Nadszedł styczeń, a narodziny ich córeczki zbliżamy się wielkimi krokami, Harry był już naprawdę wysoko w ciąży przez co Louis wyręczał go we wszystkim. Przynosił mu wszystko, robił za niego, a nawet sam proponował pomoc w kąpieli czy ubraniu się. Harry był mu wdzięczny, jednak powtarzał mu, że ciąża to nie choroba i czasem potrafi się sobą zająć.
W dodatku Louisa zjadały myśli o Wilhelmie, myślał o nim, może nawet zbyt dużo. Czasami nie potrafił skupić się na pracy, a miał jej dwa razy więcej niż zazwyczaj. Chciał też nieco wyręczyć Anne. To ona pomagała młodszemu w jego obowiązkach, czasami zabierała wszystkie jego obowiązki. Sama chciała pomagać, widząc jak Harry czuje się podczas końcówki ciąży.
Louis nie mógł usiedzieć w miejscu, chwile wcześniej wrócił od Harrego. Pomógł mu chwilkę z niektórymi papierami i połowę z nich zabrał sobie, a drugą zabrała Anne. W głowie miał szał, zaczynając od samopoczucia Harrego, który upierał się o dalszą pracę, a on i starsza Styles nie mieli prawa głosu. Jak omega chciała, tak musiało być. Dodatkowo myśli o Wilhelmie ponownie weszły mu do głowy, ale tym razem stały się bardziej uciążliwe, głośne i przytłaczające. Do takiego momentu, że w pewniej chwili walnął pięścią w stół, wylewając z kałamarza atrament. Oparł się łokciami o stół, w pewniej chwili złapał się za koniuszek nosa i pokręcił głową.
Gwałtownie wstał i olał wylany atrament na jednym z dokumentów, nogi same pociągnęły go do wyjścia, zabierając po drodze z krzesła płaszcz. Zamknął drzwi z trzaskiem i podszedł do Harrego informując go, że wychodzi, oczywiście też nie zapomniał o pocałunku.
Wyszedł z zamku i przeraził się ilością śniegu przed nim. Od razu poprosił strażników, aby przekazali i wydali rozkaz odpowiednim osobom od odśnieżania. Wolał być przezorny i poprosił jeszcze o usunięcie śniegu z miasta. Sądził, że jeśli nie było odśnieżone przy zamku to tam też nie będzie i miał szczerą rację. Ulice były zasypane białym puchem, a mieszkańcy sami pchali się na ulice, niektórzy też prosili go o pomoc lub zlecenie usunięcia. Wszystkim łagodnie i miło wytłumaczył i przeprosił za wielkie opóźnienia i lenistwo.
Nogi same zapadały mu się w śniegu, ale to nie zatrzymało go, aby udać się do sierocińca. Było mu trochę źle, że musiał zostać Harrego tylko z Anne. Coraz częściej obawiał się go zostawać samego, bo musiał na przykład spotkać się z mieszkańcami albo został poproszony o odwiedziny. Jego omega była młoda i sama Cora powiedziała im, że poród może wystąpić nieco szybciej, jednak zaznaczyła, że każdy organizm i każda omega jest inna, więc nie daje im stu procentowej pewności.
W tym tygodniu jego obawy zaczęły narastać, podczas wizyty u Cory zauważyła, że brzuch Harrego zaczyna opadać. To właśnie miał cały czas na sumieniu, cały czas myślał o młodszym i niepotrzebnie się stresował, w końcu brunet był w dobrych rękach.
Czuł się źle, że musiał zostawiać swoją omegę, jednak Wilhelm. W grudniu razem byli tylko dwa razy, a w styczniu Harry poszedł tylko raz, stwierdził, że woli już sobie odpuścić i poczekać do narodzin. Louis oczywiście poparł ten pomysł, jednak zaznaczył, że zawsze razem mogą pójść.
- Chciałbym zobaczyć się z Wilhelmem - powiedział od razu po tym jak wszedł. Bawialnia była pusta, oprócz jednej z opiekunek. - Wyjątkowo ja sam - dodał.
- Chodzi królowi o Petera? - zapytała, a ten miał ochotę wywrócić oczyma. Nadal nie przyzwyczaił się do tego tytułu, jednak powstrzymał się i tylko pokiwał głową. - Jest w swoim pokoju jak reszta szczeniaków. Zaprowadzić?
- Jeśli to nie problem to poproszę.
Pokiwała głową i wstała, pokazując ręką w stronę wyjścia. Louis od razu odwrócił się i pozwolił jej prowadzić. Sam ledwo co znał rozkład sierocińca.
CZYTASZ
Coronation → larry
FanfictionKsiąże Harry miał świadomość, że prędzej czy później zostanie oddany obcej alfie, za którą będzie musiał wyjść, połączyć się i wspólnie z nią rządzić królestwem. Nie sądził jednak, że te bardzo poważne i odpowiedzialne zadanie nastąpi tak szybko, ja...