XIV. Sukienka, którą on wybrał.

109 13 3
                                    

twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

– Czy naprawdę nie mogłam tu przyjechać sama? – rzuciłam, ładując się na siedzenie pasażera w jego czarnym samochodzie – Przecież jest jasno i jesteśmy daleko od domu.

– Nie. Powiedziałem już coś na ten temat – odparł pewnie, po czym przeskanował mnie od góry do dołu – Jak wrażenia? Wyglądasz jakoś tak... Niewzruszenie.

Bo doprowadzałam się do logicznego stanu w łazience przez ostatnich dziesięć minut.

Bryce zerwał mnie dziś łóżka niewiele po godzinie ósmej rano, oznajmiając mi, że mamy przed sobą naprawdę ważny dzień, a zaplanowanych już wydarzeń nie da się odłożyć w czasie. I choć tej nocy nie zmrużyłam oka nawet na chwilę, strasznie ciężko było mi się wygramolić z łóżka w przeznaczonej mi sypialni – poczułam cholernie wielką różnicę pomiędzy najtańszym materacem, a niesamowicie wygodnym, zasłanym satyną łóżkiem.

Po odwiezieniu Emmeline do rodziców Bryce'a, pojechaliśmy pod moją kamienicę, gdzie oznajmił mi, że mam piętnaście minut na ogarnięcie się i doprowadzenie do użytku, ponieważ umówił mi na dziś pierwszą wizytę u nowej pani psycholog. Godzina terapii pokrywała się z moimi nieco uelastycznionymi godzinami pracy, więc nawet nie próbowałam się wykręcać. W głębi duszy byłam tego naprawdę ciekawa. Chciałam spróbować.

Całkiem dobrze. Psycholog wydaje się strasznie miła, ale zastanawiały mnie niektóre pytania, którymi rzucała – skwitowałam, gdy na myśl powróciły mi dygresje o najgłębszych, względnie nieistotnych elementach relacji moich rodziców – Powiedziała mi, że będę na terapii dostawać jakieś zadania. Dziś nawet dała mi już jedno.

– To dobrze, wiesz? Pomoże ci to szybciej dojść do siebie – odparł, uśmiechając się pokrzepiająco – Czy jesteś zajęta dziś wieczorem?

– Zależy co stoi za tym pytaniem.

– Nie stoi za nim nic złego, Nessa – zaśmiał się krótko, a gdy stanęliśmy na światłach, złapał ze mną kontakt wzrokowy – Wieczorem będzie u mnie kilka osób i chciałbym, żebyś poznała je w nieco milszych okolicznościach, niż dotychczas. Wiesz Trevor, Oliver...

– Nie brzmi to, jak obowiązek służbowy, Bryce.

– Ale nim jest. To sytuacja znacznie luźniejsza, niż jakakolwiek gala czy wernisaż, a zatem mniej stresująca. Musisz nauczyć się przebywania w mojej obecności na jakichkolwiek imprezach. Na dodatek powinnaś się oswoić z pojawianiem się w moim towarzystwie wśród ludzi – wyrecytował, specjalnie przybierając dość oficjalną manierę w głosie. – Moi znajomi wiedzą, że to szopka, ale niewiele to zmienia. Wciąż jest to dobra okazja do oswojenia się z byciem na świeczniku.

– Wiesz, że nie jestem zbyt imprezową osobą, no nie? – Wzruszyłam ramionami, nieco kłopocząc się przy doborze słów.

– Powiedziałem to raz, ale najwidoczniej muszę powtórzyć: to jest polecenie służbowe, Nessa. Mam prawo uważać, że po zbiegu kilku stresujących sytuacji należy ci się chwila wytchnienia i ode stresowania, ale nie muszę tego tak tytułować. Mogę jednak nazwać to poleceniem służbowym i przeszkoleniem do pracy.

– Każdą najdrobniejszą rzecz będziesz nazywał przeszkoleniem do pracy?

– Być może.

– A co, jeśli nie chcę tam iść? Czy mam w ogóle jakieś prawa jako pracownik?

– Oczywiście, że masz. Nie zależy mi na tym na tyle mocno, by cię do czegokolwiek zmuszać.

Dawka ŚmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz