Clarissa
Trzymałam Scoobiego na rękach, kiedy Ethan próbował uporać się z kluczem do mieszkania. Obok nas stały moje dwie walizki i sportowa torba chłopaka. Byłam w szoku, że brunet zmieścił wszystko w jedną torbę, ale to ja mogłam mieć wszystkiego zbyt dużo. Nie wspominając już o tym, że reszta moich drobiazgów miała zostać doręczona pocztą na przestrzeni następnych kilku tygodni. Uwielbiam kurierów w Detroit.
Kiedy zamek w końcu ustąpił, a drzwi się otworzyły, poczułam nieprzyjemny zapach. Ze zmarszczonymi brwiami minęłam Davisa. Od razu po przekroczeniu progu mieszkania, odłożyłam psa na ziemię. Wystarczyła jednak sekunda, abym tego pożałowała. W mieszkaniu, które od zawsze wyglądało perfekcyjnie, czysto i niczym nienaruszone, panował chaos i smród. Moje usta uchyliły się mimowolnie.
— O kurwa mać. — wydukał chłopak zza moich pleców, czego nie skomentowałam. Jego reakcja była idealna. Nic dodać nic ująć.
Jak w transie przyglądałam się porozrzucanym ubraniom w holu, mnóstwie naczyń leżących na komodzie, dywanowi, który był zupełnie pozwijany. Zaczynałam wierzyć, że przeszło tutaj jakieś tornado. Nie zastanawiając się dłużej, weszłam w głąb mieszkania. Instynktownie skierowałam się do swojego pokoju, który okazał się w jeszcze gorszym stanie. Na środku pomieszczenia leżały odłamki szkła. Otwarte szafki, wszystkie przeszukane, łóżko pozostawione przez kogoś w zupełnym nieładzie. Boże, mój ojciec nie mógł tutaj mieszkać! To zaczynało być niedorzeczne.
Odetchnęłam głęboko. Oglądałam cały bajzel, jakim było mieszkanie, słysząc sarczyste klnięcie chłopaka w innych częściach mieszkania. Schowałam twarz w dłoniach, odliczając do dziesięciu. Musiałam się uspokoić. Nie mogłam wybuchnąć, bo zniszczyłabym wszystko co było wokół mnie. Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć..
Zanim skończyłam odliczać, usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. W trybie ekspresowym, odwróciłam się i wybiegłam z pokoju. Zaniepokojona obserwowałam zupełnie schlaną blondynkę, która właśnie ściągała buty w holu. Musiała oprzeć się o ścianę, aby nie paść na ziemię. Alkohol było czuć w obrębie trzech pieprzonych metrów. Dziewczyna niespecjalnie sobie radziła ze ściągnięciem kurtki i odwieszeniem jej. Kątem oka zobaczyłam jak Ethan wychodzi cicho z salonu, również przypatrując się sytuacji. Widziałam, że był spięty. W tym samym czasie usłyszeliśmy czkawkę blondynki i jej głośne westchnięcie. Obydwoje przenieśliśmy na nią wzrok.
— Kim wy, kurwa, jesteście i jak weszliście do mojego mieszkania? — zapytała, co chwilę czkając, a moje ręce opadły wzdłuż ciała. Jej mieszkania?
— Hola, hola, koleżanko. — odezwał się pierwszy brunet, widząc jak z trudem opanowuję wybuch złości. — Jakie 'twoje' mieszkanie? — spytał, na co ona zdziwiła się, jakby chłopak pytał o najgłupszą rzecz na tym świecie.
— Moje mieszkanie, ponieważ za nie płacę, przystojniaku. — odpowiedziała zawadiacko, przestępując z nogi na nogę ledwo utrzymując równowagę, a ja przestałam się hamować.
— To mieszkanie nie jest twoje. — oświadczyłam zdenerwowana. — Wedle prawa ja jestem właścicielką i nie wiem kto Ci je wynajął, ale gorzko tego pożałuje. A ty, ślicznotko, masz pierdolone dwadzieścia minut, aby wziąć swój burdel i wyjść z tego mieszkania. — warknęłam, wskazując na nią palcem. Ona chyba nadal nie wiedziała co się do niej mówi. — Zrozumiałaś? — podniosłam głos, na co się ocknęła.
![](https://img.wattpad.com/cover/313450052-288-k322933.jpg)
CZYTASZ
Angelic Fury
Подростковая литератураDRUGA CZĘŚĆ DYLOGII FURII ,,Płacz stał się codziennością, a maska pewności ukazuje najbardziej zakłamaną twarz." Pełne słońce Los Angeles, zaćmiewa mrokiem na znak niebezpieczeństwa. Farbowana blondynka sprowadza kłopoty na siebie i całe miasto, ki...