XII 👑

708 28 0
                                    

Kolejne dni i kolejne zadania, papiery, spotkania. Louis w końcu skończył swoją złudną robotę i otrzymał kilka dni spokoju. To był idealny czas, aby jeszcze raz porozmawiać z Anne, później z swoją mamą, Gemmą i na końcu z Harrym. Chciał mieć czyste sumienie i mieć pewność, że z nikim z zamku nie ma negatywnych relacji... nie licząc oczywiście Edwarda. 

- Harry? - powiedział, wchodząc do jego gabinetu.

Wyczuł zapach omegi, więc wyglądało na to, że ta była w pomieszczeniu. Po taż kolejny przeleciał pokój wzrokiem, jednak bez skutku. Odsunął się od drzwi i po prostu udał się w stronę małej kanapy, prawdopodobnie młodszy gdzieś poszedł, więc zdecydował się za nim poczekać. Zrobił to, usiadł wygodnie i zaczął rozglądając się po pokoju, zanurzając się przyjemnym i łagodnym zapachu omegi. Zapach Harrego od momentu połączenia był naprawdę cudowny oraz delikatny, no i oczywiście przyciągający.

Chwilę później po pomieszczeniu rozniosło się skrzypienie drzwi, to przyciągnęło wzrok alfy na nie. Od razu pomyślał, że to Harry i miał rację. Stanął w drzwiach, w dłoniach miał kilka kartek papieru, a na głowie zauważył niebieską bandamę, omega wspominała, że ma w planach takową sprowadzić. Chciał zapuścić włosy, a teraźniejsza grzywka, którą teraz posiadał była dosyć uciążliwa, tym bardziej przy pracy w papierach.

- Szukałem cię - powiedział, uśmiechając się w stronę alfy. - Byłem akurat w toalecie i od razu poszedłem po listy, które do nas przyszły. Otworzyłem go i zaraz ci pokażę. Przed chwilką byłem u ciebie, ale cię nie było.

- A ja przyszedłem do ciebie, bo stwierdziłem, że moja alfa nie daje mi spokoju. Cieszę się, że cię widzę - uśmiechnął się, od razu wstając z kanapy i kierując się w kierunku, w którym szedł Harry. - Dobrze się czujesz? - zapytał nagle, przez co młodszy odwrócił się.

- W sensie? No znaczy... tak. Normalne, czyli jak zawsze - wzruszył ramionami, siadając. - Chodź obok mnie, mamy ważny list do przeczytania.

- A tak jasne, już do ciebie idę - zmieszał się, spoglądając niepewnie na młodszego. - Jaki list? - zapytał, stając się ukryć swoje emocje.

Jego alfa była niespokojna.

- Ten jest od mieszkańców - powiadomił. Poprawił się na fotelu i przeleciał list wzrokiem. - Jest to prośba o rozbudowę sierocińca - spojrzał na niego z łagodnym uśmieszkiem.

- Pierwsza prośba od naszego panowania - oddał uśmiech, chcąc położyć dłoń na jego udzie. Wstrzymał się, ale dla bezpieczeństwa tego nie zrobił. - To zadanie Luny?

- To nasze wspólne zadanie - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - To nasza wspólna decyzja, Lou.

- Chcemy ją wypełnić?

- Oczywiście - pokiwał głową, czując jak duma rozpycha się po jego ciele. - Dostałem również od Nialla wykres naszego majątku - dodał, przekazując kartkę alfie. - Możemy sobie pozwolić nawet, aby dać im trochę więcej niż prosili.

- Szczeniaki potrzebują więcej miejsca i zabawek, więc zgadzam się z tobą - pokiwał głową, spoglądając na deklarację. - Musimy załatwić ekipę, która to wykona... opłacić ją i znaleźć miejsce dla mieszkańców sierocińca na czas rozbudowy.

- Nie potrzebujemy szukać miejsca. Nie doczytałeś, że chcieliby dodać nowy budynek - pokazał palcem na odpowiednie zadanie, a Louis przyznał mu rację. - Czyli ekipa, opłata za nią i pieniądze na nowe ubrania, zabawki i rzeczy potrzebne do życia codziennego?

- Na to wygląda - pokiwał głową, a następnie odłożył na bok zbędne materiały i zabrał w dłoń dwa pióra i kałamarz. - W takim razie chciałbyś to podpisać?

Coronation → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz