Przełamałam się jednak i zaczęłam mówić ze strachem oraz nie pewnością, co było do mnie z lekka niepodobne. Jednak się przełamałam i udało mi się do niej zagadać w sposób, jaki jeszcze nigdy do niej...
Z uprzejmością.
-Możemy porozmawiać? – Zaczęłam stosunkowo nieśmiało i miło.
-Stało się coś? – Spojrzała się zaskoczona na mnie znad dziennika. Skierowała swój wzrok przez chwile na męczącego się pakowaniem Wiktoria.
-Nie to znaczy mam pewne pytanko.
-Jakie? – Poprawiła się, a mój wzrok powędrował tak jak jej przed chwilą na pakującego się kolegę z klasy. Pani Iwona spojrzała na mnie takim spojrzeniem, że już chciałam wyjść. Naprawdę byłabym w stanie, jednak coś mnie powstrzymało. Jakby coś nie kazało mi opuszczać tej sali.
Ona siedziała, a ja stałam naprzeciwko niej i czekałyśmy w milczeniu, aż wyjdzie chłopak, który ewidentnie nam przeszkadzał w tej sytuacji. Czułam się skrępowana, gdyż tylko na siebie patrzyłyśmy. Nie czułam się jeszcze nigdy tak nie zręcznie, więc nie wytrzymałam i powiedziałam.
-Możesz się pośpieszyć? - Obrzuciłam go, wrednym spojrzeniem.
-Już kończę, co ty taka zdenerwowana. – Mówił, gdy w końcu skończył się pakować – Już nie przeszkadzam. Do widzenia. – Spojrzał na mnie wymownie i zamknął za sobą drzwi.
-Do widzenia. – Odpowiedziała mu nauczycielka, która skierowała się w moją stronę. – Słucham cię, o czym chciałaś ze mną pogadać. Usiądź może co? – Pokazała na miejsce naprzeciwko niej. Spuściłam plecak po ramieniu i usiadłam. – Marina... Coś się stało, że chcesz ze mną rozmawiać? – Zapytała zaskoczona.
-Proszę pani... – Zaczęłam ciężko, nie umiem rozmawiać o takich rzeczach. Nie, jeśli mam się w pewnym stopniu przed kimś otwierać. – Chodzi o to, że to, co pani wczoraj powiedziałam... Jest naprawdę dla mnie ważne i ja nie sądziłam, że byłabym zdolna komukolwiek o tym powiedzieć – wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić dalej. – I tu jest moja prośba. Nikomu niech pani nie mówi dobrze? – Spojrzałam na nią pewnie swoim ciężkim wzrokiem, a przez to, ta się lekko zaśmiała.
-Marina spokojnie – uśmiechnęła się do mnie, pochylił się i oparła łokciami o blat biurka, a z jej ust padło. – Obiecałam Ci, że nikomu nie powiem, więc się tak nie stanie. – Puściła mi oczko. – Nie ufasz mi? – Zapytała pewnie.
-Powiem tak, jest pani jedyną osobą, która wie o mnie tak wiele i mam tu na myśli tą jedną daną kategorię. Nawet moja mama nie wie, o mnie. Nie wiem, jak pani to zrobiła, że umiałam się przed panią otworzyć, bo dla mnie jest to bardzo trudne. Ja mimo wszystko ja nie jestem ufna, tylko parę osób o mnie wie, a tu wczoraj... Takie bum. To było zbyt dziwne. Mam nadzieję, że...
-Spokojnie. Rozumiem, że nie chcesz, aby się ktokolwiek dowiedział. To normalne... Chyba – uśmiechnęła się do mnie i poprawiła. Spojrzałam na nią, a jakoś całość przyciągały jej oczy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy dostrzegłam takie małe iskierki. Takie małe lśniące iskierki na tle tej zieleni, która była jak łąka między wiosną a latem. Taka jasna, a zarazem miejscami ciemniejsza. Zaraz, zaraz, dlaczego ja jej patrzę w oczy? I przy tym uśmiecham się jak głupia...
Marina spokój. Nie wychylaj się, nie mów niczego głupiego.
-Jaki ma pani kolor oczu? – Kurwa już za późno. Sama nie wiem, kiedy to powiedziałam. Co ja wyprawiam. Do jasnej ciasnej!
-A dlaczego pytasz?
-A tak się zastanawiam.
-Zielony, połączony z szarym. - Uśmiechnęła się do mnie wyraźnie zaintrygowana. – Przynajmniej w dowodzie mam wpisany zielony. - Uniosła lewą brew ku górze i spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
CZYTASZ
Aromat i. Wina
Romans"Mam syna, mam męża. Nie dość, że Cię uczę to jeszcze Cię kocham." ________ Wystarczy, uśmiech i dobre słowo, a reszta przychodzi sama. Niewinna rozmowa, która nawet nie powinna się wydarzyć doprowadzi do szeregu różnych i dość dziwnych nieprzewidzi...