Rozdział szósty.

394 22 8
                                    

   Clarissa

       Robiło się już jasno, kiedy Connor opowiadał jedną ze śmiesznych historii swojego marnego dzieciństwa. Tak je nazwał. Nie lubił go wspominać, ale uznał, że dla mnie zrobi wyjątek. Było to miłe. Naprawdę bardzo miłe. Szczerze nie spodziewałam się, że razem z blondynem znajdziemy tyle wspólnych tematów. Okazało się, że jest ich naprawdę mnóstwo. Spędziłam na ruinach z chłopakiem parę godzin, które mogłam uznać za naprawdę udane. Wymienialiśmy między sobą dobre wspomnienia, żarty, a nawet dzielił się ze mną swoimi najbliższymi planami na przyszłość. 

      Zaskoczyłam się, kiedy bez owijania w bawełnę, powiedział mi o chęci opuszczenia tego pokurwionego świata. Kiedy zapytałam jakie ma powody tego, wyjaśnił, że odkąd w tym siedzi stracił prawie wszystkich swoich bliskich i cały czas jest na czyimś celowniku. Po tych słowach pojawiła się cisza. Nie była ona niekomfortowa. Należała zdecydowanie do tych, w których miło spędzało się czas. Był to nasz moment na przemyślenie wszystkich słów jakie dzisiaj padły. Nie uważałam, że powiedziałam coś nieodpowiedniego. Moje zaufanie do blondyna obok mnie było zadziwiająco wysokie. Wiedziałam, że on miał podobnie. 

      Po kilku następnych minutach ciszę przerwał dźwięk budzika Stevens'a. Zmarszczyłam brwi i posłałam mu rozbawiony wzrok. Wyjął telefon z kieszeni czarnych rurek i wyłączył alarm. Wyczuł, że na niego patrzę i również na mnie spojrzał. Myślałam, że po prostu gdzieś się śpieszy, ale kiedy zobaczyłam godzinę na jego telefonie, spoważniałam. 

— O tej godzinie miałem się budzić z cudownego snu, blondi. — oznajmił, a ja posłałam mu kuksańca w żebro. Nazwał mnie już tak któryś raz tego dnia, co zaczynało mnie irytować. Czułam się wtedy głupsza. Nie oszukujmy się, ale blondynki od zawsze uważane były za głupie. Nawet te farbowane. Ten tylko zaśmiał się z mojej reakcji i rozmasował obolałe miejsce. Wzrok jakim na mnie spojrzał, wywołał dreszcz na moim ciele. 

       Było w tym jednym głupim spojrzeniu coś, przez co nie potrafiłam oderwać wzroku. Zainteresowanie, rozbawienie, czułość czy coś jeszcze? Wszystkie te emocje tworzyły coś elektryzująco cudownego. Dopiero wtedy zauważyłam jak dokładnie wygląda kolor oczu chłopaka. Były jasno niebieskie, jak ocean. Gdy jednak się śmiał, a w kącikach pojawiały się tak zwane kurze łapki, przybierały delikatnie szarawy odcień. Niczym zabrudzony ocean. Sama zdziwiłam się, gdy to analizowałam. Jednak kiedy zauważyłam jedną bardzo ważną rzecz zrozumiałam. Oczy Connora były zupełnym przeciwieństwem od tych Ethan'a, które zawsze wyglądały niczym piękna i pełna życia łąka. Być może dlatego tak bardzo je lubiłam, bo w głębi serca kojarzyły mi się właśnie z nim. 

      W momencie kiedy przypomniałam sobie o brunecie, który tak bardzo namieszał w moim życiu, uśmiech znikł z moich warg, tak szybko jak się pojawił. Nie mogłam już patrzeć w oczy chłopaka naprzeciw. Odwróciłam więc wzrok w zupełnie innym kierunku. Odchrząknęłam i podrapałam się po karku. Poczułam bardzo mocny ucisk w sercu na samo wspomnienie. Wszystkich dobrych chwil i tych złych, kiedy poświęcałam masę czasu na zagubienie się w oczach rajdowca. Blondwłosy obok mnie szybko zobaczył zmianę w moim zachowaniu. Zmarszczył brwi i koniuszkiem palca wskazującego zaczepnie wbił się w moje ramię. Syknęłam, ponieważ mnie to zabolało. Jednak niekomfortowe uczucie szybko znikło, a ja posłałam chłopakowi złowieszcze spojrzenie spod zmrużonych oczu. Ten nie wiadomo dlaczego prychnął śmiechem. Zmarszczyłam brwi.

— Wyglądasz właśnie jak mała dziewczynka, której zabrano lizaka. — zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam. Wyobraziłam sobie wtedy jak mogłam wyglądać i sama wybuchłam głośnym rechotem. Nie dziwiłam się Connor'owi, że się ze mnie śmiał. Taki widok, aż sam się prosił. Dopiero gdy się uspokoiłam zdałam sobie sprawę jaki był cel zaczepki chłopaka. Chciał poprawić mi humor. 

Angelic FuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz