XXVIII 👑

421 22 0
                                    

Wigilia, a z nią urodziny Louisa. Nie musieli martwić się o prezenty, w święta liczył się czas z rodziną, a nie drogie prezenty. Dodatkowo mogli się wyspać, to był dla nich dzień wolny, co ogromnie cieszyło Harrego. Ich córeczka w nocy dała im naprawdę duży wycisk, tak duży, że młodszy aż się popłakał. Był zmęczony, wykończony podrożą, a malutka kopała jakby co najmniej był workiem treningowym.

Wstali przed południem, Louis chciał dać odpocząć Harremu po ciężkiej nocy. Było mu go bardzo żal, widział jego ból w oczach i wielkie przemęczenie. Czuł się winny, bo to on tak załatwił młodą omegę i był za nią jak i za szczeniaka odpowiedzialny, jednak te przygnębiające uczucie uciekło z wielkim uśmiechem Harrego, leżącego tuż obok niego.

- Wszystkiego najlepszego, Lou - powiedział z wielkim uśmiechem, przesuwając się w stronę Louisa. - Kocham cię.

- Dziękuje, kocham cię również - oddał uśmiech, a później młodszy złączył ich usta. - Wyspałeś się?

- Gdybyśmy musieli wstać rano to zapewne umierałbym, ale jest naprawdę dobrze. Pomijając to, że nadal czuje te mocne kopniaki - po koniec wywrócił oczyma, śmiejąc się. - Nie wiem co jej odbiło, że stwierdziła, że akurat dzień przed wigilią urządzi sobie trening!

- Pewnie nudzi jej się w brzuszku - stwierdził, zanurzając dłoń pod kołdrę, aby go poszukać.

- Niech siedzi tam jak najdłużej, jednak chyba boję się porodu - wtedy też humor Harrego zniknął. - Staram się o nim nie myśleć, ale te niedobre skurcze mi o nim przypominają. Może one wcale nie są jakieś mocne, ale-

- Słucham!?

Patrzył na Harrego wielkimi oczyma. Młodszy za to poczuł, jak czerwienieje na twarzy, a brzuchu pojawiły się motylki. Louis patrzył na niego przez kilka dobrych minut, przez co Harry palił się ze wstydu. Nie chciał, aby alfa o nich wiedziała. Pierwszy skurcz dostał podczas jazdy na Secret'cie, zestresował się  i od razu poszedł z tym do Cory, która poinformowała mu czym one faktycznie  są. Wiedział, że zapewne starszy od razu zacznie panikować, dlatego już wolał cierpieć w ciszy i starać się ich nie pokazywać.

- Czyli dobrze zauważyłem, że jeden ten rzekomy bardzo mocny kopniak, przez którego później się popłakałeś to tak naprawdę skurcz - przesunął się jeszcze bliżej, prawie łącząc ich czoła. - Wiesz, że to bardzo poważna rzecz i powinieneś mnie o tym informować.

- Nie chciałem cię stresować - westchnął, przewracając się na drugi bok. - Teraz jest dobrze, są rzadkie i do wytrzymania.

- Jednak i tak proszę od razu mi mówić o nich, dobrze?

- Zapamiętam - w międzyczasie spojrzał na zegarek. - Chyba musimy już wstawać. Dochodzi dwunasta.

- Najwyższa pora - zaśmiał się, wyskakując z łóżka.

Pomógł młodszemu wstać i mogli zacząć się ogarniać do kolacji wigilijnej. Pierwszy do łazienki poszedł Louis, Harry został w pokoju i zaczął obserwować padający śnieg za oknem. Miał ochotę na niego wyjść i trochę się pobawić, nadal w środku był szalonym szesnastolatkiem. Szybko znudziła mu się ta czynność i zaczął rozglądać się po pokoju, a wzrok zatrzymał się na srebrnym medalu, który Louis przywiózł z Walii.

Zaczął się do niego uśmiechać, a później usłyszał skrzypienie drzwi. Szybko się opanował i spojrzał na Louisa, który zaczął się śmiać. To mu się nie spodobało. Wystawił mu język, a później szybko wstał i nieco stracił równowagę, a starszy znalazł się przy nim z prędkością światła i uratował go przed upadkiem na łóżko. Po podziękowaniu sam poszedł ogarnąć się do łazienki, jednak on został tam dwa razy dłużej. Musiał dobrze uczesać włosy i umyć twarz, a dodatku miał ochotę pomalować paznokcie nowym lakierem, który podarował mu Louis.

Coronation → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz