13. Dzień dobry.

128 5 0
                                    

/**/Iwona/**/

Wsiadłam do samochodu i położyłam głowę na kierownicy. Krzyknęłam i odpaliłam samochód czy ja dobrze robię, czy aby na pewno to, co zrobiłam, jest dobre. Czy powinnam pozwalać na to, co teraz zaczynam tworzyć?

Obym się nie zgubiła w swoich poczynaniach odnośnie co do Mariny, nie chcę jej skrzywdzić. Nie chcę, aby miała później do mnie pretensje. Usłyszałam telefon, który zaczął dzwonić. Znów ten debil. Czego on chce? Muszę odebrać, bo mi zrobi jeszcze większą wojnę, a dziś już nie mam siły na wojnę.

-No halo.

-No gdzie jesteś.

-Matko a ty co? Pali się – powiedziałam z wyrzutem, którego nie kryłam. Zdenerwował mnie dziś, najmocniej jak tylko się da.

-Mam plany na ten wieczór.

-Ciekawe z kim.

-Dobrze wiesz, gdzie i z kim.

-Z tym debilem na piwo?

-Dokładnie tak.

-Nie możemy posiedzieć i po prostu miło spędzić miło czasu.

-Ciekawe w jaki sposób.

-Już dawno się nie... – Nie dał mi dokończyć.

-Dobra pośpiesz się co.

-Nara – zaczęłam wycofywać. Cholera jasna, przecież ja też mam swoje potrzeby. O czym ja myślę. A tak poza tym ja w ogóle nie powinnam dopuszczać do takiej bliskości między mną a Mariną.

Jejku, jakie ona ma cudowne oczy. Ta dziewczyna ma coś w sobie takiego, że chce się przebywać w jej towarzystwie. Nie idzie się opędzić od jej cudownego uśmiechu.

Dlaczego ja tak na nią patrzę?!

Przecież ja nie jestem lesbijką. Jestem przecież NORMALNA, pytanie tylko jak idzie zdefiniować normalność. Czy w ogóle wszyscy są normalni? Ta pora dnia, a mnie wzięło na jakieś wywody.

Po chwili byłam na miejscu, zaparkowałam i podeszłam do klatki. Klucza od klatki nie mam, więc wpisałam pięć cyfr, a drzwi się odblokowały. Weszłam po schodach i od kluczyłam drzwi. Od razu z progu usłyszałam. Nawet nie zdążając ściągnąć butów.

-Gdzie ty się do cholery szlajasz?

-A gdzie mam być? – Zaczęłam się rozbierać. Powiesiłam płaszcz na wieszaku.

-No nie wiem, mogę zacząć sądzić, że masz kogoś, bo coraz to częściej zaczynasz się spóźniać, jakoś zawsze wracałaś około dziewiątej a teraz coraz to później.

-Wiesz co, nie ośmieszaj się dobra?

-Niby dlaczego?

-Bo ja jak tam jestem, to nie myślę o niczym innym, tylko o tym, aby wrócić do domu i położyć się w łóżku blisko swego męża. Aby zobaczyć syna.

-Weź, przestań.

-O co ci do cholery chodzi? Zachowujesz się jak debil od miesiąca jak nie dłużej. Nie masz ochoty na mnie od jakichś paru miesięcy, ja też mam potrzeby.

-Od kiedy – spytał mnie bardzo zdziwiony.

-Jestem kobietą...

-A ja facetem. – Burknął pod nosem – może dla tego, nie możemy się dogadać.

-O co Ci chodzi Mariusz?

-O nic. Ja już idę. Karol już śpi. – Od razu wziął kurtkę i zniknął za drzwiami. Rozejrzałam się po pustym mieszkaniu i usiadłam na moim fotelu.

Aromat i. WinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz