22. Do rodziny

23 2 0
                                    

Zobaczyłam światła, ale nie wiedziałam, skąd dochodzą. W komplentej ciszy wpatrywałam się w wyryty napis JANE AUDREY FISHER i datę jej narodzin oraz śmierci. Nie miałam już chyba czym płakać, bo łzy wydawały się suche.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami samochodu, a później czyjeś kroki. Miły i ciepły materiał opadł na moje ramiona i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że jestem człowiekiem.

— Callie, chodź do samochodu. — głos Kai'a sprawił, że wyrwałam się z tego letargu.

Przytrzymywał mnie ramieniem, kiedy podnosiłam się z ziemi. Nie puszczał mnie, cały czas dbając, żeby płaszcz ze mnie nie zleciał. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że Kai ma na sobie wyłącznie bluzę. Otworzył mi drzwi i wsadził do jeepa, a później szybko okrążył pojazd i zajął miejsce kierowcy.

W samochodzie było ciepło, Kai o to zadbał, ale i tak podkręcił ogrzewanie jeszcze bardziej. Nie ruszył, tylko westchnął długo.

— Nic ci nie jest? — pokręciłam głową. — Zawiozę cię do domu.

— Jeszcze nie, proszę — szepnęłam żałośnie. — Jak mnie znalazłeś i skąd wiedziałeś?

— Ezra do mnie zadzwonił, że poszłaś do toalety i nie wróciłaś. Szukali cię po balu, ale nie mogli znaleźć, więc wrócili do domu. Wszyscy cię szukają, Callie. Jasemine powiedziała mi, co się stało.

— A ona skąd wiedziała? — oblizałam usta. Czy Amanda naprawdę miała na tyle odwagi, aby im o tym powiedzieć?

— Mama Jane.

Skinęłam głową, tyle mi wystarczyło.

— Wiesz może, jak się czuje Hezekiah?

— Powiedział, że podejrzewał i nie jest zaskoczony, a priorytetem jesteś ty. Dam im znać, że jesteś bezpieczna. Nie wiem, czemu żadne z nich nie pomyślało o cmentarzu, dla mnie to było oczywiste. — pokręcił głową i wyjął telefon, żeby napisać wiadomości. Odłożył go na bok, a dźwięki wyciszył i nie zwracał uwagi na to, że zaczęli do niego wydzwaniać. — Nie wyobrażam sobie, co możesz teraz czuć.

— Sama nie jestem w stanie tego określić — przyznałam. — Nie wiem, Kai. Czuję, że nie mam więcej siły unieść miecza i walczyć. Mam ochotę się poddać.

— Poddać?

— Po co mam się starać w czymkolwiek, skoro życie rozczarowuje mnie na każdym kroku. Nie mam siły się starać o nic, skoro nie ma efektów. Jestem zmęczona, tak bardzo zmęczona.

Kai zwrócił ciało w moją stronę i zabrał moje dłonie, a następnie pozbył się z nich rękawiczek, które zdążyły się podrzeć. Gładził kciukami moją skórę, próbując rozgrzać moje zmarznięte palce.

— Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem kimś, kto ma prawo mówić ci, co robić i nie jestem dla ciebie tak bliski, jak na przykład Mallory, ale proszę, nie mów tak — spojrzał mi w oczy. — Zawsze jest warto, choćby dla krótkich chwil, małych radości. Nie zatracaj się w sobie, Calliope.

— Nie wiem, czy potrafię. — powiedziałam tak cicho, że bardziej przypominało to pisk.

— Potrafisz — zadeklarował, jakby był tego bardziej, niż pewien. — Nie zasługujesz na to, co cię spotyka. Ani trochę. — przesunął rękę na moją głowę i delikatnie przysunął do swojej piersi.

Pachniał jak niebo z gwiazdami i poranna leśna mgiełka. Co Kai musiał przejeść w swoim życiu, że tak łatwo przychodził mu spokój? Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek się denerwuje.

Minęła dłuższa chwila, zanim mnie puścił. Pochylił się nad moimi kolanami i sięgnął po pas, a później go zapiął. Ze swoim zrobił to samo.

Listy donikądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz