Wszedłem wkurzony do swojego pokoju. Styles naprawdę mnie zdenerwował swoim zachowaniem.
To było obrzydliwe, fakt, że kazał mi to połknąć był obrzydliwy. Z trzaskiem zamknąłem drzwi i walnąłem nogą o to wielkie pudło które parę dni temu dał mi ojciec. Dźwięk przewracających się przedmiotów dotarł do moich uszu. Wypuściłem sfrustrowany powietrze i kleknąłem przed kartonem. Otworzyłem skrzydełka i zajrzałem do środka. Pierwszą rzeczą którą leżała była książka, a może dziennik.Wyjąłem go i otworzyłem. Na pierwszej stronie widniał napis: Louis William Tomlinson, 24.12.2006 rok. Przerzuciłem na kolejną stronę gdzie znajdowało się zdjęcie. Rozpoznałem na nim moją mamę która w momencie robienia tego zdjęcia miała zaledwie osiemnaście lat. Była tylko o rok strasza ode mnie. Tylko, że ona wtedy miała już dziecko, mnie. Pod zdjęciem znajdowała się kolejna notka: 30.12.2006r. mały Boobear.
Byłem ubrany w małe ubranko niedźwiedzia. Moja mama kochała mnie tak nazywać.Odłożyłem album na ziemię i zajrzałem z powrotem do pudła. Kolejną rzeczą był pluszak. Brązowy miś z czerwoną kokardką. Pamiętam go, był moją ulubioną zabawką za dzieciaka. Rozczuliłem się na jego widok. Nie wiedziałem go od tak dawna.
- Mickey. - powiedziałem trzymając go mocno w dłoniach.
Uśmiechnąłem się delikatnie i położyłem go na swoich kolanach. Kolejne to była ulubiona seria książek mojej mamy. Wiele razy opowiadała mi o nich z taką fascynacją w oczach. To właśnie dzięki niej polubiłem czytać. Może i nie robiłem tego tak często jak moja mama, ale jak zacząłem to nie mogłem przestać. Dlatego, gdy pierwszy raz tu wszedłem ucieszyłem się ze ścianki z książkami.
Kolejne przedmioty to były jakieś zabawki z mojego dzieciństwa. Samochodziki, roboty lub pluszaki. Później odnalazłem kolejny album, dużo mniejszy niż poprzedni. Uznałem, że obejrzę go później. Następny przedmiot był zapakowany w ochroną folię. Odsunąłem ją i ukazały się trzy płyty DVD. Jedna z podpisem: Rodzina 2006-2010r., kolejna: Rodzina 2011-2017r., a ostatnia: Rodzina 2018-2019r.
Zapakowałem je z powrotem do foli, aby się nie zniszczyły. Kolejną rzeczą było to samo ubranko co z pierwszego zdjęcia. Brązowe ubranko z bawełnianego materiału. Było tak cholernie miłe pod palcami, że nie chciało przestań się go dotykać. Mały kapturek miał na sobie dwa uszka misia. Pamiętam, że miałem takie trzy właśnie ubranka każde w innym rozmiarze, ale takim samym wyglądzie. Zacisnąłem dolną wargę zębami uśmiechając się na widok tak niby zwykłej, ale ważnej pamiątki.
Ostatnie co wyciągnąłem to mój czerwony koc z dzieciństwa. W nim zapakowane były trzy ramki ze zdjęciami. Pierwsze przedstawiało całą moją starą rodzinę. Byliśmy wtedy we Włoszech na naszych ostatnich wspólnych wakacjach. Młodszy ja stałem między mamą, a Markiem, a Lottie przede mną. Wszyscy staliśmy uśmiechnięci na tle pięknego krajobrazu. Uśmiechy nie schodziły z naszych twarzy, szkoda, że niecałe trzy tygodnie później wszystko zaczęło się psuć. Spojrzałem na kolejne zdjęcie na którym byłem tylko ja i mama. Zrobiliśmy je po moim pierwszym wygranym wyścigu. Do tej pory pamiętam jak mama powtarzała mi, że jest ze mnie dumna. Zdjęcie zostało zrobione spontanicznie. Staliśmy przytuleni do siebie, uśmiechnięci od ucha do ucha. Ten dzień był jedyn z najszczęśliwszych w moim życiu.
W ostatniej ramce zdjęcie przedstawiało mnie i mojego najlepszego przyjaciela. Staliśmy przy swoich nowych rowerach które dostaliśmy w ten sam dzień. Byliśmy przeszczęśliwi, tego samego dnia nauczyliśmy się robić małe, naprawdę łatwe jak na teraz tricki. Zwykłe skakanie, ale dla nas wtedy to było coś niesamowitego. Mieliśmy zaledwie siedem lat. Pamiętam ten dzień z każdym szczegółem, nie mogę uwierzyć, że było to dziesięć lat temu.
CZYTASZ
You need me | Larry Stylinson
FanfictionZAWIESZONE ALE ZOSTANIE DOKOŃCZONE Nielegalne wyścigi, seks, alkohol, narkotyki, bijatyki i strzelaniny z pewnością nie o tym myślał Louis przyjeżdżając do słonecznego Los Angeles. Miasta które jest marzeniem każdego nastolatka, oprócz niego. On ni...