Zabawne, że siedząc na krzesełku przed gabinetem Marshalla, czułam się tak, jakbym to ja była winna. Z nerwów ciągle obgryzałam paznokcie, ruszałam nogą i zerkałam na drzwi z nadzieją, że Avery w końcu je otworzy.
Greg Marshall postanowił nas przesłuchać, dlatego na korytarzu był niezły tłok i żałowałam, że nie ma tam Mallory.
— Wyluzuj — szepnął do mnie Hezekiah. Mama też się denerwowała, bo nieustannie sprawdzała godzinę. Nadal miałam w głowie jej minę, kiedy odebrała telefon ze szkoły. Była okropnie zdenerwowana i z początku myślałam, że znów oberwie się mnie, ale nie skomentowała sytuacji. Kiedy Marshall wysłuchiwał mnie w jej obecności, również się nie odezwała.
Bolało mnie to, ale jeśli miałaby rzucać kolejnymi tekstami o tym, że Niles jest synem burmistrza, wolałam jej milczenie.
Jasemine uśmiechnęła się do mnie ciepło, kiedy napotkałam jej spojrzenie. Niestety również musiała się stawić ze względu na Ezrę. Zazdrościłam mu, bo prócz Jasemin, był z nim również jego tata.
Matka Claire siedziała zażenowana sytuacją, ale tak szczerze? Również Była ofiarą tego wszystkiego.
Brooke wyglądała, jakby nic jej się nie mogło stać, Niles nawet na mnie nie patrzył. Bryson ciągle wzdychał, ale nie odzywał się do Masona.
Marshall wreszcie wyłonił się z gabinetu, ale bez Avery.
— Zapraszam wszystkich, poza państwem Mandeville.
Podniosłam się z krzesła i wzięłam głęboki oddech. Chociaż aparycja Marshalla nie pozwalała traktować go poważnie, w tamtym momencie poczułam do niego jakiś dziwny respekt.
Avery siedziała z pewną miną, a jej rodzice nie wyglądali na zaniepokojonych. Marshall kazał nam się wszystkim rozsiąść, więc tak też zrobiliśmy.
— To, co się wydarzyło, nigdy nie powinno mieć miejsca. Jest to niewybaczalne zachowanie i osoby za to odpowiedzialne poniosą tego srogie konsekwencje — zaczął poważnym tonem, na co Brooke prychnęła. — Wasze słowa — tutaj spojrzał na każdego, poza mną i Hezekiahem. — a wasze czyny, tak paskudnie się różnią, że brak mi słów, aby jakoś to w ogóle skomentować.
— Niech pan nie przesadza, to są tylko dziecinne zatargi. — westchnął burmistrz Peterson.
— W Fallen Grove nie tolerujemy tyranii i znęcania się. Nawet, jeśli chodzi o pańskiego syna — syknął. — Zanim was wezwałem, mogliście chociaż ustalić spójną wersję, bo tylko się ośmieszyliście.
— Mówiłam prawdę. — wycedziła Avery.
— Doprawdy, panno Smith? Więc wyjaśnij mi proszę, jakim cudem opis Calliope, Hezekiaha, Ezry, Kai'a i Leytona Mandeville, oraz Calluma Cadrod, a nawet Brysona Lee, zgadzają się w każdym punkcie, a pozostałych są kompletnie różne?
Milczała.
— Tak myślałem — pokręcił głową z reprymendą. — Nagranie z tego przykrego zdarzenia również do mnie trafiło i teraz pani Lovett zobaczy na własne oczy, do czego dzieci pozostałych są zdolne. — odwrócił ekran w naszą stronę i puścił filmik, który nagrała Claire.
Odwróciłam wzrok. Nie chciałam na to patrzeć. Wystarczyło, że przeżyłam to na własnej skórze.
Kiedy nagranie dobiegło końca, a monitor wrócił na swoje miejsce, nikt się nie odezwał.
— Nie mają państwo nic do powiedzenia? Nadal uważają państwo, że to dziecinne zatargi? Calliope nic wam nie zrobiła, więc co to w ogóle ma znaczyć? — wskazał dłonią ekran. — Zresztą, na to nie ma usprawiedliwienia. Teraz przyjmiecie karę.
CZYTASZ
Listy donikąd
Teen FictionCalliope od śmierci swojej najlepszej przyjaciółki radzi sobie z problemami pisząc listy, które nigdy nie dotrą jednak do adresata. Jest zamkniętą dziewczyną, która uważa, że musi sobie radzić sama z każdą kłodą, którą rzuca jej świat - a jest ich m...