Rozdział I

107 7 12
                                    

Wiatr chłodny i ostry, niczym sam Gabriel Agreste - gdyby ktoś próbował opisać pogodę tamtego pamiętnego dnia to z pewnością odzwierciedlała ona charakter projektanta.
Jak zwykle oziębły i pełen elegancji wkroczył o poranku do kuchni, by zrobić sobie kawę. Zapowiadał się monotonny dzień. Jeden z tych pospolitych, które opierały się na pracy oraz na nieudanej walce z Biedronką i Czarnym Kotem. Gonitwa za miraculami, których tak pragnął ciągnęła się już od dłuższego czasu.

Z obojętnym wyrazem twarzy przekroczył próg kuchni i skierował się do blatu, na którym leżał ekspres do kawy. Włączył go i w tym momencie jego wzrok przykuła... Nathalie. Głową i ramionami oparta była na stole i wpatrywała się w jedno miejsce, którym akurat była ściana.
-Co Ty taka smutna jesteś? - Zagadnął tak jakby niespecjalnie go to obchodziło, a jednak widok jego asystentki w takim stanie nie wróżył nic dobrego, więc trochę się zmartwił, chociaż starał się tego nie okazywać. Zawsze był człowiekiem zamkniętym w swoim wewnętrznym świecie.
-Nieważne. Daj mi tylko pięć minut i będę gotowa do pracy. - wybełkotała coś na szybko.
-Ale mi nie chodzi o pracę. Mów co jest. - rozkazał stawiając przed nią jeden kubek kawy, a drugi przy miejscu na przeciwko, które po chwili sam zajął.
-O, po raz pierwszy w życiu zrobiłeś mi kawę... - odparła nieco sarkastycznie, wciąż nie zmieniając pozycji. Nagle do kuchni wszedł Adrien. Od razu co pierwsze rzuciło mu się w oczy to stan asystentki.
-Tato, co się z nią stało? - zapytał zaniepokojony.
-Ehh... sam chciałbym widzieć. No mów co się stało. - powtórzył popijając łyk kawy.
-No przecież mówię, że nic.
-Ale przecież widzę, że coś nie gra.
-Wszystko okej.
Wtedy Gabriel wstał z miejsca, okrążył na około stół i przystanął przy kobiecie.
-Ej, Nathalie, co się z Tobą dzieje, kochana? - spytał już łagodniej, głaskając ją po włosach. Z jej oczu mimowolnie zaczęły spływać łzy.
-Jeśli mi nie powiesz to nie będę wiedział jak Ci pomóc. - dodał po chwili ciszy.
-I tak mi nie pomożesz...
-No to chociaż zrobię co w mojej mocy. - to mówiąc przytulił ją od tyłu za plecy, oplatając jej brzuch rękami. Jednak kiedy i to nie pomogło, odsunął jej krzesło i sam podniósł ją do pozycji stojącej.
-Spójrz na mnie. - rzekł, lecz ona patrzyła ciągle w dół, bawiła się swoimi palcami.
-Boli Cię coś? - na to pytanie tylko pokręciła głową. - To może jesteś chora? Źle się czujesz?
-Miałam po prostu ciężką noc...
-Ale ja wciąż nie wiem dokładnie o co chodzi. - naciskał.
-A może ja nie chcę Ci mówić o co chodzi?! - krzyknęła i rozpłakała się nagle. - Może ja potrzebuję prywatności, a nie takich natrętnych pytań, na które nawet nie potrafię odpowiedzieć! - krzyknęła. Jednak po chwili zdała sobie sprawę, że nakrzyczała na własnego szefa i to nie byle jakiego. W końcu stał przed nią sam Gabriel Agreste. Od razu zakryła usta dłonią. - Ja... ja przepraszam... nie wiem co we mnie wstąpiło... - zaczęła się tłumaczyć. Lecz on okazał się bardziej wyrozumiały niż można się było tego po nim spodziewać. Natychmiast mocno ją przytulił, zapominając, że na to całe "przedstawienie" patrzy jego syn. Nathalie znów zaczęła łkać, teraz jednak tuląc się do niego jeszcze mocniej.
-Ciii spokojnie...
-Nieee... - kobieta wyrwała się z jego uścisku - Nie powinnam okazywać słabości. - zdecydowanym ruchem przetarła spływającą akurat po jej policzku łzę i skierowała się do wyjścia. Jednak on nie dał za wygraną. Pociągnął ją za rękę w geście zatrzymania jej.
-Ale to jest jak najbardziej normalne. Ciągle jesteś zamknięta w sobie, daj wreszcie upust swoim emocjom. - po tych słowach wrócili do poprzedniej pozycji. Kobieta znów znalazła się w jego objęciach i tym razem rozpłakała się na dobre. Mocno go trzymała, tak samo jak projektant ją. Potem mężczyzna nakazał synowi opuszczenie kuchni, w celu udania się do szkoły.
-A teraz idź się przebierz, ale w jakieś luźne ciuchy.
-A praca?
-Słyszałaś co powiedziałem.
Jak jej nakazał tak też uczyniła. Chwilę później stała już przy drzwiach do jego pokoju. On również przebrał się w coś wygodniejszego.
-Na poprawę nastoju, zapraszam Cię do mojej sypialni, abyśmy miło spędzili czas, grając w szachy. - powiedział, puszczając jej przy okazji oczko.

"Utracona nadzieja, miłość oraz... tajemnica" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz