Boski poranek

164 7 1
                                        

Mężczyzna obudził się wczesnym rankiem popatrzył chwilę na śpiącą obok Amy myśląc o tym, że niedługo podobnie mogą wyglądać wszystkie poranki jeszcze tylko trochę wysiłku i znów będzie wolny i będą mogli być ze sobą oficjalnie. Wtem zaświtał mu w głowie pewien pomysł. Po cichu wyszedł z łóżka i wskoczył w ciuchy. Uważając, żeby nie obudzić ciągle śpiącej dziewczyny wymknął się na dół i zamówił śniadanie do pokoju, następnie skoczył do pobliskiej kwiaciarni i kupi różyczkę. Wrócił do hotelu i ustawił ją w wazonie na stoliku do kawy po czym z powrotem rozebrał się i wskoczył do łóżka tak aby nie zorientowała się, że gdzieś wychodził. Trzydzieści minut później słyszał pukanie do drzwi ale udawał, że śpi.

Amy podniosła się i poszła zobaczyć kto dobija się o tej porze. W drzwiach stał facet z obsługi hotelowej twierdząc, że ktoś z tego pokoju zamawiał śniadanie. Dziewczyna była zaskoczona i dała się przekonać że nie jest żadna pomyłka dopiero gdy pracownik hotelu opisał jej jak wyglądał mężczyzna który składał zamówienie. Podziękowała i zabrała tacę z posiłkiem do środka. Wtedy zobaczyła różową herbacianą różę stojącą na stoliku. Mimowolnie uśmiechnęła się, wstała zaledwie kilka minut temu a Paul już zdążył sprawić, że był to świetny dzień. Postanowiła podrażnić się z nim trochę obudziła go i zapytała czy to wszystko jego sprawka.

- Liczyłem na jakiegoś całusa czy coś na powitanie a nie takie "Ej Paul raczył byś wstać?"

- Dostaniesz całusa a nawet dwa tylko pierw mi powiedz zamawiałeś śniadanie?

- No tak byłem zamówić – przytaknął Paul - podoba ci się kwiatek?

- Podoba podoba, mój ulubiony kolor. I a to masz całusa – powiedziała całując go pierw w policzek potem w usta – a śniadanko już jest.

- Także możemy siadać i jeść bo słyszę że mi się misiek zaczyna odzywać.

- Ej a czy myśmy się przypadkiem nie umawiali na to że ty nigdzie się dziś nie ruszysz do szesnastej – podpuszczała go Amy – I jak ci tu można ufać?

- No przecież z łóżkiem bym nie dał rady zejść – Paul również sobie z niej żartował

- Aleś ty dowcipny – powiedziała sarkastycznie ale jego żart ją rozśmieszył.

- No widzisz, mam dobry humor.

- Właśnie zastanawia mnie dlaczego aż tak dobry co?

- Bo cię kocham – puścił do niej oko – to nie wystarczy?

- No dobra to jest wystarczający powód.

Zabrali się do śniadania. Paul zamówił jajecznicę grzanki i sok pomarańczowy. Siedzieli na łóżku zajadając i śmiejąc się z głupich żartów, które opowiadali. Paul opowiadał również historie których wcześniej nie słyszała. Ilość jedzenia jaką Paul dał radę w siebie wcisnąć była zadziwiająca. Amy nigdy nie jadła do pełna, nie lubiła się przejadać. Nic w tym dziwnego, że mężczyzna położył się na łożu wzdychając głęboko. Misiek był pełny i zadowolony.

- O matko, masz rację nie ma szans żebym ruszył się stąd do szesnastej – powiedział jakieś piętnaście minut później.

- No to ty leż a ja zabieram się do u przymilenia ci czasu.

- A przepraszam, że zapytam, jak to będzie wyglądać bo nie mamy więcej gumek...

- Przecież ci mówiłam, że do tego co chcę ci zrobić nie będą potrzebne – przypomniała mu

Amy – zresztą pewnie już wiesz o co mi chodzi i nie jedna ci to robiła

- Powiedzmy, że mam kilka typów więc zobaczmy czy z którymś z nich trafiłem.

Nierealne uczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz