Bazgrałam w zeszycie mając zupełnie gdzieś lekcje biologii. Temat który przerabialiśmy nie dość, że był nudny, to do tego sama przerobiłam go z nudów podczas mojej sesji nauki. Informacje nieźle mi wchodziły, to przerobiłam siedem lekcji do przodu. W końcu musiałam wykorzystać okazję bo hiper fokus nie zdarza mi się za często.
Milo siedział obok mnie maksymalnie skupiony. Cały czas liczył że dowie się na lekcji czegoś nowego. Było to nieco naiwne z jego strony, ale chodź zawsze się spóźniał naprawdę przykładał się do nauki. To nigdy się nie zmieniło. Zwłaszcza, że liczył na to, że dobre stopnie zwrócą na niego uwagę rodziców. To było jeszcze bardziej naiwne.
Od śmierci jego starszego brata rodzice zupełnie stracili nim zainteresowanie. Nie interesowało ich nic co związane z Milo, zupełnie pogrążając się w żałobie. Nie wiedzieli jakie ma stopnie, z kim się zadaje. Znaczy jasne mnie znali, ale ja byłam oczywista. Spędzaliśmy razem tyle czasu, że byłoby dziwne, gdyby mnie nie znali.
Było to bardzo przykre. Żal mi było mojego przyjaciela, a to, że nic nie mogłam na to poradzić raniło moje serce jeszcze bardziej.
W każdym razie wiedziałam, że najlepszą opcją teraz jest nie zaczepianie go. Zawsze na mnie krzyczał szeptem, bym była cicho, bo on chce się uczyć.
Rozejrzałam się po średnio skupionych współwięźniach. Większość znajomych twarzy była równie znudzona co ja. Jedynie nieliczna grupa kujonów słuchała naszej facetki z uwagą. Reszta rozmawiała cicho pomiędzy sobą. Dwóch chłopaków grało w statki. Jakaś dziewczyna strzelała gumeczkami do włosów w koleżankę dwie ławki dalej wywołując prawdziwą wojnę. Marcowy przysypiał na ławce, niezbyt dyskretnie trzymając papierosa za uchem. Obok niego Absolem robił jakieś origami. Alice oglądała coś na telefonie oparta o ramię Kapelusznika, który z kolei rysował coś w zeszycie. Królowa jak to królowa, zajęła się piłowaniem paznokci. Zrobiły jej się zapewne jakieś zadziory które ją denerwowały.
Z resztą kiedy jej coś nie denerwowało.
- Charlie skup się - szepnął do mnie Milo zapisując coś w zeszycie.
- Mowy nie ma... miej litość sama to przerobiłam - mruknęłam wracająć do bazgrołów.
Dzisiaj był dzień w którym moja głowa nie pracowała za dużo. Głównie dlatego, że zajęta była tym co działo się w domu. Toby'mu nic nie było całe szczęście, chodź brał udział w tej całej strzelaninie. Zginął jego przyjaciel. Uratował go biorąc strzał na siebie. Toby był w totalnej rozsypce. Chyba jeszcze nigdy nie słyszałam by płakał. Mówił, że całe życie przeleciało mu przed oczami i zrozumiał, że mu na nas zależy. Nie wiem ile w tym prawdy. Chciałabym w to wierzyć. Raz jednak już zmienił zdanie. Wiem jedynie, że długo z Angelo rozmawiali jak już Toby się uspokoił. Mnie wygonili do łóżka.
No i jeszcze dzisiaj wprowadzała się do nas Jodie. Od rana nie mogłam przestać o tym myśleć. Makijaż robiłam znacznie dłużej niż zwykle. Nad szafą stałam chyba z pół godziny by mieć pewność że będę się czuła w ubraniach swobodnie i nie będzie widać moich blizn.
Kapelusznik nagle poruszył gwałtownie głową na boki. Zwróciło to moją uwagę, zwłaszcza, że wcześniej wydawał się zupełnie pogrążony w rysowaniu. Otrzepał się ztrącając z ramienia głowę swojej dziewczyny, która spojrzała na niego w zaskoczeniu. Wyszeptała coś w jego stronę ze zmartwieniem na twarzy. On jednak nie przestawał się rozglądać. Na jego twarzy coraz wyraźniej obijało się przerażenie. Alice szeptała coś do niego gorączkowo.
Wtedy też nagle podniósł się ze swojego miejsca, głośno szurając krzesłem. Milo jęknął, zakrywając oczy dłonią. Szurnięcie było na tyle głośne, że zbudziło również Marcowego i kilkoro innych śpiących uczniów. Kapelusznik jednak nawet nie zbierając swoich rzeczy ruszył do wyjścia z klasy.
CZYTASZ
Czerwień Gniewu
RandomPo tym co się stało przestałam być sobą. W jakimś stopniu oczywiście. Prawda jest taka, że ta mała dziewczynka umarła. Metaforycznie czy dosłownie nie mam pojęcia. Zmieniłam się. Opętał mnie gniew i poczucie niesprawiedliwości. Swoje cierpienie prób...