XXXIV 👑

322 22 3
                                    

Spacerował po królewskim parku, przez cały czas obserwując swoją córeczkę, która obserwowała wszystko swoimi zielonymi oczkami. Z dnia na dzień coraz bardziej go przypominała, Louis miał rację.

Thira będzie damską wersją Harrego.

Spacerując tak dużo z nią rozmawiał i tłumaczył jej wiele, chociaż miał świadomość, że mała nie rozumie większości, jak niecałości słów, które wypowiadał. Jak dużo mówił tak dużo myślał, myślał między innymi o swoim życiu, o swoim mężu, jednak większość myśli przejmował Wilhelm, za którym naprawdę tęsknił.

Tęsknił za nim, ale chyba nie miał ochoty jeszcze opuszczać zamku, a tym bardziej bez małej Thiry, którą nadal się nie nacieszył.

- Luno! - przeraził się, bo głos nie brzmiał ani trochę przyjaźnie. - Luno!

W tamtej chwili od razu odwrócił się, zasłaniając plecami wózek z małą omegą. Odruch obrony, który dostawał zawsze, kiedy wyczuł jakieś niebezpieczeństwo.

- Coś się stało? Wyglądasz na bardzo przerażoną - ciężko przełknął ślinę, patrząc na kobietę z podobnym przerażeniem.

- L-louis, a-atak, k-król... do zamku szybko! - wyjąkała, chwytając Harrego za ramię, który w ostatniej chwili chwycił wózek.

- Słucham?! - krzyknął, starając się wyjść na prostą, ale nie było łatwo.

Louis. Atak, o co jej chodziło?

Od razu po jego ciele przeleciał zimny dreszcz, a emocje zaczęły szaleć, a w dodatku... Thira zaczęła płakać. W zamku zaleźli się kilka chwil później, Harry od razu zabrał niemowlę na ręce, a wózek został przed wejściem.

A w zamku wielka panika.

Jeszcze 0d porodu w ogóle nie biegał, nie miał na to ochoty i chęci. Teraz nie miał wyjścia. Nie panował nad sobą, robił wszystko chaotycznie. Był sam. Kobieta, która przed chwilą do niego przybiegła nagle zniknęła, ale on się nie poddał. Starał się trzymać emocje na wodzy, ale płacz jego córeczki, łamało mu serce. Nie miał czasu na jej uspokojenie, mimo iż cały czas ją bujał i trzymał na piersi. Spanikował, a w dodatku nie wiedział nic.

- Gdzie mój mąż?! - krzyknął zmachany, widząc strażników przed biurem alfy.

- Niech Luna się uspokoi-

- Łatwo mówić, trudno zrobić! Gdzie mój mąż?! - dopytał, głośniej. Przymknął swoje oczy i głośno westchnął. - Co się dzieje? W całym zamku panuje panika... co się stało!?

- Dla twojego bezpieczeństwa i dla bezpieczeństwa księżniczki Thiry, prosimy o udanie się do pokoju - powiedział łagodnie, wyższy z strażników.

- Podziękuję, chce do mojego męża-

- Król Louis odbywa ważną rozmowę - poinformował bezdusznie ten mniejszy.

- O co tutaj chodzi!? - ponownie krzyknął, czując już łzy w oczach.

- Szanowna, Luno. Polecamy uspokoić szczeniaka, król Louis zapewne po niej przyjdzie i wszystko Lunie wytłumaczy.

- Z wami to nic nie da się załatwić ani dowiedzieć! - tupnął nogą i ich ominął. - Odejść - mruknął głośno, podchodząc do drzwi sypialni.

Nagle usłyszał odgłos zbrój, uśmiechnął się pod nosem i wszedł do sypialni. Tam uśmiech zniknął, a na policzkach pojawiły się łzy. O co chodziło? Gdzie był Niall, Zayn czy jego mama? Gdzie byli wszyscy? Miał wrażenie, że w zamku jest sam.

Położył malutką Thirę na łóżku i spojrzał w jej również szklane oczka. Płakali razem, jakby byli rodzeństwem. To go trochę roześmiało, ale po tym spojrzał na zegarek. Godzina karmienia. Nie musiał się nad niczym zastanawiać, musiał najpierw nakarmić swojego szczeniaka.

Coronation → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz