XIX. Rysa na szkle.

118 10 4
                                    

twitter: @dekliinacja +#dawkawatt

miłego czytania!

Bryce wyszedł od razu po tym, jak do mieszkania wrócił Aidem. Był zaskoczony zastanym na drzwiach widokiem równie mocno, jak my, jednak w ogóle nie dało się w nim dojrzeć strachu. Zdawał się wierzyć w to, że ślady farby były jedynie głupim żartem miejscowych dzieciaków.

– Musimy się przenieść – zakomunikowała Harper, nim blondyn w ogóle zdążył usiąść – Nie uważam, żeby to był temat do dyskusji, Aidem. Najpierw Garett kręcący się w okolicy, teraz te ślady... Wiem, kurwa, że to wszystko może być przypadek i zbieg okoliczności, ale nie chcę sprawdzać, co jest następną pozycją w jego bingo. Wejście do środka?

– Dziewczyny, błagam, dajcie mi na to kilka dni – stęknął, opadając na materac z miną, która dobitnie pokazywała jego przemęczenie – Potrzebuję kilku, maksymalnie kilkunastu dni.

– Przecież nikt nie powiedział, że mamy się wynieść w tym momencie – parsknęłam, poprawiając się na swoim miejscu – Ale uważam, że poszukiwania nowego mieszkania powinniśmy zacząć akurat tu i teraz.

– Ale mi nawet nie chodzi o to... – ciągnął, po czym wstał na równe nogi i wplótł palce we włosy – Wstrzymajmy się z tym chwilę.

– Ty sobie daj na wstrzymanie, panie pracuś. Gdzie ty się w ogóle podziewasz ostatnio? – westchnęła Harper, uważnie skanując jego naznaczoną wyczerpaniem twarz – Widziałeś ty siebie w lustrze? Wyglądasz, jakbyś dygał w kamieniołomie.

– Tak też się czuję – odparł, delikatnie zagryzając dolną wargę – Wiecie, czemu aż tyle pracuję? Żeby zdjąć sobie ten pieprzony wyrok z pleców. Chcę wynająć adwokata, który pomoże mi zamienić karę na prace społeczne albo coś w tym stylu. Jeśli już do tego dojdzie, mógłbym wynająć mieszkanie na siebie... Wiecie, na moje prawdziwe dane, a nie jakieś zmyślone. Mieszkanie z umową i jakąś większą gwarancją bezpieczeństwa. Choć tutaj wcale nie jest źle...

– Nie? – wtrąciła ciemnowłosa – Aidem, każda opcja, która wydaje się podejrzanie zbyt dobra, najpewniej taka nie jest. Widzisz, cudem udało nam się na czarno wynająć ten pokój, ale oprócz braku mebli, mamy też posranego współlokatora i jakiegoś stalkera. To wcale nie jest bajkowa opcja, tylko taka, od której udało nam się zacząć pobyt w mieście.

– Nie powiedziałabym, że stanęliśmy na nogi i żyje nam się zajebiście, ale wiemy już jak funkcjonuje miasto; każdemu z nas udało się znaleźć pracę i stać nas, by się przenieść. Co prawda dalej będziemy jechać na bułkach i zupkach chińskich, ale to też może być etap przejściowy – dodałam.

– No tak, ale co z wami? Nadal jesteśmy poszukiwani i nie powinniśmy się wychylać. Do osiemnastki Nessy zostało ile, dwa tygodnie? Trzy? A do twojej, Harper? – wypalił, nie zważając w ogóle na horrendalną ilość pytań w jednej wypowiedzi.

– Ja mam dziewiętnaście lat, durniu – parsknęła, wpędzając zdziwienie również na moją twarz – No co? Nie mówcie, że nie wiedzieliście.

– Oczywiście, że nie – zarechotałam, sięgając po dowód osobisty, który właśnie wyciągała w moją stronę – Masz urodziny prawie w tym samym czasie, co Bryce.

– Właśnie, Bryce! – pisnęła nagle, ożywiając się jeszcze bardziej – Przecież on mógłby nam pomóc znaleźć jakieś dobre mieszkanie. Zna miasto, na pewno ma znajomości...

– Chwilę temu powiedziałaś, że opcje, które wydają się zbyt dobre, zazwyczaj takie nie są – burknęłam, odpalając w telefonie stronę z ogłoszeniami – Nie chcę sprawdzać, jaki haczyk ma w sobie Bryce, a tym bardziej nie chcę nadużywać jego dobroci. Sami damy sobie radę.

Dawka ŚmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz