Obudziłam się późno, mimo tego, że nie miałam czego odsypiać. Bolała mnie głowa i cholernie chciało mi się pić, ale nie miałam prawa mieć kaca. Normalnie tego nie robię, ale musiałam sprawdzić, czy wszyscy żyją, więc dopadłam się do telefonu i sprawdziłam wszystkie wiadomości na grupowym czacie po kolei. Odetchnęłam z ulgą widząc, że każdy był w domu mniej więcej w tych samych godzinach. Kai również.
Później zerwałam się na równe nogi i wyszłam z pokoju.
— Hez? - zajrzałam do niego. — Hez! — w panice zbiegłam na dół. — Hezekiah!
— Woah, co się stało? — wyłonił się zza ściany kuchni. Wypuściłam powietrze z płuc i czule go objęłam.
— Przepraszam. Byłam idiotką. Egoistyczną idiotką i myślałam tylko o swoich uczuciach, mając gdzieś twoje. Przepraszam, wybacz. — Hezi odwzajemnił gest i pociągnął nosem. Poczułam się lekko, jakby wielki kamień spadł z mojego serca. On chyba też się tak poczuł, bo kurczowo zaciskał palce na moim ciele.
— Mam rozumieć, że się pogodziliście? — pytanie padło z ust mamy.
— Tak, chyba tak. — odparł mój brat, odsuwając się ode mnie. Musiałam otrzeć łzy, bo mimowolnie się uwolniły.
— To dobrze, bo popołudniu robimy grilla i fajnie by było, żebyście się dogadywali.
— Jakiego grilla? — rozmasowałam czoło. Tego nie było w planach, ale cóż. Moja matka zazwyczaj nie informowała o jakichkolwiek planach.
— A rozmawiałam wczoraj wieczorem z różnymi ludźmi, jak byliście na imprezie. Przyjdą Mandeville'owie, przyjdzie mama Calluma z Callumem i państwo Webster z Mallory — uśmiechnęła się promiennie. — Ogarnijcie się i pomóżcie. Hez ojcu, ty mi z mięsem i warzywami. — mama zniknęła w głębi domu, a ja wymieniłam spojrzenie z Hezim.
— Nie wiedziałem o tym, żeby nie było. — uniósł dłonie w geście obronnym.
— Nie sugeruję tego. Po prostu to dziwne. Myślisz, że reszta wie?
— Pewnie dowiedzą lub dowiedzieli się w podobny sposób. Zadzwonię do Calluma.
— A ja do Mal.
I jak się okazało, grillowanko było zupełnie spontanicznym pomysłem, na który po prostu wszyscy rodzice przystali.
Wzięłam się w garść i poszłam przygotować. Nie wiem tylko, dlaczego poświęciłam na to dużo więcej czasu i uwagi, niż zazwyczaj. Dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, żeby dobrze wyglądać?
* * *
Rodzice witali się z Mallory, jej tatą i Agathą, kiedy układałam na stole talerze. Widziałam też w oddali Calluma z mamą i wychodzącycg z domu Mandeville'ów. Tylko bez Kai'a. Może miał za chwilę dołączyć?
Hezekiah z hukiem postawił dzbanek z herbatą, więc na niego spojrzałam. Fakt, że wyglądał irytująco dobrze w białym, grubym golfie mnie przytłaczał. Nie musiał robić nic ze sobą, on tylko zakładał ciuchy i przypominał gościa z okładki magazynu. To nie było sprawiedliwe. Uśmiechnął się czarująco do gości, na co wywróciłam oczami.
— Co tu się odwala? — szepnęła Mall, nachylając się do mnie. W rękach trzymała szarlotkę.
— Pojęcia nie mam. — Jasemine mrugnęła do mnie, a później zza jej pleców wyleciał Leyton i natychmiast do nas podbiegł.
— Będę się obżerał burgerami.
— Niezwykle istotna informacja. — Mallory odłożyła ciasto na stół i poprawiła okulary. Wyglądała uroczo w ogrodniczkach założonych na brązowy sweter. W ogóle wszyscy wyglądali uroczo.
CZYTASZ
Listy donikąd
Teen FictionCalliope od śmierci swojej najlepszej przyjaciółki radzi sobie z problemami pisząc listy, które nigdy nie dotrą jednak do adresata. Jest zamkniętą dziewczyną, która uważa, że musi sobie radzić sama z każdą kłodą, którą rzuca jej świat - a jest ich m...