XXI. Intencjonalne dewiacje.

101 13 5
                                    

twitter: @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

Najbardziej na świecie byłam ciekawa tego, jak Bryce wyjaśni fakt, iż kompletnie poza godzinami pracy, jak i z dala od palącego spojrzenia natrętnego audytorium, zdecydował się mnie pocałować. Niestety nie było dane mi się tego dowiedzieć, ponieważ niewiele po tym, jak się od siebie odsunęliśmy, pijana Hope zaciągnęła mnie do łazienki, w której spędziła nad muszlą klozetową kolejną godzinę. Nie miałam serca zostawiać jej samej, więc osobiste dywagacje zdecydowałam się zostawić na jakikolwiek inny dzień lub chociaż porę dnia. Choć ciekawość zżerała mnie od środka.

Na tym zakończyła się właściwie cała impreza– gdy wypełzłyśmy na korytarz, większości gości już nie było. Bryce był widocznie znudzony wywodami siedzącego obok Olivera, który kompletnie nie tracił werwy pomimo wielu ciętych odzywek lecących zarówno ze strony Trevora, jak i samego Addamsa.

– Chciałabym już wrócić do domu – szepnęłam, gdy brunet zwrócił ku mnie spojrzenie – Rozładował mi się telefon, więc nie mam jak zamówić taksówki. Mógłbyś?

– Mógłbym – westchnął, unosząc się z kanapy z ulgą wymalowaną na twarzy.

– Wybacz, Oliver, że się wcięłam – zachichotałam, spostrzegłszy jego karykaturalne oburzenie – Zaraz oddam ci koleżkę.

– Już ci, kurwa, wierzę – burknął, na co moje policzki boleśnie zapiekły.

Następne trzy minuty spędziliśmy w dość niekomfortowej ciszy; wykorzystałam ją na znalezienie wszystkich moich rzeczy, jak i upewnienie się, że Hope poczuła się już lepiej i niczego ode mnie nie potrzebowała. Non stop czułam na sobie jednak świdrujące spojrzenie Trevora, którego lewy kącik ust podejrzanie unosił się do góry za każdym razem, gdy nasze spojrzenia się przecięły. Na milion procent widział to, co stało się godzinę temu.

– Taksówka będzie za pięć minut, także musimy już wychodzić – poinformował Bryce, narzucając na plecy swoją czarną, puchową kurtkę – A ty idź już kurwa, spać, doktorku.

Blondyn jedynie zmierzył go spojrzeniem tego samego kalibru, co Trevor mnie, po czym uśmiechnął się do siebie i zdecydował odprowadzić nas do drzwi. Naprędce pożegnałam się z garstką pozostałych gości, po czym zbiegłam schodami za rozpływającym się niczym cień Addamsem.

– Nie musiałeś przecież wychodzić razem ze mną – zagadnęłam, przystając obok niego – Wystarczyło, żebyś zamówił mi taksówkę.

– Błagam cię, przede wszystkim, ta taksówka to była ściema, bo przecież przyjechałem tu autem. Zgodziłem się i nagadałem, że wrócę razem z tobą, bo chciałem już wyjść, a to był dobry pretekst. Nie lubię ucinać Oliverowi wywodów, ale czasem muszę to w sprytny sposób robić.

– Czyli mam rozumieć, że odwieziesz mnie teraz do domu?

– Mogę cię odwieźć do twojego domu, mogę do mojego. Decyzja leży po twojej stronie – rzucił, nim odpalił trzymanego między wargami papierosa. – Pragnę tylko zaznaczyć, że będziesz musiała się zajmować Elly mniej więcej od siódmej rano. Wolałbym zatem, żebyś była na miejscu, bo rano różnie może być, a ja nie mogę przesunąć niczego, co mam zaplanowane.

– Nie chcesz, żebym dojechała rano komunikacją miejską, prawda?

– Prawda. Osobiście byłbym za tym, żebyś u mnie przenocowała, ale uszanuję, jeśli nie chcesz. Na komunikację miejską, po ostatniej akcji z farbą, za nic w świecie się jednak nie zgodzę.

Dawka ŚmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz