XXX 👑

394 21 0
                                    

Siedemnaste urodziny Harrego przyszły szybciej niż myśleli. Czas w ostatnim czasie biegł może nawet i za szybko. Pomijając już ciągłe zmęczenie, stres i masę obowiązków, które miał Louis. To zaczynało ich przerastać, starszy starał się lecieć na trzy frondy. Próbował ogarnąć obowiązki króla, część obowiązków Luny oraz proces adopcji Wilhelma, która miała być prezentem dla młodszego.

Oczywiście zaczęli intensywnie rozmawiać o całej adopcji i doszli do wniosku, że Wilhelm musi naleźć się w zamku. To otworzyło drzwi do niespodzianki od Louisa, który cieszył się z podjętej decyzji. Zaczął naprawdę często odwiedzać małą alfę i nie potrafił jej odpuścić, a serce i rozum podpowiadało, że to oni są jego prawdziwym domem.

Dawał młodszemu małe znaki, rozmawiali z personelem i załatwiali pierwsze formalności. Krokiem pierwszym było przekazanie małemu o jego prawdziwym pochodzeniu, drugim krokiem było zbliżenie się do niego i poznanie go, a trzecim już sama adopcja.

- Synku? - zatrzymała go lekko zestresowana Anne. - Dobrze się czujesz? Bardzo marnie wyglądasz i bardzo mnie to niepokoi.

- Jest dobrze, jestem zmęczony i chyba chciałbym już się pozbyć tego wielkiego brzucha - uśmiechnął się lekko. Nie kłamał, bo miał dobry humor, oczywiście oprócz zmęczenia. - Nie musisz się o nic martwić, wszystkie znaki i obstawy przekazuje Louisowi.

- Jesteś moim małym synkiem i będę się o ciebie martwić aż do rozwiązania. Wiesz, że nie mogę w nocy spać? Cały czas się boję, że jeśli zasnę to nagle się zacznie, a mnie nie będzie przy tobie.

- Z każdym dniem mój brzuch opada, ale jeszcze nic nie wskazuje na rozwiązanie. Cora mówi, że do dwóch lub trzech tygodni... możesz spać spokoje. Aczkolwiek jeśli coś się zacznie to poproszę Louisa, aby cię obudził - zachichotał się, jego humor faktycznie dopisywał i nawet nie czuł żadnych obaw, tez nie miał ochoty jej martwić.

- Lekko mnie uspokoiłeś - odetchnęła z ulgą, jednak ciągle czuła swoje nerwy. - Masz na sobie koszulę Louisa - zauważyła, uśmiechając się.

- Jego jedyna tak wielka, że mogę bez problemu się w niej wmieść - zaśmiał się, poprawiając materiał na sobie. - Obawiam się, że będę gniazdować. Robiłaś to? - zmienił nagle temat.

- Szczerze... powiem ci, że tylko przy pierwszej ciąży. Edward był naprawdę dużym szczeniakiem i był alfą, a przy tobie i Gemmie nawet przez myśl mi to nie przeszło - zrobiła zdzwioną minę, przypominając sobie niektóre fakty. - Moja wnuczka to raczej będzie malutka, tak przynajmniej sądzę po twoim brzuszku.

- Przecież jest ogromny! Nie widzę swoich stóp i nie mogę robić połowy rzeczy i ty mówisz, że on jest malutki?

- W porównaniu do tych, które ja miałam to jest mały - zaśmiała się, wywracając oczyma. - Nie będę cię już zatrzymywać, bo słyszałam, że idziesz do Zayna i Nialla.

- Właśnie to robiłem - dołączył do śmiechu, jednak nadal patrzył na nią z wielką pogardą.

On był słoniem i czuł się jak wielki balon, który miał w każdej chwili pęknąć.

Ta jeszcze go przytuliła i z uśmiechem pożegnała. Wtedy ten został sam i ze spokojem mógł pójść do przyjaciół. Louis znowu go zostawił, ale przynajmniej podarował mu swoją koszulę pełną jego zapachu. To wszystko wyrównało. Było mu trochę przykro, bo nie powiedział mu gdzie znowu idzie. Jego przyjęcie urodzinowe było zaplanowane dopiero na wieczór, więc nie bał się, że jego alfa nie zdąży, jednak osobiście wolał, aby była z nim, przytuliła go i przeniosła go w świat beztroskiego życia.

Aczkolwiek przynajmniej został zaproszony go jego ulubionej pary. Niall naprawdę był zakochany w Zaynie i dopiero teraz mogli powiedzieć, że są w tym samym wieku i mają przeznaczonych w prawie identycznym wieku, bo Malik w styczniu skończył dwadzieścia jeden lat.

Coronation → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz