IV

77 7 11
                                    

Zatrzymał się w progu sali i przepuścił Kamilkę, ojca i Adriana, sam zaś oparł się ramieniem o futrynę. Wsunął rękę do kieszeni czarnej, skórzanej kurtki i ze ściągniętymi w gniewie brwiami przyglądał się młodzieńcowi, który siedział przy łóżku. Jeszcze bardziej go rozsierdziło, że trzymał Olę za rękę.

Nic się nie odzywał, tylko czekał. Dziewczyna spała, jedynie kardiomonitor rytmicznie pikał, co chwilę mierząc puls, częstotliwość oddechów, temperaturę, ciśnienie i inne funkcje życiowe, na temat których Wawi miał blade pojęcie. W końcu odepchnął się od drzwi i po Grzegorzu wyciągnął rękę do młodego mężczyzny.

– Wawrzyniec Rozner – przywitał się półszeptem, po czym uścisnął zdecydowanie jego dłoń.

– Bardzo mi miło, Filip Bagrowski.

– Może porozmawiamy na zewnątrz – zaproponował, kiwając głową na wyjście.

– Dobrze.

Przy łóżku Oli zostali już tylko jej rodzeństwo i teść. Wawi natomiast pchnął lekko białe drzwi i razem z Filipem wyszli na hol, by nikt nie słyszał ich rozmowy. Rozner natychmiast rozejrzał się po beżowych ścianach, a potem brązowych lamperiach z żółtymi poręczami. Zatrzymał na chwilę wzrok na wózkach do przewożenia pacjentów oraz łóżkach.

Po chwili przeniósł spojrzenie na młodzieńca, który podniósł lekko czarną bluzę i wetknął rękę do kieszeni niebieskich, dżinsowych spodni. Przeczesał szybko brązową grzywkę i poprawił trzymaną pod pachą granatową kurtkę parkę.

– Bardzo panu dziękuję za odnalezienie Oli oraz wezwanie pogotowia i policji. Inaczej – westchnął ciężko Rozner – mielibyśmy spory problem z hospitalizacją... – wyznał ze zmarszczonym czołem.

– Rozumiem. Nie ma pan za co dziękować, na moim miejscu każdy postąpiłby tak samo. Sam – piwnymi oczami mierzył niższego od siebie o pół głowy, postawnego mężczyznę, zastanawiając się, kim był dla znalezionej dziewczyny – z babcią miałem dużo problemów, gdy mnie nie poznawała i uciekała z domu.

– Przejdziemy może na ty? – spytał, unosząc lekko brew Wawi.

– Jasne.

– Czy mogę się tobie jakoś odwdzięczyć? Wszyscy – spuścił wzrok w kremową z linoleum podłogę, po czym wrócił do Filipa – odchodzili już od zmysłów.... Po śmierci brata Ola całkowicie się załamała... Krótko po pogrzebie była hospitalizowana, ale szybko wypisała się na własne życzenie. Zastanawiam się – przetarł z delikatnym wgłębieniem brodę – czy nie za wcześnie...

O ściany nagle obił się szelest grubego materiału kurtki, z której Filip wyjmował obrączkę, medalik, różaniec i medalion. Dopiero gdy Wawi powiedział o mężu, przypomniał sobie o jej rzeczach.

– Proszę – podał mu biżuterię – to znalazłem przy niej. Mam nadzieję, że nie naruszyłem waszej prywatności, gdy ją przeszukiwałem. Twoja bratowa nie posiadała żadnego dowodu tożsamości, więc postanowiłem sprawdzić obrączkę. W końcu często małżonkowie wygrawerują swoje imiona i nazwiska.

– Nic się nie stało. – Pocierał opuszkami medalion, a między jego palcami spływał złoty łańcuszek. – Właśnie dlatego nosi je przy sobie.

– Hmm... – Poprawił kurtkę, bo ręka mu ścierpła i dalej badał Wawrzyńca wzrokiem. – Nie wiedziałem, że Oleg się ożenił...

– Znałeś go? – Spojrzał nagle na Filipa z ukosa.

Zwodzeni IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz