Rozdział 4 - Majka

584 89 11
                                    

- On ma dziecko? - rano sama nie mogłam uwierzyć w swoje słowa.

Siedziałyśmy właśnie w salonie na rozłożonej kanapie, na której w nocy spałyśmy wszystkie razem, lecząc delikatnego kaca.

- Powtarzasz się - burknęła Ola.

- Nawet jeśli to co z tego? Dobrze, że się na niego nie wypiął, i jest odpowiedzialny, bo wnioskuję po zdjęciu na ekranie, że jest - dodała Aga.

- Nie go, tylko jej. To dziewczynka. Śliczna - sprostowałam.

- Go czyli dziecka - poprawiła ponownie Lenka. - Czekaj - zaczęła łączyć wątki - on wpadł ci w oko - stwierdziła.

- A wam nie? - zdziwiłam się - przecież on jest najprzystojniejszy z nich wszystkich. Wygląda jak Gianluca Ginoble.

- Że kto, kurwa? - zapytała Ola.

- Wygooglaj sobie włoski tercet Il Volo - doradziłam, na co ta od razu chwyciła za komórkę - Naseksowniejszy baryton na świecie - dodałam.

- O kurwa. Faktycznie - przyznała Aga zaglądają jej przez ramię.

- Ja tam wolałabym Kacpra. Blondyni są ładniejsi. Jak książę z bajki - rozmarzyła się Ola.

- Chyba, bajki dla dorosłych - zaśmiałam się.

- Tak, akt trzeci, który odbywa się za spuszczoną kurtyną - przytaknęła.

- A ja bym się brała za Kubusia. Lubię brunetów z wyraźniejszym zarostem - dodała Lena po chwili namysłu.

- Aga, został ci Adamek? Bierzesz? Też jest całkiem, całkiem - powiedziałam.

- Nawet bardzo całkiem, całkiem, ale ja nie wiem sama, czy czegoś chcę, chyba mam chłopaka - zmarszczyła nos.

- Żebyś za kilka dni nie lementowala jak moja babka, gdy kończy sezon w sanatorium - ostrzegłam.

- A co mówi?

- Ehh - westchnęłam teatralnie razem z Leną, która dobrze znała ten tekst - Turnus mija, a ja wciąż niczyja - zachichotałyśmy.

- Przestań, wiesz, że spotykam się z Krzyśkiem, nie zrobię mu tego, bo mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.

- Wiem, wiem. Żartujemy przecież. Boże on ma dziecko! - zakryłam twarz dłońmi.

- Przestań przeżywać - zwróciła mi uwagę Lenka - Przeżywasz jak mrówka okres. Słyszałaś, że jest wolny. Sam powiedział, że to jedyna kobieta w jego życiu, czy jakoś tak, więc na pewno jest wolny. A taki seksowny młody tatuś.....

- O której idziemy na plażę? - przerwałam jej.

- A co? Już cię ciągnie do pana ratownika? - zadrwiła Ola.

- Tylko pytam, jakie mamy plany.

- Teraz idę na taras, o tej godzinie mamy tu cień. Odpoczniemy, zjemy obiad i możemy iść.

I poszłyśmy. Po siedemnastej, bo dopiero wtedy wróciły nam siły. Rozłozyłyśmy się na ręcznikach z dala od brzegu, żeby mieć dobry widok na budkę ratowników. Podziwiałam te naprężone mięśnie i opalone ciała. Zauważyłam, że Franek miał na łydce tatuaż. Korciło mnie, żeby sprawdzić co to za wzór.

- Jessu. Zaraz pożresz go wzrokiem - usłyszałam głos Olki.

Odwróciłam się i spojrzałam na nią z nad okularów.

- Jak chcesz być dyskretna, to zasłoń oczy i odwróć czasem głowę w inną stronę - poradziła. - A najlepiej to chodź pograć w siatkę, akurat jest wolne boisko - wstała.

Pan Ratownik Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz