VI. Ataki różne i różniejsze.

333 35 27
                                    

twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

Z biblioteki dosłownie wybiegłam, niemalże potykając się przy tym o własne nogi. Chciałam czym prędzej zniknąć z zasięgu widzenia Bryce'a, jednak w głębi duszy byłam niemal pewna, że ruszył on tuż za mną. Czułam jego obecność na każdym kroku.

Po tym, jak niespodziewanie pojawił się on dziś w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze, najpewniej będę się go spodziewać wszędzie w ciągu całego najbliższego roku.

Na zewnątrz zdążyło się już ściemnić, a ulice się zaszkliły. Świat stał za ścianą cholernie intensywnego deszczu, w który nie miałam najmniejszej ochoty się pchać. W duchu zaklęłam, ponieważ kompletnie zapomniałam, jak nieprzewidywalna była angielska pogoda i przed wyjściem nie pomyślałam, by sprawdzić prognozę.

Niewiele by to jednak zmieniło, bo wśród rzeczy, które zabrałam ze sobą w podróż, nie było parasola.

Jedynym, co mi zostało, było przeczekanie największej ulewy i jak najszybszy bieg na najbliższy przystanek.

Po upływie dobrych kilku minut pogoda wcale nie zdawała się odpuszczać, a deszcz jedynie wzbierał na sile. Moje podenerwowanie rosło w zaskakującym tempie, przez co byłam milimetry od rzucenia się w samo centrum nawałnicy – ot, wolałam zmoknąć, niż wracać do mieszkania w środku nocy.

– Coś ty najlepszego narobiła, smarkulo? – Usłyszałam za plecami, na co stanęłam, jak wryta. – Wiesz, że przez twoje kalectwo mogę stracić pracę?

Tuż za mną wyrosła wybitnie rozzłoszczona kobieta, która jeszcze niedawno stawiała się w roli mojej przełożonej. Jej twarz, choć widoczna jedynie w półmroku, dobitnie wyrażała same negatywne emocje, które wpędzały nade mnie jeszcze ciemniejsze chmury, niż te wiszące aktualnie nad Manchesterem.

– Nie dość, że narobiłaś problemów firmie, to jeszcze mi – burknęła, niebezpiecznie zmniejszając dzielącą nas odległość – Masz jakoś urobić tego chłoptasia i to wszystko odkręcić, zrozumiano?

– Ale ja go nawet nie znam! – pisnęłam, gdy złapała mnie za ramię – Przysięgam na wszystko, że go nie znam.

– W takie bajeczki to uwierzyłaby ci tylko ta druga idiotka, co po angielsku nie rozumie – warknęła, a jej uścisk stał się intensywniejszy – Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale jeśli nie posłuchasz, pożałujesz.

– Błagam, niech mnie pani puści – zawyłam, starając się wyrwać – Poszukam go, pogadam, spróbuję... Ale ja nawet nie wiem, kto to jest.

– Mam ci przypomnieć kto to? – dorzuciła, popychając mnie po raz pierwszy – Jak to go nie znasz, co?

– Odsuń się od dziewczyny. – Dobyło się za naszymi plecami, kompletnie paraliżując zarówno kobietę, jak i mnie. – Nie kłamie, nie zna mnie.

Wiedziałam! W kościach czułam, że mnie śledził.

Uścisk na mojej ręce rozluźnił się na tyle, bym mogła się wyrwać, jednak wciąż nie miałam sposobności by uciec – drogę torowała mi przerażająco wielka postać Addamsa, który stanąwszy nad nami, wbił mordercze spojrzenie w czarnowłosą.

– Jeszcze jedno słowo, a nie tylko straci pani obecną pracę, a jeszcze nie dostanie żadnej innej przez następnych piętnaście lat – kontynuował, wpędzając swoim tonem ciarki na moje plecy – Prokurator może tu być w mniej, niż dziesięć minut, zresztą tak samo, jak policja. Już raz to powiedziałem, ale chyba muszę się powtórzyć – proszę zważać na słowa.

Dawka ŚmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz