8. Nie baw się ze mną...

177 7 2
                                    

-Przepraszam – wyminęłam ją, poszłam do toalety, która była obok. Zaczęłam przykładać zimny ręcznik do czoła i na kark. Ktoś zapukał. – Zajęte – powiedziałam ledwo.

-Nie baw się ze mną, wychodź. – Było mi słabo. To nic nie pomagało. Tabletki? Nie, nie za dużo, za dużo. A co mi innego zostało? Poczekać, aż krew przestanie lecieć, nie miałam innego wyjścia. Usiadłam na sedesie. Znowu zaczęło się pukanie do łazienki. – Zajęte – powiedziałam lekko przerażona, bo to nie miało zamiaru przestać lecieć a wręcz przeciwnie, leciało coraz to mocniej. Wydmuchałam nos i zobaczyłam skrzepy krwi.

-Kończ natychmiast – usłyszałam. – Masz piętnaście sekund! Jeden – Jestem pełnoletnia – Dwa – a ona tak do – trzy – mnie no kurwa cztery – Sama tego chciała – pięć. – Wstałam i podchodziłam do drzwi, od kluczyłam je, gdy nagle mówiła – trzynaście, czter... A tobie co? – Zapytała wyraźnie przerażona.

-To – pokazałam wkurwiona na swój nos. Zamknęła drzwi i weszła do pomieszczenia. Co ciekawe pomogła mi, zrobiła mi okład na kark i przykładała. Była przy mnie, przez cały czas, gdy to leciało. Pilnowała, aby moja głowa nie wpadła do muszli, gdy miałam ją pochyloną do przodku. Siedziałam obok kibelka, a po jakimś czasie przestało.

-Widzę, że nadal trzyma po dzisiejszej akcji w szkole. Spojrzałam się na nią, było mi wstyd, że mnie taką widzi. Przerażenie wzięło nade mną górę. Wyczytała to chyba ze mnie, bo przytuliła mnie do siebie, a ja poczułam się troszkę lepiej. Jakby uśmierzała mój ból. Tak ja chyba nadal nie doszłam do siebie, bo bredzę jak potłuczona. – Już dobrze, spokojnie. Chodź, zaprowadzę cię do pokoju – wstałyśmy. Zobaczyłam się w lustrze. Wyglądałam okropnie.

-Dziękuję – przemyłam twarz. Chciała mnie wziąć pod ramię, ale jej nie pozwoliłam. – Dam radę. Wyprostowałam się i poszłam do pokoju. Pani Iwona szła za mną, asekurując mnie.

-Uparta jesteś, jak nie wiem. Połóż się, przyjdę do Ciebie później. – Powiedziała, gdy miałam wziąć telefon do ręki. –A to – wzięła urządzenie do ręki z mojej ręki. – Zabieram, nie będzie Cię rozpraszał. – Kurwa...! – Idź spać. Oddam Ci go, ale jak wstaniesz. – Spojrzała na mnie dość ciekawie.

-No dobrze. – Kobieta wyszła, a ja nie mogłam zasnąć. Wzięła mi telefon, ale nie laptopa.

Wstałam, włączyłam go i sprawdziłam, czy ojciec mi przelał kasę. Nie, nie zrobił tego, więc to konto było puste. Weszłam na drugie, o którym nikt nie miał pojęcia. Zobaczyłam, ile na nim jest. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc, ile mi się samej udało uzbierać.

Przez trzy lata zbieram, pracowałam i odkładałam. Ojciec i mama też dołożyli swoje cegiełki, nie wiedząc o tym.

-Już za niedługo będę mogła sobie pozwolić na moje autko. – Po tych słowach, byłam z siebie dumna.

Odpaliłam muzykę i leciała w tle, a ja mimowolnie usypiałam.

-HALO, pobudka – ktoś mnie szarpał za ramiona.

-Czego?

-Może trochę milej co?

-Nie mam ochoty być miła – dodałam i wypięłam się dupą do kogoś, kto miał głos anioła. Czekaj, ostatnio głos anioła miała Barnasikowa. Obróciłam się i spojrzałam, że to faktycznie ona.

-Widzę, że kiepsko Ci się wstaje. Każdy twój poranek tak wygląda?

-A co jest rano?

-Nie.

-No właśnie, w środku dnia moje ciało się nie regeneruje.

-Tym bardziej wstawaj, bo w nocy nie będziesz spać.

Aromat i. WinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz