tym meczu robić?
— Nic takiego. Wymieniasz wodę, jeżeli się skończy i ręczniki. Za resztę są odpowiedzialne inne osoby.
Skinęłam głową, pożegnałam Brooke i weszłam do szkoły, bo nasza rozmowa najwyraźniej trochę zajęła. Było mi trochę przykro, że nie zdążyłam złapać Kai'a, ale z drugiej strony się cieszyłam. Fajnie było przełamać lody z Brooke. Wiedziałam także, że Callum poczuje się z tym lepiej.
* * *
Odkładałam skrzynkę z wodą, kiedy usłyszałam prychnięcie Avery. Spojrzała na mnie z góry, machnęła pomponem i odeszła. Westchnęłam zirytowana. Niesamowite, że ta dziewczyna nie odzywając się do mnie, wzbudzała we mnie takie pokłady złości.
Chłopcy ćwiczyli przed meczem na boisku i kolejnym irytującym punktem był gapiący się na mnie Bryson. Żeby jakoś poprawić sobie humor, spojrzałam w górę na trybuny i pomachałam przyjaciołom. Uśmiechnęłam się na widok Kai'a, który właśnie do nich dołączył. Nie spodziewałam się jego obecności na meczu.
CZYTASZ
Listy donikąd
Teen FictionCalliope od śmierci swojej najlepszej przyjaciółki radzi sobie z problemami pisząc listy, które nigdy nie dotrą jednak do adresata. Jest zamkniętą dziewczyną, która uważa, że musi sobie radzić sama z każdą kłodą, którą rzuca jej świat - a jest ich m...