- Idę na cmentarz do taty. Zostaw mnie w spokoju. Nie! Wszyscy zostawcie mnie w spokoju! - krzyknął, a jego nogi diametralnie przyśpieszyły.
Bardzo dobrze znał powód swojego zniknięcia. Nie obchodził go Louis, mama czy ktokolwiek z zamku. To był tylko i wyłącznie jego problem. Załamał się i naraził siebie, alfę, królestwo i podwładnych. Był skończony w oczach kilku ważny dla niego osób.
Wybiegł z zamku cały zalany w łazach. Nie wiedział co miał z sobą zrobić, jego dłonie dygotały, tak samo jak nogi. Policzki były pokryte ciężkimi łzami, a na sercu czuł potężny ciężar. Czuł się potwornie, wpadł nawet w wielką histerię.
Dodatkowo szedł na cmentarz pierwszy raz od pogrzebu ojca. Jego serce nie mogło być bardziej złamana niż w tamtej chwili. Był sam, był bezradny i miał dosyć świata, władzy, królestwa i poddanych. To było dla niego za dużo.
Przeszedł przez wielką bramę, a jego policzki ponownie zalazły się łzami. Nie mógł oddychać, a jak oddychał to ciężko i tak, że dławił się łzami. Chciał tam pójść dlatego nawet się nie zatrzymał, był zdeterminowany oraz chciał z nim porozmawiać.
Sam na sam.
Pociągnął nosem i podszedł do wielkiego grobowca. Przeczytał w myślał tabliczkę na nim, a oczy ponownie zaszkliły się. Sapnął bezradnie i usiadł na pobliskiej ławce. Ponownie wlepił wzrok na grób i popłakał się jeszcze głośniej.
- Tato. T-tato, gdybyś żył, nic takiego by tutaj się nie wydarzyło. Ja sobie nie poradzę, ja nie potrafię. Ja nie chcę. Ja chcę, abyś żył, bo ja tego wszystkiego nie chce. Chce powrotu do mojego beztroskiego dzieciństwa. Przez twoją ś-śmierć musiałem dorosnąć tak szybko jak nikt nie dorasta, brakuje mi ciebie. Gdybyś żył wszystko byłoby po staremu, nie poznałbym Lou chociaż... k-kocham go. Co to zmienia? Ja nie dam rady. Tato ja nie dam rady! - płakał tak głośno jak nigdy dotąd, nawet na pogrzebie tak mocno nie płakał.
Później chwilę patrzył na tablicę, nadal czując gorzkie łzy na policzkach, a później jego wzrok przeniósł się na mniejszy nagrobek. Ten też odebrał mu większą pewność siebie, popłakał się jeszcze bardziej, a ścisk w gardle był nie do podrobienia.
Łzy same leciały mu z oczu, warga kołatała się, a ręce drżały... jak całe ciało.
Wbił dokładniej wzrok z mały grób, a w myślał przeczytał to co było napisane na niewielkiej tabliczce.
„Clarissa Styles"
A tuż pod spodem.
„Nasza mała Luna na zawsze zostanie w serach rodziny królewskiej i podwładnych"
Zamarł na chwilę, jednak wzrok ciągle był skierowany na tabliczkę, która łamała mu serce za każdym razem, kiedy ją czytał i tak było już od sześciu lat. Chwilę później uświadomił sobie jedno.
- Teraz miałabyś dwadzieścia lat. Miałabyś tyle lat co Lou... - wyszeptał, jednak jego szept wymieszał się w łzami. - J-ja tak bardzo nie chce doświadczyć takiego c-cierpienia jak ty...
Znowu się rozpłakał. To była jego trauma, którą zapoczątkowała śmierć Clarissy. Miał tylko dziesięć lat i już musiał doświadczyć tak bolesnego wydarzenia, które dla niego było być tylko Pikusiem. Był osobom trzecią, a nie samą poszkodowaną. Jego trauma z przyjściem Louisa powiększyła się jeszcze bardziej.
Louis nie znał prawdy.
I nie mógł się o niej dowiedzieć.
Jakby dowiedział się prawdy wyrzuciłby Edwarda z stada, a on... on go kochał, bo był jego bratem. Kiedyś mówił coś innego, a teraz nie chciał tego zrobić.
CZYTASZ
Coronation → larry
FanfictionKsiąże Harry miał świadomość, że prędzej czy później zostanie oddany obcej alfie, za którą będzie musiał wyjść, połączyć się i wspólnie z nią rządzić królestwem. Nie sądził jednak, że te bardzo poważne i odpowiedzialne zadanie nastąpi tak szybko, ja...