10. Do nikogo

25 3 4
                                    

Włóczyłam się w pobliżu rzeki od piątej rano, bo nie potrafiłam tej nocy zasnąć. Tacie wmówiłam, że idę pobiegać przed szkołą, a on zajęty wiecznie pracą łyknął to na raz.

Z mamą nie rozmawiałam od soboty. Nie miałam na to najmniejszej ochoty i ona chyba też nie.

Hezekiah smacznie spał, kiedy wychodziłam z domu. Doprowadzał mnie do szału, ale podczas snu wyglądał jak urocze stworzenie, które nigdy nie zrobi ci krzywdy. Tak naprawdę gdyby nie on, cały weekend miałabym zepsuty. Wyciągnął mnie na te kręgle, których tak się bałam i byłam mu za to wdzięczna.

Wczoraj wieczorem przyszli do nas Mandeville'owie, ale nie integrowałam się z nimi. Kai zajrzał do mojego pokoju i poinformował mnie, że rozmowa z Nilesem jest załatwiona, jednak nie chciałam poznawać szczegółów.

Cokolwiek powiedzieli mu Ezra i Kai, miało okazać się wybawieniem.

Z tym, że zostawał jeszcze Bryson i Avery, która do tej pory siedziała dziwnie cicho. Bałam się, że jak zaatakuje, to tak mocno, że nie wstanę z podłogi.

Westchnęłam ciężko i usiadłam na trawie, chociaż była mokra od porannej rosy. Miałam w planach zakryć plamę na spodniach bluzą, kiedy będę już szła do szkoły.

Wyjęłam zeszyt i pióro, a później stuknęłam nim dwa razy w kartki.

Wybierałam ścieżki, tak ich
mnóstwo i wiele

Jedne obierałam sama, innym razem szłam tam, gdzie przyjaciele

Często chciałam też zawrócić,
ale nie było odwrotu

Musiałam skakać,
gdy dochodziłam do płotu

Wspinałam się pod górki,
a nawet pod górę

Dylematy przy rozdrożach,
miałam wybrać które

Lekko się szło raczej rzadko,
a może i wcale

Często łzy lałam,
czasem było wspaniale

Natrafiałam na przeszkody,
rwące rzeki i ruchome piaski

Zdarzały się też mety
i na nich oklaski

A teraz stanęłam przed murem,
jakby uliczka ślepa

Nie zniszczy go wiatr,
co tylko lekko powiewa

Nie mogę się cofnąć,
ale nie wiem też co dalej

Chwytam się tylko
jakiejś nadziei małej

Nie dam rady go również przeskoczyć, czy jest jakaś dziura,
którą mogłam przeoczyć?

Nie mam w sobie tyle siły
aby go rozwalić

Usiadłam i czekam, tępo się patrząc

Może kiedyś sam runie, a może...

— Że istnieje tylko sama sobie mówię. — wyszeptałam i wyrwałam kartkę z zeszytu, aby złożyć w łódkę moje wypociny i puścić strumieniem rzeki.






* * *





Kiedy zamknęłam szafkę w szkole, z ulgą odkryłam, że jestem bezpieczna. Nikt na mnie nie naskoczył, nikt niczego ode mnie nie chciał i tylko Mallory machała do mnie z drugiego końca korytarza. Chciałam do niej podejść, ale wtedy Leyton zarzucił mi rękę na ramię i pęknął balonem z gumy tuż przy mojej twarzy.

Listy donikądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz