Siedziałam na kolanach Marcowego, przyglądając się jak robi skręta. Miał utrudnione zadanie przez to, że siedziałam mu na kolanach, jednak nie skarżył się.
Pomieszczenie było słabo oświetlone, a to wszystko z powodu pomalowanych na zielono i niebiesko żarówek. Cichą muzykę techno którą grali w klubie na dole dało się słyszeć nawet tutaj. Whitie tańczył razem z Alice do jej rytmu. Królowa rozmawiała cicho z Kapelusznikiem. Ciekawa byłam skąd on wytrzasnął ten cylinder. Absolem gestykulował żywo tłumacząc coś zawzięcie opartym o siebie bliźniętom.
Rene miała świetnie ułożone włosy. Moje po farbowaniu były strasznie tępe. Twarde i zupełnie się nie układały. Wszystko to wina rozjaśniacza. Czarny odrost zawsze trzeba najpierw rozjaśnić. Problem polegał na tym, że moje włosy strasznie nie lubiły rozjaśniacza. Za farbą chyba też nie przepadały. Może powinnam wrócić do naturalnego koloru ?
-Kochanie - spojrzałam na Marcowego, który przesunął dłoń na wewnętrzną stronę mojego uda.- Słyszałaś o co pytałem?
-Nie, wybacz, rozkojarzyłam się- mruknęłam starając się nie odwracać wzroku.
-Ty i to twoje ADHD- przewrócił oczami. Królowa zaśmiała się głośno co przykuło moją uwagę - Nie myślałaś, żeby przejść na leki ?
-Nie chcę leków. -ucięłam szybko.
-To może buszka ? No dalej kochanie... wiem, że chcesz- wymruczał z ustami prawie na moim policzku, a następnie cmoknął mnie w niego.
Pokręciłam delikatnie głową.
-Nie chcę. Ale zapal sobie śmiało.
-Daj spokój, Angelo się nie dowie, a ty się trochę wyluzujesz. - Jego dłoń jeszcze odważniej skierowała się wyżej po moim udzie.
-Mówię, że nie chcę.
Westchnął odsuwając się ode mnie. Chwycił zapalniczkę, odpalając jointa.
-Absolem! jarasz ?- zapytał.
-A jak! - zawołał z drugiego końca stołu unosząc pięść.
Nie przeszkadzało mi że palą. Sama tego nie lubiłam, ale jeśli oni mieli na to ochotę, nie zamierzałam im tego bronić. Mieli własne mózgi. Decydowali sami za siebie. Poza tym to, że nie chciałam palić to jedno, a to, że miałam wcześniej wrócić do domu, bo rano miałam wyjazd z Angelo to druga sprawa.
Obawiałam się, że jeśli znowu mnie przyłapie, tym razem uziemi mnie do końca roku szkolnego.
- Kapeluszniku ?
- Nie... może nie dzisiaj -Królowa uniosła brew w niedowierzaniu.
-Świeżutki, z krzaczków hodowli własnej - zachęcał dalej Marcowy.
-No...dobra, skoro z własnej hodowli to trzeba spróbować. - Czasami zastanawiałam się który z nich jest bardziej szalony.
Dzisiaj byli grzeczni, jednak naprawdę potrafili dawać w dupę, jeśli tylko się porządnie zjarali. Albo schlali, u nich to obojętne. Działy się jednak wtedy różne rzeczy. Czasami się z kimś pobili, czasami po prostu robili burdy. A czasami po prostu mieli ataki śmiechu. Ewentualnie robili dziką orgię. O ile byli bardzo napaleni.
A pod udem czułam, że Marcowy chodź chwilowo obrażony, z pewnością był napalony. Szkoda, że mnie dzisiaj tej ochoty brakowało. Może to wyrzuciło by z mojej głowy całą tą sytuację z Toby'm i Angelo. Może zapomniałabym wtedy o niej chodź na chwilę.
Miałam wrażenie, że moje życie wywraca się do góry nogami. Od dawna to czułam. Wszystko zaczęło się zmieniać już po wypadku w którym zginął mój ojciec. Ledwie go pamiętam, smutna prawda. Potem zostałam porwana, co było kolejnym traumatycznym wydarzeniem do kolekcji. Jakoś się z niego pozierałam. Może nie całkowicie, na tyle jednak by móc funkcjonować. A teraz ?
CZYTASZ
Czerwień Gniewu
RandomPo tym co się stało przestałam być sobą. W jakimś stopniu oczywiście. Prawda jest taka, że ta mała dziewczynka umarła. Metaforycznie czy dosłownie nie mam pojęcia. Zmieniłam się. Opętał mnie gniew i poczucie niesprawiedliwości. Swoje cierpienie prób...