- Ile wypalił ? - zapytałam wsiadając do samochodu ojca przyjaciela.
Milo wzruszył ramionami, zaciskając mocno zęby. Nie chciał pokazać po sobie jak bardzo zdenerwowany był.
Widać było po nim, że jest świeżo po treningu. Włosy miał w nieładzie, ciągle nieco wilgotne. Był w swoim stroju sportowym, więc zapewne złapał pierwsze co miał pod ręką gdy do niego dzwonili.
- Wiem tyle co ty
- Co powiedziałeś rodzicom ?
- że jadę do ciebie. W sumie nie skłamałem. - odparł.
-Błagam tylko nas nie zabij - mruknęłam spoglądając na licznik.
- Jadę powoli - odpowiedział spokojnie.
- Ale jesteś nerwowy - odpowiedziałam mocniej przytulając się do fotela. Żołądek powoli zaczął mi się zaciskać z niepokoju- Mnie to wystarcza. Po prostu skup się na drodze dobrze ?
- Nie martw się. Z tobą zawsze uważam. Za dobrze cię znam, by nie wiedzieć, jak bardzo nie lubisz jeździć. Jestem ostrożny i skupiony. Nie masz się czego bać.
Odchyliłam się w fotelu, próbując wziąć jego zapewnienia na poważnie. Ufałam mu chyba najbardziej po Angelo i Toby'm, ale nadal nie mogłam się przekonać do tego, że jest dobrym kierowcą. Znaczy wiedziałam, że jest. Naprawdę był świetnym kierowcą. Mój mózg nie chciał w to jednak uwierzyć. Nie ważne ile razy bym z nim nie jechała, za każdym razem i tak czułam niepokój. Nie silny, ale ciągle był to niepokój.
Może dla tego, że był moim najlepszym przyjacielem, z którym razem wspinałam się po drzewach w parku, a nie moim odpowiedzialnym i pewnym opiekunem. Angelo był dla mnie jak ojciec. Możliwe, że ufałam mu nawet bardziej niż rodzicowi.
Moich przyjaciół kochałam, ale miałam ich momentami naprawdę dość. Nie dość, że mój prawny opiekun zrzucił na mnie podjęcie decyzji o tym czy adoptuje kolejne dziecko, to jeszcze jeden z moich przyjaciół pod wpływem postanowił skoczyć na bungie do basenu po chemikaliach. Rozwali sobie przecież ten swój naćpany łeb.
Ja nie zamierzam się tłumaczyć ani na pogotowiu, ani tym bardziej na policji, dlatego trzeba go szybko ogarnąć i odstawić do domu. Już widzę jak bardzo zachwycona będzie jego matka. Jeśli myślałam, że to Angelo miał ze mną krzyż pański, to ona musiała zostać jebaną męczennicą po śmierci, za użeranie się z tym dzieciakiem.
Dzieciak, toż to prawie dorosły chłop!
- Królik, daleko jeszcze ? - zapytałam otwierając na chwilę oczy by na niego spojrzeć.
- Parkuję właśnie. - oznajmił w skupieniu manewrując samochodem.
Gdy tylko samochód zaparkował, wyskoczyłam z niego, nim Królik zdążył zgasić silnik. Bez problemu weszłam do pustostanu, szybkim krokiem kierując się w stronę naszej hali. Już po chwili słyszałam głosy Absolema, Alicji i Zająca, próbujących zagadać jakoś tego wariata.
Faktycznie stał na samej krawędzi basenu. Wokół pasa miał obwiązaną jakąś starą linę, której drugi koniec przywiązany był do lekkiego drewnianego krzesła. No z pewnością utrzyma jego wagę. Na głowie miał ten swój cylinder, a w rękach trzymał dziurawe wiadro. Wewnątrz pewnie była woda, ale cała już zdążyła wypłynąć przez dziurę.
Alice stała najbliżej niego, starając się jednak trzymać dystans, by w razie skoku, nie mógł jej złapać i pociągnąć za sobą. Widziałam łzy w jej oczach. Bała się, a jej głos cały drżał, za każdym razem gdy otworzyła usta.
CZYTASZ
Czerwień Gniewu
RandomPo tym co się stało przestałam być sobą. W jakimś stopniu oczywiście. Prawda jest taka, że ta mała dziewczynka umarła. Metaforycznie czy dosłownie nie mam pojęcia. Zmieniłam się. Opętał mnie gniew i poczucie niesprawiedliwości. Swoje cierpienie prób...