12. Do Mamy

30 3 4
                                    

- Ezra ma urodziny. - Hezekiah opadł na krzesło przede mną, kiedy rozkoszowałam się smakiem sałatki na szkolnej stołówce.

- W piątek, wiemy - potwierdziła Mallory. - Chcesz ukraść nam pomysły na prezent?

Zaśmiałam się krótko z miny mojego brata.

- Nie. Jestem świetny w dawaniu prezentów - odparł zirytowany. - Prawda, Callum?

- Mhm. - chłopak wpatrzony był w zeszyt z matematyki i zadania, które rozwiązywał od początku przerwy.

- Robimy imprezę. Wiecie, taką z pompą i dobrze by było, jakbyście przyszły. - uśmiechnął się do nas czarująco, a ja znów się zaśmiałam widząc, że Mallory wywraca oczami.

Była chyba jedyną dziewczyną odporną na jego urok, bo ja się nie liczyłam. W końcu byliśmy rodzeństwem.

- O czym gadacie?! - Leyton wydarł się tak głośno, że pół stołówki na nas spojrzało. - Urodzinach Ezry? Super, bo mam pomysł.

- Za chwilę, najpierw musimy przekonać Callie, żeby na nie przyszła.

- Dlaczego przekonać? - uniosłam brew. - Przecież to jego urodziny. Oczywiście, że przyjdę... czekaj, robicie je w Czerwonym Klonie, tak?

- Bingo! - Leyton uderzył w stolik.

- Cóż - przełknęłam ślinę. - Zobaczę, co da się zrobić.

- Woah - zdziwił się mój brat. - Woah, woah, woah. To jest coś. Dobra, teraz możemy posłuchać pomysłu Leytona.

- Podejrzewam, że będzie durny. - stwierdziła Mal.

- Wcale nie! Ezra kocha koszykówkę, moglibyśmy ogarnąć jakiś urodzinowy meczyk.

- No, durny - skwitowała. - Nie ma tam miejsca. Zawsze można zrobić tort w motywie.

- To już załatwione na oficjalne przyjęcie, na które, tak na marginesie, jesteśmy zaproszeni - Hezekiah spojrzał mi w oczy, a rzodkiewka stanęła mi w gardle. - Jak się skończy, zwijamy się na imprezę do Czerwonego Klonu.

- Współczuję - Mal poklepała mnie po ramieniu. - Będziesz musiała się przebierać na szybko.

- Ty też jesteś zaproszona. - powiedział Leyton z entuzjazmem, a oczy mojej przyjaciółki zrobiły tak szerokie, że parsknęłam śmiechem. - Nie patrz tak na mnie, to nie moja wina.

- To czyja?!

- Moja - oświadczył z triumfem Hezi. - Po prostu chciałem, żeby Callie miała tym razem wsparcie w kimś więcej, niż we mnie. Zresztą, Ezra powiedział, że sam chciał to zasugerować.

- Słodki Jezu... - westchnęła.

- Sorry, że się wtrącam, ale to trochę słabe w stosunku do Calluma. - zauważyłam, chociaż on niespecjalnie się tym przejmował.

- Callie, Callie... - Hez pokręcił głową. - Callum na liście gości był od początku.

- Dlaczego? - jęknął długo, a ja znów miałam ochotę zacząć się śmiać.

- Bo jesteśmy jedną paczką, mój drogi - Ezra pojawił się znikąd wraz z Kai'em i złapał Calluma za ramiona. - A ja nie wytrzymam bez przyjaciół wśród ciotek, wujków i tak dalej.

- Urodziny dla elity, podoba mi się. - żachnęła się Mallory. Zauważyłam, że usta Kai'a wykrzywiły się w uśmiechu na ten tekst, ale szybko to ukrył.

- Czy Jasemine może mnie posadzić z dala od mojej matki? - zapytałam, unosząc w górę widelec. - Nie chciałabym, żebyś na urodzinach doświadczył morderstwa z premedytacją.

Listy donikądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz