XXIV

40 4 9
                                    

Szpitalnymi korytarzami z rękami w kieszeniach czarnych dżinsów szedł prosto do sali, w której przebywała Ola. Niedawno wrócił z zagranicy po projekcie i gdy usłyszał o jej zaginięciu, musiał się z nią zobaczyć. Miał tego nie ruszać, ale w końcu coś w nim pękło. Rozmawiał z wujkiem Grzegorzem i ten powiedział mu, w którym szpitalu leży i na jakim oddziale.

Rozglądał się po holu, gdzie personel medyczny krzątał się między pacjentami i odwiedzającymi. Wychylał się do sal i szukał jej, aż zobaczył blondynkę w rozpuszczonych włosach, jak zakopana w białej pościeli czytała książkę. Wziął głęboki wdech, czując, jak serce zaczęło mu mocniej bić. Tak dawno jej nie widział. Na pogrzebie starał się nie zwracać na siebie uwagi. Zresztą brat Olega był wszędzie i skutecznie izolował Olę od wszystkich.

Oparł się o futrynę i patrzył na nią. Nic się nie zmieniła. Wyglądała jeszcze piękniej niż ostatnio. On ciągle widział ją w białej sukni ślubnej przy ołtarzu, a potem okazyjnie na imprezach rodzinnych, podczas których też tryskała energią. Bolało go, gdy widział, jak Oleg czule ją obejmował, ale... wtedy była szczęśliwa, teraz cierpiała. Była wdową, więc mógł wrócić.

Zapukał delikatnie do drzwi, by jej nie spłoszyć. Na odgłos stukania Ola się wzdrygnęła, instynktownie zamknęła książkę i schowała pod kołdrę. Rozwarła szerzej oczy, bo w wejściu stał ktoś bardzo podobny do Wawrzyńca, ale nim nie był. Też miał złote włosy, ale krótsze i delikatnie roztrzepane. Też wpatrywał się w nią ciemnobrązowymi oczami, ale jego wzrok był inny, taki beztroski i szczery. W szarej bluzie z kapturem wyglądał bardzo młodo, jak jej równolatek.

– Można? – spytał, unosząc lekko brew.

– Proszę – rzekła nieśmiało. Zarumieniła się, bo tajemniczy nieznajomy spodobał jej się. Miał w sobie dziwną lekkość, która ją porywała.

Oderwał się od futryny i wszedł w głąb sali. Czuł jej ciekawskie spojrzenie na sobie. Zdążył się też dowiedzieć, że straciła pamięć, więc nie robił sobie nadziei, że go rozpoznała. Wyciągnął rękę i się przedstawił:

– Jestem Mateusz, kuzyn Olega.

– Miło mi. – Uścisnęła jego ciepłą dłoń. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, zalało ją gorąco. Nie wiedziała czemu, tak reagowała na jego bliskość.

– Chodziliśmy do równoległych klas. – Opadł na stojące między łóżkiem a oknem krzesło i rozsiadł się wygodnie, zakładając nogę na kolano drugiej.

– Aha. Wybacz, ale straciłam pamięć.

– Wiem. Dlatego tutaj jestem.

W jej oczach wyglądał jak anioł, który przyszedł ją wyrwać z ciemności, w której pogrążała się odkąd pamiętała, czyli od obudzenia się w szpitalu. Przy nim niczego się nie bała, sama nie wiedziała czemu. Miał w sobie dziwną radość życia, emanował tak pozytywną energią, że uśmiechnęła się szeroko. Zakryła usta, bo się zaczerwieniła. Pierwszy raz czuła się, jakby do jej życia wparowało szczęście.

– Pewnie nudzisz się straszliwie – mówił lekko, sunąc wzrokiem po pustych ścianach. Zauważył, że telewizor był płatny, a kamerka zaklejona. Poruszył brwiami, bo to miejsce rzeczywiście nawet jego nie napawało optymizmem. – w szpitalach nie ma za dużo rozrywek.

– Tak. – Parsknęła śmiechem, bo wyczuła w jego głosie nutkę ironii. Nie wiedziała, jak to robił, ale ją rozweselał. – Nie ma.

– Przyniosłem ci coś – wyjął spod bluzy książkę z czarną okładką, na której były rozpalone do czerwoności skały i zmierzająca ku zamkowi dziewczyna – ze smokami – przewertował sobie przed nosem, by sprawdzić, czy to na pewno była ta, którą dostał od znajomej. On nie czytał zbyt dużo, jedynie muratora. – księżniczce, która musiała wyjść za bestię. – Pokiwał głową, bo ilustracje wskazywały, że to ta. Podał. – Proszę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zwodzeni IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz