Tuż nad ranem po całym zamku rozbiegł się przeraźliwy płacz niemowlęcia, pomieszany z płaczem Luny. To były jedne z najcięższych godzien w życiu Harrego, wypełnione bólem, płaczem i wielkim zmęczeniem.
Te godziny nie były lepsze dla Louisa. Stres o własną omegę go pokonał. Kiedy młodszy poinformował go o swoich bolesnych dolegliwościach spanikował, a kiedy Cora potwierdziła, że to czas rozwiązania... zemdlał.
Aczkolwiek w ostatnich godzinach przez cały czas dzielnie stał i starał się jak najbardziej mu pomóc. Dopiero, kiedy usłyszał wielki płacz, odczuł jak wielki ciężar spada z jego serca. Udało się, wszystko skończyło się dobrze i bezpiecznie.
Harry był wykończony do takiego stopnia, że od razu po tym jak malutka, która faktycznie okazała się małą i uroczą omegą, została zabrana na podstawowe badania... zasnął z spływającymi łzami po policzkach.
- Udało się, Hazz - wyszeptał Louis, trzymając jego dłoń i spoglądając na śpiącego. - Dałeś radę. Jestem z ciebie naprawdę dumny... mamy córeczkę.
Po tym też w jego oczach zakręciły się łzy. To było niesamowite uczucie i nawet już ignorował swoje zmęczenie. Emocje nadal w jego ciele były ogromne, ale dla niego liczyło się samopoczucie Harrego.
- Daj mu odpocząć, to nie było takie łatwe zadanie - usłyszał zza pleców głos Cory. - Teraz musi zregenerować siły, spisał się na medal.
- To prawda, Cora. Jestem z niego bardzo dumny, a tym bardziej wdzięczny - uśmiechnął się z łazami w oczach, a później spojrzał na młodszego. - Zasługuje na naprawdę dużą ilość odpoczynku.
- Niech śpi do póki malutka nie będzie potrzebować pokarmu - pokiwała głową, podchodząc kilka kroków bliżej.
- Jestem cholernie dumny, kocham cię - wyszeptał po raz kolejny Louis, a następnie delikatnie ucałował jego policzek, który był pokryty łzami. - Wypłakał chyba wszystkie łzy, ten widok bardzo łamał mi serce.
- Nie dziwię ci się. Bałam się, że będzie przechodzić poród tak samo jak Clarissa... to były najcięższe godziny w moim całym życiu. Ta mała dziewczyna nie powinna tak cierpieć.
- To prawda, może nie znałem jej osobiście, ale... to jest straszne - westchnął, wstając z małego krzesełka, zostawiając Harrego samego. - Niech odpoczywa, a ja mógłbym zobaczyć moją córkę?
- Zawsze to rodzice mają prawo do spotkania się z własnymi szczeniakami - uśmiechnęła się Cora. - Powinna mieć jeszcze przeprowadzane wszystkie badania, więc na spokojnie. Poczekasz jeszcze chwilkę?
- Nie ma sprawy. Pójdę napić się wody, to było naprawdę stresujące doświadczenie.
- I pomyśl, że to nie ostatnie - zażartowała, rozśmieszając króla.
- Nie nakręcaj mnie na więcej szczeniaków. To w przyszłości, jak Harry skończy osiemnastkę. Teraz wystarczy mi malutka, a zapewne jeszcze w tym roku Wilhelm - zaśmiał się, kiwając głową. - Zaraz do ciebie przyjdę.
- Będę czekać w swoim gabinecie. Zaraz tutaj kogoś wyślę, musimy ciągle monitorować stan Harrego... jednak wiedz, że z nim wszystko jest dobrze. Mówiłam, że jest silną omegą.
Louis po tym z bólem serca opuścił salę. Wyszedł na korytarz i popłakał się ze szczęścia. On naprawdę został ojcem, a z jego omegą jest wszystko w porządku. To był dla niego sen, nie potrafił w to uwierzyć.
On miał córeczkę.
Zszedł na dół, gdzie zastał zestresowaną Anne, która była obecna na sali, jednak w połowie musiała wyjść. Dla niej to też był ogromny stres. Louis od razu powiedział jej, że jest wszystko dobrze. Przytulił się do niej i po prostu zaczął szlochać, no cóż... nie każdy alfa potrafi trzymać emocje w sobie. Louis przeważnie potrafił, ale nie te dotyczące jego rodziny, którą kochał na zabój.
CZYTASZ
Coronation → larry
FanfictionKsiąże Harry miał świadomość, że prędzej czy później zostanie oddany obcej alfie, za którą będzie musiał wyjść, połączyć się i wspólnie z nią rządzić królestwem. Nie sądził jednak, że te bardzo poważne i odpowiedzialne zadanie nastąpi tak szybko, ja...