-...Czyli co to dokładnie jest?- zapytał niepewnie Floris.

-Artefakt dany przez Żywioły po tym jak pozbawiły władców długowieczności i mocy. Każdy jest ze sobą połączony, otrzymuje go najstarsze królewskie dziecko tuż po urodzeniu- wyjaśniał Faune.- Dzięki temu wiemy, że ma go także syn Tauritusa. 

-Ale jak ma to w zasadzie pomóc nam go znaleźć?- wtrącił Luk.- Te naszyjniki się jakoś przyciągają czy coś?

Ambrose strzelił palcami.

-Dokładnie. Jeśli przelejemy na nie naszą krew, uruchomi się machina która nie spocznie aż znajdziemy czwarty medalion, a ten, jak zdążyłeś zauważyć, jest w posiadaniu zbiegłego następcy tronu. Wystarczy że zrobimy to teraz,  a medaliony wskażą nam drogę.

Na te słowa Odyss wyjął mały kozik i naciął skórę na palcu wskazującym. Potem podał ten kozik Faune i Ambrose i po chwili wszystkie trzy medaliony pulsowały słabym światłem.

Zapadła cisza.

-I to tyle?- skrzywił się Luk.

-Cierpliwości- Faune wpatrywał się w artefakty.-  Im bliżej do czwartego medalionu tym bardziej zaczną dawać nam znak że to już.

Nagle wszystkie trzy podskoczyły i wylądowały na mapie, w miejscu w którym Sereia, tereny niezależne, graniczyła z Tautorią.

-Widzicie-Ambrose zaklaskał w dłonie.- No i już wiemy gdzie iść. Po prostu co jakiś czas będziemy się zatrzymywać i sprawdzać czy nasz cel się nie poruszył.

-Przygotujcie się- Faune zwinął mapę.- Zjedzcie coś, weźcie swoje rzeczy i za godzinę widzimy się przy stajniach.

Luk wrócił do swoich komnat, dokończył przebieranie się w zbroje i wziął swoje rzeczy. Nie miał apetytu, więc jedyne co zjadł to kawałek chleba popity szklanką wody. Chłopak miał jeszcze czas, a nie chciał całego go spędzić na czekaniu pod stajnią. Stwierdził że przejdzie się do komnat króla by zaczerpnąć języka w sprawie wczorajszego zamachu. 

Nikt go nie zatrzymał, nawet wtedy, gdy wchodził do królewskich komnat. 

,,Czy nie powinno być na odwrót? Nic go nie nauczyło to zamieszanie ze wczoraj? Chyba powinien zwiększyć straż, a nie pozwalać byle komu włazić do swoich prywatnych pokoi"

Luk przeszedł przez salon, a kiedy nikt nie zwrócił na niego uwagi gdy tak stał pod drzwiami sypialni Fenrera, stwierdził że coś na prawdę jest nie tak. Sięgnął po klamkę i otworzył wydrążone w drewnie drzwi. Sypialnia królewska była w kształcie sześciokąta, na samym jej środku znajdowało się okrągłe łoże z baldachimem, pod nim biały dywan, który dawał wrażenie jakby chodziło się po chmurach. Na przeciw wejścia, za kurtyną która była akurat odchylona, Luk dostrzegł porcelanową wannę. Okno było otwarte na oścież, a ogromne czarne firany trzepotały w zbliżającym się burzowym wietrze.

Chłopak miał się już wycofać, myśląc, że nikogo tu nie ma i że to pewnie dlatego strażnicy mają taką wolną wolę, kiedy na łożu coś się poruszyło. Luk zastygł, zobaczywszy jak srebrne włosy wyłaniają się spod pościeli. Kamari siedziała tyłem do Lowella, ale ten mógł usłyszeć jak ciężko dyszy. Gdy chłopak zorientował się, że kobieta owinięta jest jedynie w płócienne prześcieradło, postąpił krok do tyłu z zamiarem wycofania się.

Kamari odwróciła prędko głową w jego stronę, a ten aż zdziwił się, że nie złamała sobie karku. Po tym gdy zobaczył już jej delikatną szarą twarz, spiczaste uszy i czerwone jak maki oczy, jej pełne usta otworzyły się, a Luk zobaczył kły.

Córka Matki ZiemiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz