Szłam ulicą trzymając na smyczy Devila. Zadowolony zwierzak pilnował się mojej nogi nie oddalając się zbytnio. Rozglądałam się uważnie dookoła. A to wszystko przez tych trzech matołów.
Kapelusznik, Marcowy i Absolem zaginęli gdzieś kilka godzin temu. Napisali na grupie, że idą gdzieś razem ćpać i od tego czasu wysłali jedynie kilka przypadkowych wiadomości od rzeczy. Marcowy pisał coś o sztućcach z rączkami. Absolem pisał coś o latających kamieniach, podczas gdy Kapelusznik wypisywał kilka poematów zupełnie od rzeczy. Gdy przestali odpisywać jakieś dwie godziny temu, stwierdziliśmy, że najwyższa pora ich poszukać, zanim wpadną w jakieś kłopoty.
Dlatego rozdzieliliśmy się, ciągle będąc pod telefonem. Sama wzięłam psa ze sobą, tylko po to by czuć się bezpiecznie chodząc po tych wszystkich wąskich uliczkach. Gdy szłam z tak wielkim psem nigdy nikt mnie nie zaczepiał. Nikt się nawet nie odważył. A nawet jeśli znalazł się taki gagatek, wystarczyło jedno warknięcie Devila by sobie odpuścił.
Mój mały nadopiekuńczy psiurek.
Wychodząc z jednej z ciasnych uliczek wypełnionych śmietnikami zaczęłam się zastanawiać, dlaczego właściwie zgodziłam się na te poszukiwania. Teoretyczni Marcowy był moim facetem, nie martwiłam się jednak zbytnio. Często ćpał i zawsze potrafił sobie poradzić. Absolem w ogóle mnie nie interesował. Nawet bym nie zapłakała, gdyby coś mu się stało.
Chyba jedynie panika jaką wywołała Alice nakłoniła mnie do ruszenia się z domu. No i to, że nie mogłam tam usiedzieć na miejscu wiedząc, że Angelo ma dzisiaj przyprowadzić do domu tą dziewczynkę. Dzisiaj miała zostać na noc. Mój opiekun ciągle szukał sposobu by mogła u nas zostać na stałe jak najszybciej, jednak ciągle były jakieś problemy. ciągle szukał jakiś luk prawnych. Któregoś wieczoru sama siedziałam razem z nim i szukałam czegoś sensownego. Właściwie to sama nie wiem czemu. Nawet nie byłam pewna czy aby na pewno chcę by się wprowadzała. Chyba po prostu nie mogłam patrzeć na to jak Angelo sam się z tym męczył.
Miałam to do siebie, że różne rzeczy lubiły przykuć moją uwagę zupełnie nagle. W jednej chwili rozglądałam się dookoła szukając moich przyjaciół podczas gdy w drugiej już znacznie bardziej interesowało mnie kolorowe ciasto na wystawie w mijanej kawiarni. Wyglądało tak kusząco, że nawet chciałam tam wejść.
Trwało to jednak tylko chwilę. Do czasu aż nie uniosłam głowy. Wtedy go zobaczyłam. Chociaż zdecydowanie wolałabym nie widzieć. Toby siedział przy stoliku razem z niezwykle urokliwym facetem. Wysokim, przystojnym biznesmenem sądząc po ubiorze. Popijali sobie razem kawkę i zajadali się jakimś ciasteczkiem, trzymając się nad stołem za dłonie.
Szczerze? Zatkało mnie. Dawno nie poczułam się tak zdradzona. Sytuacja w której teraz znajdował się Toby była jednoznaczna.
Angelo nie miał nikogo. Nawet nie próbował szukać. Skupił się na pracy, na mnie i ten nowej dziewczynie. Nie szukał pocieszenia.
Toby znalazł je dość szybko, a z tego powodu mnie łamało się serce. No bo Kurwa byliśmy rodziną. Może i nie najlepszą, ciągle jednak rodziną. Mieli wziąć z Angelo ślub a teraz co ? Nagle znalazł sobie nowego frajera z którym są razem i to na takim etapie znajomości ? Co to ma znaczyć w ogóle ? Że zdradzał Angelo ?
Nie mogę sobie tego nawet wyobrazić. Przecież to nie jest normalne. Osoby które się kochają nie znajdują pocieszenia tak szybko. Jak mam to rozumieć? Że Toby nigdy tak naprawdę nie kochał mojego opiekuna ? Albo że go kochał, ale nie tak naprawdę ?
Nie mogłam nawet na to patrzeć. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej rozdarta i coraz bardziej miałam ochotę wparować tak i zrobić scenę. Wiedziałam, że Angelo by mnie za to zabił ,ale im dłużej na to patrzyłam, tym bardziej czułam narastającą furię.
CZYTASZ
Czerwień Gniewu
RandomPo tym co się stało przestałam być sobą. W jakimś stopniu oczywiście. Prawda jest taka, że ta mała dziewczynka umarła. Metaforycznie czy dosłownie nie mam pojęcia. Zmieniłam się. Opętał mnie gniew i poczucie niesprawiedliwości. Swoje cierpienie prób...