7 Szaleństwo Kapelusznika

14 2 1
                                    

Ręce miałam poplamione farbą aż do łokci. Z resztą nie tylko ręce. Całe moje ubranie było nią pokryte.  Siedziałam na ziemi tuż przed płótnem, kontynuując malowanie portretu Szalonego Kapelusznika. Na początku planowałam namalować tego filmowego, jednak za każdym razem gdy myślałam o tej postaci widziałam jedynie twarz mojego przyjaciela. 

Dlatego to właśnie jego twarz koniec końców widniała na obrazie. Siedział przy długim stole, trzymając się jedną dłonią za ten swój wyczepisty cylinder.  Tuż obok niego, po lewej stronie siedziała nasza Alice. Wyglądała na zirytowaną, utrzymywaniem jego szaleństwa i głupich pomysłów na wodzy. 

Może wpływ na to miała ostatnia sytuacja, gdy zirytowana tłumaczyła swojemu chłopakowi, dlaczego nie powinien nalewać do butelek alkoholu i dolewać go nauczycielom do herbaty.  Oczywiście, że jej nie po słuchał. Nie widział nawet problemu. Był trochę jak dziecko, świetnie się przy tym bawił. 

Skończyło się jednak na tym, że te jego niewinne zabawy, narobiły problemów naszemu nauczycielowi fizyki. Był furiatem i bez alkoholu w herbacie, dlatego Kapelusznik stwierdził, że musi go rozluźnić.  Gdy zaczął rzucać przedmiotami po klasie, jakiś inny  nauczyciel przyszedł sprawdzić co się dzieje i zadzwonił po policję.  Najprawdopodobniej zostanie wydalony ze szkoły. Chyba, że któraś dobra dusza powie co się stało naprawdę.  

Wątpiłam by to się stało. Kapelusznik miał wątpliwą reputację w naszej szkole. Głównie przez Tegan, ale również przez to jak łatwo udawało mu się wywoływać różne nieprzyjemne w skutkach "wypadki" i jak równie łatwo udawało mu się z nich wybrnąć.  Nie można było zarzucić mu, że był niesamowicie inteligentny w całym tym swoim szaleństwie.  

Chodź ostatnio bywał coraz dziwniejszy. Na początku ten jego żart, że ciągle widział gąsienicę na ramieniu Absolema był zabawny. Zwłaszcza że Legend bał się wszelkiego rodzaju robaków. Zabawnie się oglądało jak cały czas się otrzepuje, próbując strząsnąć robala.  Szybko jednak Zrobiło się nudne i irytujące, zwłaszcza gdy Kapelusznik sam zaczął strzepywać stworzenie z ramienia kolegi. Absolem nie był z tego zbytnio zadowolony, wręcz denerwując się na naszego przyjaciela jeszcze bardziej. 

Po namyśle postanowiłam namalować i ją. A właściwie to samego Absolema z głową niebieskiej gąsienicy.  Tak jakoś po prostu mi tam pasował, razem z wielkim jointem wystającym z pyska.  Jakoś tak idealnie mi do niego pasowało. Tak samo jak do tego niezbyt wesołego obrazka. 

Podejrzewam, że dla kogoś z boku, mógłby się wydawać wręcz niepokojący. Miałam wrażenie, że moje obrazy podobały się jedynie Angelo. Miałam to w nosie, bo najważniejsze, że podobały się mnie.  Podobało mi się, że część osób przerażały.

Chociaż i tak najbardziej podobał mi się sam proces ich tworzenia. To jak mogłam oczyścić głowę. Przelać wszystkie swoje myśli na płótno i zamknąć się w swojej pracowni. Odciąć się od świata. Po prostu być. Tu i teraz. Dawało to również wytchnienie mojej biednej głowie. 

I oczywiście  mój spokój musiał zostać zmącony przez dźwięk telefonu. Na początku odrzuciłam połączenie nawet nie spoglądając na leżące niedaleko mojej nogi urządzenie. Ktokolwiek jednak dzwonił znał tą stronę moich zachowań dlatego zadzwonił ponownie zupełnie wyrywając mnie z mojej bańki spokoju.

-Czego dusza pragnie ? - warknęłam obojętnie nawet nie zerkając na wyświetlacz, gdy przykładałam telefon do ucha.

-Charlie ? Mamy mały problem z Valentine'm - westchnęłam słysząc zmartwiony głos Alice.  

Ona jako jedyna była chyba najbardziej empatyczna z całej naszej grupy. Odstawała od niej niemal całkowicie. Jakby sama wpadła do króliczej nory.  Czasami miałam wrażenie, że ma nas za wariatów. Być może słusznie.

Czerwień GniewuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz