XL 👑

554 22 5
                                    

Przytulił się do Jay i wstał. Musiał odświeżyć swój umysł, potrzebował rozmowy z inną osobą niż jego mama. Po tym poczuł jak wielki ciężar spada z jego serca, w końcu ochłonął i rozwiązał wiele nierozstrzygniętych myśli. Cieszył się, że zrobił to akurat w wigilię. Pożegnał się z nią i wyszedł. O szczeniaki był spokojny, Louis bawił się z nimi w ich sypialni, a on mógł wyjść i zająć się sobą. Zdecydowanie na to zasłużył, mimo że urodziny obchodził jego mąż. Omegi potrzebowały więcej relaksu i spokoju, bo to głównie one zajmowały się czasem niespornymi szczeniakami.

Nie mógł się doczekać, bo miała być to ich pierwsza wigilia ze wszystkimi. W ich zamku byli wszyscy. Rodzina Louisa, Gemma z rodziną swojego męża, nawet rodzice Nialla (chociaż to było normalnością), ale również i Zayna, a dodatkowo ich mała Thira i Wilhelm.

Wiedział, że będą to niezapomniane święta.

Poprawił swoją koszulę w lusterku, a następnie udał się do części Nialla i Zayna. Dobrze wiedział, że jego blondyn będzie sam. Malik miał udać się do Louisa i pomóc mu z szczeniakami. Co dwie alfy to nie jedna, śmiał się Niall. Coś w tym było, Louis czasem nawet nie potrafił poradzić sobie z Wilhelm, który nie chciał założyć kapci.

Wszedł bez pukania i od razu zauażył czytającego Nialla, który leżał na kanapie. Śmieszny widok, ale z drugiej strony całkowicie normalny. To był cały Niall, który mógł leniuchować cały czas.

- Cześć! - krzyknął, strasząc swojego doradce. - Jakbyś widział swoją minę!

- No cześć - mruknął, podnosząc się. - Wykorzystujesz to?

- Tak - puścił mu oczko, kierując się w stronę kanapy. - Cieszysz się, że dzisiaj jest wigilia?

- Kocham święta, więc tak. Właśnie czytam świąteczną książkę! - uniósł w górę czytaną lekturę. - Jest niezła i ciekawa - uśmiechnął się pod nosem. - A ty jak się czujesz?

- Znakomicie. Jestem szczęśliwy i już nie mogę się doczekać.

- I mówi to ten sam Harry co prawie rok temu? - spojrzał na niego z góry, śmiejąc się. Młodszy na to ochoczo pokiwał głową. - Niewierzę.

- To uwierz - zaśmiał się głośno.

- Świetna rada, Tomlinson.

Harry aż poczuł dumę i kolejną falę powodu do śmiechu. Humor w ostatnich dniach nieźle dopysywał. Był z tego dumny i napawdę cieszył się, że nikt ani nic nie rujnowało go. Po czasie tez zrozumiał, że wcześniejsze humory w ciąży były spowodowane Edwardem.

Chwilę później Niall wstał i odłożył książkę do bibloteczki. Podszedł do kolejnej szafy i wyciągnął z niej naprawdę spory prezent, a przy tym uśmiechał się tak, jakby zobaczył kilka sztabek złota.

- Z racji, że są święta, a tak szczerze... nie chce mi się czekać do wieczora - zaśmiał się, podchodząc do Luny. - To jest dla was prezent, dokładnie dla całej waszej rodzinki - wystawił pakunek przed siebie.

- O matko! Dziękuje, Niall. Jest ogromny.

- Postarałem się - stanął dumnie, śmiejąc się. - Otwórz go!

Nie protestował, bo ciekawość zaczęła zżerać go od środka. Wyciągnął wszystko od razu, bo w torbie głównie znajdowąły sie rzeczy metarałowe. Wyciągnął i zobaczył, że każdy materiał zlał się z sobą... to jeszcze bardziej go zaciekawiło.

- Oto piżamki dla każdego z was - zaśmiał się z wielkim uśmiechem, patrząc na reakcję Harrego.

- Są śliczne, naprawdę. Urocze, świąteczne piżamki! - jego zielone oczy zabłyszczały, a usta zamieniły się w banana. - Dziękuje, przyjacielu. Jesteś najlepszy, wiesz?

Coronation → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz