Luk wpatrzony był  w ukochaną. Valerie stała w długiej biało-złotej sukni, a jej rude włosy spięte były w koronę wokół głowy. Uśmiechnęła się delikatnie. Chłopak wiedział, że coś tu jest nie tak, ale to, jak się zachowywała wydawało się tak prawdziwe. Patrzyła na niego tak, jak chciał,  żeby patrzyła. Znów zaczęła śpiewać, a jej głos brzmiał otępiająco. Tak, że zanim Luk się zorientował, Valerie stała tuż przy nim.

-Chciałbyś być tak blisko, prawda?- rzekła. To też było dziwne i Lowell wiedział, że powinien oprzytomnieć, ale nie mógł się do tego zmusić. 

-Tak...- wyrwał mu się szept i natychmiast tego pożałował. Valerie dotknęła jego ramienia i jej twarz znalazła się tylko parę centymetrów od niego. 

-Sprawię, że cię pokocha. Że twój król o niej zapomni. A zrobię to...- jej usta praktycznie stykały się z ustami Luka.- Za jeden pocałunek.

Rycerz już prawie się pochylił, by nimfa spełniła swoją obietnicę, gdy coś go popchnęło. Upadł i uderzył głową o ziemię, a jedyne, co był w stanie rozpoznać, to przeraźliwy krzyk nimfy. 

-Ty dziwko!- z jej głosu wypływał jad.- Zabiję cię!

Luk podniósł się na łokcie i zobaczył, jak przemieniona nimfa atakuje Luell. Teraz nie wyglądała już, ja Valerie. Postarzała się, jej włosy były siwiuteńkie, głos ochrypły a z jej paznokci wyrastały szpony. Jej przednie zęby zamieniły sie w kły, a z jej szarych oczu ciekła krew. 

Nimfa zamachnęła się ręką, jej szpony prawie drasnęły ramię Luell. Dziewczyna odskoczyła i dobyła sztyletów, które miała poukrywane w ubraniu. Lukowi wyglądało na to, że nimfa kieruje ruchem wiatru, tak, że ten próbował przewrócić broniącą się Luell. Ta jednak się nie uginała, jej sztylety latały w powietrzu, jej walka wyglądała jak taniec, jakby zawsze w stanie była znaleźć odpowiednie miejsce, by uderzyć.

-Luk!- chłopak odwrócił się w kierunku głosu swojego przyjaciela. Floris był podporą dla swojego brata, który nie wyglądał na zadowolonego. Rycerz wstał powoli i podszedł do księcia Florii.

-Co się stało?

-Musiałem go znokautować, inaczej pocałowałby nimfę!- oburzył się Floris. Luk starał się bardzo dobrze ukryć fakt, że przed chwilą o mało nie zrobił tego samego.

-Słuchaj, Floris, powiesz o tym komuś, a przysięgam że nie będziesz miał wstępu do pałacu.- Faune zmierzył swojego brata wzrokiem.

-Przysięgam, nikt się nie dowie.- Floris spojrzał w kierunku walczących Luell i nimfy.- Myślicie, że potrzebuje pomocy?

Dziewczyna miała lekkie zadrapanie na udzie i przed ramieniu, ale nadal walczyła. Jej sztylet szybko odnalazł słaby punkt nimfy i wylądował między jej żebrami. Chwilę później rozległo się wycie bólu.

-Myślę, że bardzo dobrze radzi sobie sama- Luk przełknął ślinę. Nimfa upadła na kolana i spojrzała na Luell spode łba. 

-Ty...ty...- splunęła.- Zaklinam cię, na tysiąc-

Pewnie dokończyła by swoją klątwę, gdyby nie kolejny sztylet lądujący tym razem w jej krtani.

.

.

.

Hej, myszki!

Trochę mnie nie było, ale przyznam, że mam ostatnio kryzys twórczy (praktycznie zero odbioru). Pomimo tego jednak, postanawiam kontynuować pisanie i nie poddawać się!

Pamiętajcie, żeby przede wszystkim tworzyć dla siebie. Wiem, że wiele z was, tak jak ja, chciałoby zyskać odbiór, ale jest to ciężkie, zwłaszcza w dobie XXI wieku, gdzie praktycznie każdy może pokazywać swoje dzieła. Ale nie martwcie się, napewno ktoś kiedyś was doceni! Może zajmie to miesiąc, może 10 lat, ale nie poddawajcie się, tylko twórzcie i wierzcie, że kiedyś wam się uda!

Córka Matki ZiemiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz