Księga I Ogień, Rozdział X - Cena obowiązku

14 4 0
                                    

Każdy kolejny dzień na morzu Aische przyjmowała z ulgą. Drewniana konstrukcja statku była doskonałą wymówką, by unikać przywoływania płomieni i Kazu nie naciskał na nią. Rozkazał jednak, aby codziennie trenowała sztuki walk wykorzystywane w magii ognia.

Kapłanka chętnie stosowała się do tego polecenia. Codziennie rano trenowała z Kazu, a popołudniami z Wen Taiem, co również było pomysłem księcia.

Tai od początku spodziewał się po niej wiele. Do tej pory widział ją w walce zaledwie dwa razy, podczas pojedynku z admirałem, który przegrała, a potem podczas starcia na statku, kiedy to był bardziej zajęty ratowaniem życia księciu, niż podziwianiem techniki innych. Zapamiętał jednak, że dziewczyna była nieprzeciętnie szybka i zwinna, a do tego nie bała się niekonwencjonalnych rozwiązań.

Tak więc ustawił jej poprzeczkę wysoko, a mimo to przeskoczyła ją bez trudu. Jej ruchy były szybkie i precyzyjne, refleks niezawodny, a równowaga niezachwiana. Jednak tym, co naprawdę wzbudziło jego podejrzenia, była łatwość, z jaką przychodziło jej zapamiętywanie nowych sekwencji. Ani razu nie poprosiła go, by zaprezentował jej coś po raz drugi. Ani razu też się nie pomyliła.

— To nie jest pierwszy raz, jak się tego uczysz, prawda? — zapytał ją po skończonym treningu.

Dziewczyna zdławiła irytację w zarodku. Rozmowa z chłopakiem wciąż przychodziła jej z trudem i musiała strzec się na każdym kroku, aby nie okazać swojej niechęci. Mimo to, uparcie trwała w postanowieniu, że już nigdy więcej nie ściągnie na siebie hańby, nie okazując należnego szacunku kuzynowi księcia.

— W klasztorze wszystkie adeptki uczą się sztuk walki, a także technik tkania ognia — odpowiedziała spokojnie i rzeczowo, unikając grząskiego gruntu osobistych doświadczeń.

Wen Tai zmarszczył brwi.

— I uczyły cię dalej, nawet gdy wszystko wskazywało na to, że nie jesteś magiem?

Taki scenariusz wydał mu się szczególnie okrutny. Przecież nawet jako dziewczynka musiała wiedzieć, czego od niej oczekiwano. Nawet jeśli nie do końca to rozumiała. Zastanawiał się, czy zmuszano ją do trenowania z młodymi magami. Nie potrafić tkać ognia to jedno. Całe mnóstwo obywateli nie miało daru, a mimo to prowadziło szczęśliwe życia, niejednokrotnie piastując ważne stanowiska. Ale nie potrafić tkać ognia, wciąż przebywając w towarzystwie magów, na każdym kroku przypominających jej, że jest niewystarczająca...

— Reguły to reguły — ucięła, nieudolnie maskując irytację.

Wen Tai nie miał zamiaru wytykać jej nieuprzejmości. Czuł, że jej złość nie jest motywowana niechęcią do niego, a przynajmniej nie tylko tym. Wiedział, że pociągnął za bolesną strunę.

Zrezygnował z dalszych pytań, choć jedno z nich zostało z nim na dłużej.

Rodzina Taia, tak jak wszystkie wielkie rody, kultywowała tradycyjne, przekazywane z pokolenia na pokolenie techniki tkania ognia oraz sztuk walk. Wen Tai wciąż pamiętał, jak ojciec uczył go sekwencji Lotu Żurawia i Szarży Smoka, choć oba były raczej efektownym widowiskiem bliższym tańcu, niż czymś, co nadawało się do wykorzystania w walce.

Z Zakonem Wieszczek sprawa miała się inaczej. Wszyscy wiedzieli, że i one posiadają swoje tradycje, jednak strzegły ich tajemnicy pilnie jak źrenicy oka. Przez stulecia techniki te obrosły niemałą sławą, miały być bowiem potężne i śmiertelnie skuteczne.

Nie potrafił spojrzeć na Aische bez zastanowienia, czy tajemnice te zostały odkryte przed małą kapłanką?

***

Avatar - Złodziejka magiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz